Anna Hart rozwikłała dziesiątki spraw tajemniczych morderstw i poznała najciemniejszą stronę ludzkiej natury. Gdy jednak dotyka ją osobista tragedia, wyjeżdża na wieś, gdzie wychowała się w rodzinie zastępczej, i trafia w oko cyklonu. Na miejscu w dziwnych okolicznościach ginie nastolatka. Dziewczyna znika tak, jak przed laty rówieśniczka Anny. Niewyjaśnione dotąd morderstwo nadal prześladuje małą społeczność, a kolejne zaginięcie wywołuje histerię.
Anna rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Aby schwytać porywacza, musi nie tylko odnaleźć drogę w skrywającym mroczne sekrety leśnym labiryncie, ale także wrócić do najstraszniejszego okresu w swoim dzieciństwie.
Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Dwunastoosobowy zespół Willa pracował bez przerwy od 22 września, od zniknięcia Cameron, badając i przesłuchując, chodząc od drzwi do drzwi w mieście i po okolicy z jej wizerunkiem. Ludzie codziennie przekopywali się przez bazy danych, dzwonili do kuratorów sądowych w nadziei, że znajdą nazwisko i motyw pasujące do tej sprawy. Z pewnością to dobrzy mężczyźni i dobre kobiety, ale nie chcę ich poznawać ani wplątywać się w niuanse tej sprawy bardziej niż to konieczne. Will się zgadza. Mówi, żebym informowała o wszystkim wyłącznie jego, i daje mi całkowitą niezależność, pod warunkiem że na bieżąco będę mu zdawać relację.
– Chciałabym przesłuchać Steve’a Gonzalesa – mówię. – Chcę też dowiedzieć się czegoś więcej na temat biologicznej rodziny Cameron.
– Dobrze. Ja dotrę do dziewczyny Troya Curtisa i zdobędę informacje na temat Drew Hague’a. Ale najpierw porozmawiamy wspólnie z Grayem Bensonem?
– O tym samym myślałam.
Jest nieco po trzeciej, kiedy wyjeżdżamy w poniedziałek, czwartego października. Gray mieszka dwie przecznice od liceum w Mendocino, na Cahto Street, małym osiedlu graniczącym z cmentarzem Hillcrest. Właściwie nie ma miejsca do zaparkowania, ale Will kieruje radiowóz w gęstą ścianę winorośli i eukaliptusa po lewej stronie ulicy i wyłącza silnik, gdy ostatnie krople deszczu spadają na przednią szybę, zaparowaną od środka od wilgoci naszych oddechów.
Znam każdy zakątek Mendocino, ale na Cahto nie bywałam często. Stoją na niej tylko cztery domy, włącznie z domem Graya, prostym parterowym budynkiem krytym gontem za zwykłym niskim płotem, pod którym stoją kosze na śmieci. Wysiadamy i ruszamy ulicą lekko pod górę, omijając błotniste wyboje i dziury w asfalcie, krocząc po słowie „szkoła: namalowanym na jezdni popękaną, śliską od deszczu żółtą farbą. Powietrze wydaje się ciężkie i słodkie jak mokra kora. Próbuję sobie wyobrazić tutaj Cameron, postawić się na jej miejscu. W noc zniknięcia najpierw się uczyła, po szkole, z Grayem. Przechodziła tędy po drodze do swojego domu na kolację i o czym myślała? Wiedziała już, że później tego samego wieczoru spotka się ze swoim porywaczem? Czy może ich ścieżki przecięły się pomiędzy jej domem a domem Graya? Może wtedy zaproponował Cameron spotkanie, obiecując jej coś cennego. Ale co?
– Przepytaliście mieszkańców tych domów, czy ktoś wiedział podejrzany pojazd? – pytam Willa.
Zaprzecza ruchem głowy.
– Nic.
– Jeśli Cameron często tu bywała, trzeba się baczniej przyjrzeć sąsiadom. Co z panem Bensonem?
– Z tego, co zrozumiałem, nie wchodzi w rachubę. Przeprowadził się do Nowego Orleanu, kiedy Gray był mały.
– To pewnie kolejny powód, który połączył Graya i Cameron. Utrata rodzica zmienia człowieka bez względu na to, jak do niej dochodzi.
Wysłużona furtka domu Bensonów jest otwarta i przekrzywiona na zawiasie, ze słupkiem oplecionym klematisem. Na podwórku obok domu przyglądam się zapuszczonemu warzywnikowi wyrastającemu z długich skrzyń, zaniedbanym sadzonkom pomidorów pochylającym się na drucianych podporach, i myślę o tym, jak proste i realne to wszystko mogło się wydawać dziewczynie takiej jak Cameron, uwięzionej na klifie w szklanej szkatule, gdzie jej sławna matka przycina drzewka bonsai, udając, że nie ma pojęcia o zdradach męża.
Di Anne Benson otwiera drzwi na pukanie Willa. Jest pulchną i ładną czterdziestokilkulatką z kręconymi kasztanowymi włosami. Spoza niej, z kuchni, dobiega zapach sosu spaghetti ze słoika.
– Szeryfie Flood. – Trzyma ścierkę do naczyń. – Nie spodziewałam się pana.
– Przepraszam, że znów panią niepokoję. To detektyw Hart. Czy zastaliśmy Graya? Obiecuję, że nie zajmiemy dużo czasu.
Kiwa głową i prowadzi nas za próg i dalej w górę wąskimi schodami wyłożonymi beżowym, splamionym życiem berberyjskim chodnikiem. W odstępach wiszą poprzekrzywiane roślinne grafiki z ramkami lekko pokrytymi kurzem. Idąc za nią, dostrzegam metkę, która wystaje z jej luźnego granatowego swetra, i powstrzymuję się przed wsunięciem jej z powrotem.
– Gray? – Głos Di Anne przedostaje się niepewnie za drzwi, zanim je otworzy i przesunie się na bok. Mam wrażenie, że w jej ruchach jest jakiś niepokój. Jakby wiedziała, że jej syn stał się kruchy i nieufny. Bezbronny.
Gray siedzi w połowie zatopiony w brązowym aksamitnym siedzisku na podłodze, z długimi nogami podciągniętymi do góry niczym tarcza. W rękach ma szkicownik, który zamyka, i podnosi głowę z rudymi włosami zaczesanymi w stylu pompadour, jak idol z lat pięćdziesiątych albo jak John Taylor z Duran Duran z plakatu przyklejonego do wewnętrznej strony drzwi pokoju Graya, z ich pierwszej trasy koncertowej – rozmarzony wzrok, podniesiony kołnierzyk i ta cała reszta. Ubranie Graya jest jednak proste i codzienne – ciemnoniebieska bluza z kapturem, spodnie w jasnym odcieniu khaki i wełniane bambosze na gumowej podeszwie. Wygląda mi jak ktoś uwięziony pomiędzy tym, kim chce być, a tym, kim być musi.
– Nie mam nic nowego do powiedzenia. – Bawi się zamkniętym szkicownikiem, unikając wzroku Willa i mojego.
– W porządku – mówi Will i zwraca się do pani Benson. – Zajmiemy tylko dziesięć minut.
– Jestem Anna Hart – przedstawiam się Grayowi. – Jestem jedną z detektywów próbujących odnaleźć Cameron.
– Powiedziałem już wszystko, co mogłem sobie przypomnieć.
– Wiem. I wiem też, jak ciężko musi ci być codziennie się zastanawiać, co się z nią stało. Założę się, że nie możesz spać. Że nie wiesz, co ze sobą począć.
Mruga.
– Radzę sobie.
Siadam na podłodze, żeby znaleźć się na wysokości jego wzroku.
– Byliśmy właśnie w domu Cameron. Jej rodzice od jakiegoś czasu przeżywają kryzys. Czy Cameron dużo o tym z tobą rozmawiała?
– Trochę.
Wymieniamy z Willem szybkie spojrzenie. Pora spróbować innej strategii.
– Wyjdę zadzwonić – mówi Will. – Wrócę za parę minut.
Kiedy znika, Gray spogląda na mnie nieufnie.
– Lubisz Duran Duran – mówię. – Ordinary World to świetna piosenka.
Zaskoczyłam go. Może dlatego mi odpowiada.
– Najlepsza na płycie.
– To prawda, ale smutna. Opowiada o Davidzie Milesie, prawda?
Jego źrenice się rozszerzają.
– Simon Le Bon nigdy tego nie powiedział.
– Zgadza się. I dlatego to taka dobra piosenka. Nie mówi niczego wprost, ale jak się wsłuchać, człowiek zaczyna słyszeć to, czego on nie mówi.
Po minie Graya widzę, że słucha mnie z uwagą. Postanawiam brnąć dalej.
– To, co dla nas najważniejsze, starannie chronimy. Czasami nie mówimy nikomu, a czasem tylko jednej osobie, która zna nas najlepiej.
– Chyba tak. – Gray kładzie szkicownik na podłodze, a bez niego jego dłonie wyglądają na puste i blade.
– Rodzice Cameron mówią, że ostatnio przeżywała ciężkie chwile. Ty też byś to tak ujął?
W długiej ciszy zmaga się ze sobą.
– W domu miała duży stres – mówi w końcu.
– Na to wygląda. Może za duży jak na kogoś tak wrażliwego jak Cameron.
Jego wzrok nadal jest ostrożny, ale podejmuje trop.
– Zawsze było jej dość ciężko z tym, że jej mama jest światowej sławy aktorką. A tata często jest poza domem.
– Czy jego podróże nie pozwalały im być blisko? Emocjonalnie, oczywiście.
– Chodzi o coś więcej. – Jego źrenice wyglądają, jakby drgały, a całe ciało delikatnie drży pod wpływem wewnętrznego konfliktu. – Ma romans z kimś z pracy. Cameron była na niego wściekła i martwiła się o mamę.
Kiwam głową, żeby go zachęcić, udając, że mnie nie zaskoczył.
– Myślisz, że zdradził ją po raz pierwszy? A może po prostu ona pierwszy raz się o tym dowiedziała?
– Cameron mówi, że on zawsze taki był. Ale teraz jest gorzej. Jego dziewczyna jest w ciąży i zamierza urodzić dziecko. Czy jej rodzice to pani powiedzieli? Może nie powinienem o tym mówić. Nie wiem.
Staram się nie reagować przesadnie. Dziecko? Taka informacja musiała wstrząsnąć Cameron.
– Możesz powiedzieć wszystko – uspokajam go. – Nic złego nie robisz. Cameron to twoja przyjaciółka. Nic dziwnego, że dochowujesz jej tajemnic, a ona twoich. Tak zachowują się przyjaciele.
– Szeryf przyjeżdżał ze mną rozmawiać kilka razy. Byłem naprawdę skołowany.
– Nic dziwnego – odpowiadam. – Chcesz chronić Cameron. Ale, Gray, pewne sprawy, o których wiesz, mogą nam pomóc ją odnaleźć. Myślisz, że dałbyś radę być wobec nas trochę bardziej otwarty?
Czuję, że sztywnieje na pufie, zastanawiając się, czy może mi zaufać, czy naprawdę nie postąpi niewłaściwie, jeśli powie to, co w sobie dusi.
– Cameron miała wiele poważnych problemówzmagała się z wieloma trudnymi rzeczami. Nie tylko w kwestii rodziców.
– Sprawy osobiste – domyślam się.
– Tak.
Drzwi się otwierają i zjawia się Will. Czuję, jak niemal słyszalnie schodzi ze mnie powietrze. W czasie przesłuchania pierwsza, druga czy trzecia rzecz, jaką mówi przesłuchiwany, rzadko jest ważna. Prawdziwa szczerość wymaga czasu. Cierpliwego przedzierania się przez kolejne warstwy. Niewiele brakowało, żeby Gray powiedział coś ważnego.
– Jestem – oznajmia Will, siadając na łóżku. – Co mnie ominęło?
Zerkam na Graya, a on kiwa głową, ledwie zauważalnie.
– Rozmawialiśmy właśnie o rodzicach Cameron. Jej tata ma romans. Sytuacja jest chyba bardziej skomplikowana, niż przypuszczaliśmy.
– Tak?
Znów zerkam na Graya, szukając gestu aprobaty.
– Dziewczyna Troya jest w ciąży.
– Coś podobnego. Nieźle.
– Proszę nie mówić jej rodzicom, że coś powiedziałem – prosi Gray.
– Gwarantujemy ci pełną dyskrecję – zapewnia go Will.
– Właśnie to mam na myśli, Gray. W ten sposób możesz pomóc Cameron.
Gray milczy przez długi czas, wyginając dłonie na kolanach.
– Cameron zaczęła sobie przypominać rzeczy z przeszłości – wyznaje w końcu. – Przy ostatnim słowie łamie mu się głos. – Z czasów, kiedy była mała.
– Jakie rzeczy? – pytam łagodnie.
– Ale naprawdę nie możecie powiedzieć jej rodzicom. – Gray zamyka oczy, a później je otwiera i zdaje się, że jest gotowy zapłacić cenę prawdy. Wyczuwam jego strach i niepokój. Prosimy go o to, żeby wyciągnął mroczne sekrety Cameron ze skrzyni, w której je dla niej przechowywał. Jest jej najbliższym przyjacielem, to on jest tą skrzynią. – Musicie mi przyrzec.
Oboje kiwamy głowami.
– Chciała zacząć brać pigułkę. Nie uprawiała seksu ani nic z tych rzeczy. Proszę tak nie myśleć. Podobno naprawdę dobrze działa na skórę.
– To prawda – przyznaję. – Mnóstwo dziewczyn stosuje ją z tego powodu.
– Właśnie. W każdym razie poprosiła mnie, żebym pojechał z nią do bezpłatnej przychodni. Pojechaliśmy do Fort Bragg autobusem któregoś dnia po szkole parę tygodni temu. Czułem się, jakbyśmy robili rzecz dla dorosłych.
– Mów dalej – ponaglam. – Pojechaliście do przychodni.
– Tak, ale lekarka nie chciała wydać recepty bez dokładnego badania. Czekałem na nią, nic wielkiego, ale wyszła stamtąd wyjątkowo przygaszona i cicha. Dopytywałem, co się stało, ale powiedziała mi dopiero w połowie drogi do domu. To było straszne.
– Co było straszne? – pyta Will.
– Lekarka powiedziała jej, że ma blizny. – Jego twarz nieruchomieje, a później pochmurnieje. – To znaczy, tam w środku.
Czuję ukłucie w sercu.
– Czy wspominała ci kiedyś o swoim wujku? Drew Hague?
Gray kręci głową.
– Chyba nie.
– A o kimś innym? O mężczyźnie? Skup się, Gray.
– Nie było żadnych mężczyzn. W każdym razie o żadnym mi nie mówiła. Po tamtym dniu znów się zamknęła w sobie i nie chciała ze mną o tym rozmawiać. Nasza przyjaźń się zmieniła.
Jest jeszcze dzieckiem. Nic dziwnego, że poczuł się bezradny, ale podobnie poczuła się Cameron. Inaczej szukałaby w nim, swoim najlepszym przyjacielu, oparcia. Powiedziałaby mu, gdyby umiała znaleźć słowa.
– Jesteś bardzo dzielny, że zdobyłeś się na szczerość wobec nas – mówię w końcu. – To może być ważne, Gray. Myślę, że ktoś kiedyś skrzywdził Cameron. Ten ktoś mógł powrócić do jej życia albo mogła poznać kogoś nowego, kto zbliżył się do niej w ten sam sposób. Nie możesz obwiniać się o to, że nie wiedziałeś, jak naprawić sytuację. Właściwie nie da się jej naprawić. Rozumiesz?
Gray potakuje ledwie zauważalnie. Widzę, jak się stara sobie wybaczyć.
– Możesz dać nam znać, jeśli przypomnisz sobie coś więcej? Cokolwiek? – prosi Will.
Przysuwam się do siedziska i klękam, wyciągając ręce.
– Gray…
– Tak?
– Ty nie ponosisz żadnej winy.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina