Jej siostra zaginęła, więc Łucja wraca do "najgorszego domu" [FRAGMENT KSIĄŻKI]

"Najgorszy dom" to powieść obyczajowo-kryminalna, w której kluczem do rozwiązania zagadki będą rodzinne tajemnice. Prywatna detektyw Łucja Buchta jedzie do rodzinnego Namysłowa, żeby pomóc w poszukiwaniach zaginionej siostry. Przeciwnikiem Łucji w dotarciu do prawdy staną się jej trudny charakter i problemy w relacjach międzyludzkich. Jednak przede wszystkim będzie musiała zmierzyć się z panicznym lękiem, który wywołuje u niej sama myśl o powrocie do rodzinnego domu. Publikujemy fragment powieści.

Magdalena Majcher "Najgorszy dom", Wydawnictwo W.A.B. - fragment:

Łucja usiadła na schodach, bo miała wrażenie, że jeśli tego nie zrobi, to się przewróci. Szumiało jej w uszach. To nie mogła być prawda. Odruchowo wsunęła wolną dłoń między włosy i zaczęła je mierzwić. Przebiegła wzrokiem po tekście. Wiek się zgadzał, miejscowość też, ale przecież Karolina nie była jedyną siedemnastolatką mieszkającą w Namysłowie. Próbowała sobie racjonalizować tę sytuację, ale artykuł w połączeniu z wiadomością wysłaną właśnie do niej przez dawną znajomą z liceum… Istniało jedyne wyjście, aby się dowiedzieć, co się wydarzyło. Telefon do domu. Łucja próbowała przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz rozmawiała ze swoimi bliskimi, ale nie potrafiła wyłowić z odmętów pamięci żadnej konkretnej daty. Na pewno było to dawno temu. Bezpośrednio po wyjeździe z rodzinnego miasta zdarzało jej się zadzwonić z zastrzeżonego numeru do matki tylko po to, by usłyszeć jej głos. Wiedziała, że to głupie – w końcu to właśnie ona po prostu wyrzuciła ją za drzwi, z dnia na dzień wymazała córkę ze swojego życia – ale bardzo tęskniła za mamą. Za mamą i za Karoliną właśnie. Obiecała sobie i siostrze, że zabierze ją z tego domu, ale nie dotrzymała słowa. A potem nawet Karolina przestała od niej odbierać telefony.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Łucja wiedziała, że miliony ludzi na świecie robią to każdego dnia – wybierają numer do swojej matki, dzwonią do niej i pytają, co słychać, ale ona wolałaby wejść do czeluści piekieł. Przejrzała spis kontaktów w swoim telefonie i zdecydowała się na bezpieczniejszy manewr.

Dawno niesłyszany kobiecy głos odezwał się w słuchawce po kilku sekundach. Zupełnie jakby ciotka siedziała ze smartfonem w dłoni, czekając na to, aż ona zadzwoni, choć Łucja wiedziała, że to spora nadinterpretacja. Nikt nie spodziewał się telefonu Łucji. I nikt też, do cholery, nie pomyślał o tym, żeby ją poinformować, o ile to była prawda i Karolina rzeczywiście przepadła bez wieści. Łucja nawet nie chciała sobie wyobrażać, co też mogło się wydarzyć.

– Dzień dobry – powiedziała ciotka Antonina. – Wciąż masz ten sam numer.

Łucja przez dłuższą chwilę nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa. Głos ciotki, tak zapomniany, sprawił, że na jeden krótki moment znów stała się tamtą przerażoną, bezwolną dziewczyną. Kojarzył jej się z dawnym życiem, ale przecież były też dobre chwile, jak wtedy gdy razem z matką i Karoliną odwiedzały Antoninę w jej wielkim domu. Łucja nigdy nie rozumiała, po co samotnej kobiecie taka ogromna rezydencja. Większość pomieszczeń była niezagospodarowana, Łucja miała podejrzenie, że ciotka nigdy z nich nie korzystała i nigdy nie skorzysta. Kiedy dorosła, uświadomiła sobie, że Antonina żyje na pokaz. Chyba po prostu lubiła, kiedy ludzie przechodzący ulicą, przy której mieszkała, zerkali z zazdrością w stronę okazałej willi. Ale czy można jej było mieć to za złe? Sama do tego wszystkiego doszła. Zupełnie sama. Czasem Łucja widywała przy jej boku jakichś mężczyzn, ale każdy z nich okazywał się zaledwie krótkim epizodem. Antonina liczyła tylko na siebie i chyba to lubiła. A Łucja najwyraźniej to po niej odziedziczyła.

– Cześć, ciociu – odezwała się, próbując ukryć drżenie głosu. – Czy to prawda?

– Obawiam się, że tak – odpowiedziała Antonina bez chwili zastanowienia.

– Obawiasz się? – Łucja nic z tego nie rozumiała.

– To znaczy tak, to prawda. Od wczoraj wszyscy szukamy Karoliny. Jakby zapadła się pod ziemię.

Łucja poczuła, jak do jej oczu napływają łzy. Dlaczego los zakpił z niej w najokrutniejszy sposób? Jeszcze rankiem marzyła o sprawie tego typu, ale nie mogło chodzić o jej siostrę!

– Co się właściwie stało? – wymamrotała. – Wyszła z domu chwilę przed dwudziestą i nikomu nie powiedziała, dokąd idzie.

Łucja próbowała się skupić. Co zrobiłaby w pierwszej kolejności, gdyby otrzymała zlecenie odnalezienia zaginionej osoby?

– A jej telefon?

– Zabrała go ze sobą. Policja ma sprawdzić logowania.

– Są jakieś hipotezy, co się właściwie mogło wydarzyć?

– Nie wiem. Wasza mama jest załamana. Poprosiła mnie o pomoc w poszukiwaniach, więc zamieściłam na Facebooku post, już sporo osób od nas z Namysłowa go udostępniło, nawet burmistrz. A nasz apel ukazał się w lokalnych mediach, ale na razie bez większych rezultatów. Martwię się o Renatę.

Łucja nie podchwyciła tematu. Akurat stan psychiczny jej matki był ostatnią sprawą, jaką zamierzała sobie zaprzątać głowę. Renata nigdy, nawet przez moment nie przejmowała się tym, jak czuje się jej córka. Niby dlaczego ona miałaby teraz myśleć o niej?

– Jeszcze dzisiaj przyjadę do… – Zrobiła pauzę. Na końcu języka miała już „do domu", ale to słowo nie mogło jej przejść przez gardło. – Do Namysłowa – dokończyła, bo tak było bezpieczniej. Antonina głośno wciągnęła powietrze.

– Powinnaś zadzwonić do matki i z nią to uzgodnić.

– Nie muszę z nią niczego uzgadniać. Do cholery, Karolina jest też moją siostrą i akurat ty powinnaś mnie zrozumieć! – Łucja zorientowała się, że podniosła głos, dopiero kiedy przechodząca obok grupa nastolatek się na nią obejrzała.

– W porządku, masz rację – skapitulowała ciotka, choć Łucja miała wrażenie, że zrobiła to niechętnie. – W takim razie ja ją poinformuję, że przyjeżdżasz. Chcesz się zatrzymać w domu?

– Nie – odpowiedziała szybko Łucja. Nigdy! Nie wyobrażała sobie, że miałaby spędzić choć jedną noc w tym przeklętym domiszczu. Mieszkała tam o dziewiętnaście lat za długo.

– Znajdę sobie jakiś hotel w okolicy, poradzę sobie.

– W takim razie przyjedź do mnie – zaoferowała Antonina. – Wiesz, że miejsca akurat mam pod dostatkiem.

– Dobrze, dziękuję – zgodziła się natychmiast Łucja, bo co tu dużo mówić, wiedziała, że ciotka nie weźmie od niej żadnych pieniędzy, a tych ostatnio nie miała w nadmiarze. W tym miesiącu musiała jeszcze zapłacić czynsz za wynajem biura. Że też zachciało jej się lokalizacji w centrum Warszawy! Kiedy podejmowała tę decyzję, wierzyła, że biuro detektywistyczne w samym sercu stolicy będzie się kojarzyć z prestiżem i dzięki temu przyciągnie więcej klientów. Teraz coraz częściej myślała o zmianie adresu, ale wciąż odkładała to na bliżej niezidentyfikowaną przyszłość; czekała na sukces, który nie nadchodził.

– Zadzwoń, jak będziesz dojeżdżać, bo nie mam pewności, czy będę w domu za kilka godzin. Sama rozumiesz, sytuacja jest dynamiczna.

– Jasne, rozumiem. Do zobaczenia. Łucja się rozłączyła i przez dłuższą chwilę wpatrywała w ekran – zdążył już zgasnąć, więc nic na nim nie było widać. Ona jednak tego nie odnotowała. Przed oczami wyświetlały jej się pojedyncze sceny z Karoliną w roli głównej. Z Karoliną jako małą dziewczynką, bo przecież nie znała tej siedemnastoletniej wersji. Nie miała pojęcia, kim stała się jej siostra. Najbardziej bała się tego, że ona uciekła, bo… Nie, nie mogła, nie chciała myśleć o tym w ten sposób, bo to budziło wyrzuty sumienia. Byłaby współwinna. Musi istnieć jakieś inne wytłumaczenie. Czy matka obdzwoniła wszystkie cholerne koleżanki Karoliny? Do diabła, ta dziewczyna ma siedemnaście lat, na pewno poszła na imprezę i odsypia u którejś z przyjaciółek albo u chłopaka, o ile jakiegoś ma. Łucję przerażała świadomość, jak niewiele wie o swojej siostrze. O swojej malutkiej, ukochanej siostrze, której kiedyś obiecała, że po nią wróci, i nigdy tego nie zrobiła.

<<Reklama>> Ebook "Najgorszy dom" Magdaleny Majcher jest dostępny na Publio.pl >>

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina