Ryszard Kozik: Marta rzuciła nam wyzwanie – kryminały, ale nie więcej niż dziesięć, no i tylko takie, które nas w tym roku "NAPRAWDĘ, NAPRAWDĘ wciągnęły".
Marta Korycka: Pomysł przyszedł mi do głowy po przeczytaniu "Wyspy" Adriana McKinty'ego (Wydawnictwo Agora). Główną bohaterką jest Heather, która niedawno poślubiła wdowca i razem z dwójką jego nastoletnich dzieci jedzie do Australii, by towarzyszyć mu podczas konferencji medycznej. Gdy w końcu udaje się tego odrobinę zblazowanego lekarza namówić na wycieczkę, to, co miało być przyjemnym zwiedzaniem, przeradza się w koszmar. Cała czwórka trafia na wyspę, na której mieszka tylko jedna - zdeprawowana i okrutna - rodzina. Heather przyda się na pewno to, że jej rodzice byli wojskowymi... Tempo akcji jest tu niesamowite, a napięcie nie rośnie, ono cały czas pozostaje na wysokim poziomie. "Wyspa" to wciągający thriller i także poniekąd opowieść o tworzeniu się nietypowej rodziny.
A żeby było też tak bardziej klasycznie - kryminalnie - polecę też świetny debiut Julii Łapińskiej "Czerwone jezioro" (Wydawnictwo Agora). Akcja tej mrocznej opowieści rozgrywa się w poradzieckim garnizonowym mieście, do którego po latach wraca fotograf wojenny Kuba Krall. Ma pracować na weselu dawnego przyjaciela, rosyjskiego oligarchy Borysa Morozowa. Po pierwsze, fotografuje coś, czego nie powinien zobaczyć. Po drugie, pojawiają się zwłoki. Po trzecie, wychodzą na jaw kolejne tajemnice z przeszłości (autorka zresztą cofa się zgrabnie do odległej przeszłości i łączy ją ze współczesnymi wątkami). Jest bardzo mrocznie i świetnie napisane. A teraz przekazuję wam pałeczkę i mam nadzieję, że dorzucicie jeszcze kilka ciekawych propozycji np. na urlop.
Anna Kowal: Ryszardowi może być trudno ograniczyć się do 10 na naszą dwójkę, bo ja jednak ostatnio mniej kryminałów czytuję, ale kilka tytułów na pewno znajdę.
Ryszard: Zacznę od "Ostatniego gwoździa" Stefana Ahnhema od Marginesów, który domyka cykl powieści kryminalnych z Fabianem Riskiem w roli głównej. Można byłoby też napisać, że głównym bohaterem cyklu był Kim Sleizner, szef wydziału zabójstw kopenhaskiej policji. Wredny typ, psychopata, który nie waha się przed popełnieniem żadnej zbrodni, byle tylko zdobyć to, czego chce, albo zemścić się. Wie o tym Dunja Hougaard, która musi się ukrywać, a równocześnie stara się zdobyć dowody na przestępczą działalność byłego szefa. Przekona się o tym też po raz kolejny bardzo boleśnie Fabian.
A wszystko zaczyna się od przypadkowego odkrycia zatopionego w porcie samochodu ze zwłokami policyjnej szychy i młodej dziewczyny. Kim chciałby szybkiego zakończenia śledztwa i wniosku, że policjant w trakcie stosunku udusił dziewczynę, a potem popełnił samobójstwo. Prowadzącemu śledztwo coś tu jednak nie pasuje, zaczyna więc prowadzić dochodzenie na własną rękę. Tropy prowadzą do parkingu podziemnego i tajemniczego klubu dla bogatych i ustosunkowanych mężczyzn. Wyraziste postaci, szybka akcja, nieoczywiste zakończenie. To się naprawdę świetnie czyta. Trochę wam zazdroszczę, jeśli jeszcze nie znacie tego cyklu.
Anna: Z mojej sterty przeczytanych w tym roku kryminałów jako pierwszego wyciągam "Inkwizytora" Michała Śmielaka od wydawnictwa Initium. To kontynuacja "Znachora". Śmielak dalej pisze z humorem, a dialogi są dla mnie zdecydowanie najmocniejszym elementem i tej książki. Nasz seryjny zdecydowanie nabrał hollywoodzkiego rozmachu (myślę, że niektórych pomysłów na morderstwa nawet Chris Carter by się nie powstydził). Akcja rozwija się szybko, trzyma cały czas w napięciu. Nie ma momentu na oddech, co sprawia, że nie mamy ochoty przerywać czytania – ja cały czas nie mogłam się doczekać, co się za chwilę stanie. Trzeba przyznać tytułowemu Inkwizytorowi, że choć do zbrodni dodał dużo dynamiki, to stracił czujność, ale jak wiemy seryjni tak mają, że w pewnym momencie czują się zbyt pewnie i zaczynają popełniać błędy. Zresztą, przez ileż tomów można jednego mordercę łapać?
Ryszard: Moriarty pojawiał się bodaj w pięciu opowieściach o Sherlocku Holmesie
Mam takie nazwiska i bohaterów, którzy zawsze trafiają na pierwsze miejsce na mojej stercie do przeczytania. Oficyna Literacka Noir sur Blanc zapewnia mi co roku dużą przyjemność płynącą z lektury powieści Donna Leon i Andrei Camilleriego.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Kryminałów Donny Leon nie czytam wyłącznie ze względu na wątki kryminalne. Doceniam je, ale przede wszystkim jako element obyczajowej opowieści o współczesnej Wenecji i całych Włoszech. Z tomu na tom komisarz Brunetti zdaje się być coraz bardziej zmęczony/znużony zmaganiami z banalnym zazwyczaj złem, a także licznymi wadami i brakiem zasad rodaków. Ucieka w lekturę mądrości klasyków, także w "Adopcji". Czytając "Trojanki" Eurypidesa nie może jednak znaleźć ulgi. Czyta je więc jako powtarzającą się od wieków brutalną prawdę o bezduszności i bezwzględności wojny wobec kobiet. Również sprawa, z którą musi się zmierzyć, nie nastraja go optymistycznie. Teść prosi go o dyskretne sprawdzenie pewnego przystojnego mężczyzny. Jego przyjaciel, wiekowy marszand, chce go usynowić. Mógłby wziąć z nim ślub, ale wtedy bardziej skomplikowane byłyby sprawy spadkowe, a tak będzie mógł swobodnie zostawić mu wszystko. Guido nie podoba się pomysł wtrącania w życie człowieka bliskiego także jemu i jego rodzinie. Być może jednak gdyby to zrobił, udałoby się uniknąć tragedii...
"Głos nocy" to już 20. tom serii Andrei Camilleriego z komisarzem Montalbano w roli głównej. W sycylijskiej Vigacie dochodzi do dwóch przestępstw: z supermarketu zostaje skradziony całodzienny utarg, a kierownik sklepu popełnia - już po rozmowie z policjantami - samobójstwo, zamordowana też zostaje narzeczona syna ważnego polityka. Starający się rozwikłać sprawy Montalbano nie może do końca skoncentrować się na śledztwach, bo działa pod dużą presją. Nic dziwnego bo wszystko dzieje się na styku mafii, polityki, skorumpowanych mediów i obawiających się o własne kariery przełożonych komisarza. Na szczęście Montalbano potrafi świetnie radzić sobie w takich sytuacjach, a jeśli czegoś nie może zrobić zgodnie z przepisami, to je umiejętnie nagnie do swoich potrzeb. Wszystko oczywiście po to, żeby sprawiedliwości stało się zadość.
Anna: Zaczęłam niedawno z mniejszą obawą sięgać po polskie kryminały i bardzo się z tego cieszę. Przykładem może być "Nikt" Macieja Kaźmierczaka od Muzy. Marta Grys znajduje w swojej skrzynce pocztowej kartkę urodzinową od córki. I nie byłoby w tym nic dziwnego, ale jej córka Karolina nie żyje... Później autor nie zwalnia tempa, jest coraz mroczniej, brutalniej. Dość szybko dowiadujemy się kim jest tytułowy "Nikt", ale to wcale nie oznacza, że akcja jest przewidywalna. Co chwilę dzieje się coś zaskakującego. Im więcej stron przeczytałam, tym mniej rzeczy wiedziałam - kto jest zły, kto jeszcze brał udział w przestępstwach, czy ktoś był zmuszany do brania w nich udziału i przede wszystkim: kto przeżyje i czy dowiemy się, co tak naprawdę stało się rok temu? Pytań wiele, na szczęście autor na wszystkie daje nam odpowiedź. Dostajemy pełną i domkniętą historię. Nie ma też szalonego przyśpieszenia akcji na końcu - czasem tak się dzieje, że wszystko wyjaśnia się na ostatnich dwóch stronach. Tu skoków nie ma, historia dzieje się szybko, ale tempo książki jest regularne.
Ryszard: Też się przełamałem, choć przyznaję, że wybieram pewniaki, bo takimi są niewątpliwie książki Marka Krajewskiego i Maksa Czornyja.
Krajewski zaprasza nas do młodopolskiego Krakowa, w którym umieścił akcję powieści "Demonomachia", wydanej przez Znak. Stefan Zborski jest gimnazjalistą, katolikiem. Mieszka na stancji w Podgórzu. Tęskni za zmarłym ojcem i pewnego dnia, niezbyt szczęśliwie dobranego, bo to Wielki Piątek, urządza z dwoma kolegami seans spirytystyczny. Zamiast ducha ojca wywołują jednak innego, potężniejszego. Dzięki danej przez niego mocy Stefan rzuca urok/czar/zaklęcie na żydowskiego chłopca Szlomka, który wije się teraz jak wąż, wydaje dziwne wrzaski, i generalnie zachowuje się bardzo niepokojąco. Z poczucia winy Stefan postanawia zostać egzorcystą i wstępuje do seminarium... To dopiero początek wędrówki bohatera Krajewskiego przez świat pełen żydowskich wierzeń i jego własnych emocji. W tle żydowska społeczność Podgórza, upijający się absyntem młodopolscy artyści oraz wyzwolone i wyuzdane kobiety, które mają do odegrania w fabule niezwykle istotne role. Dodam, że "Demonomachię" czyta się świetnie, a Krajewski barwnie odmalowuje tło akcji. Chętnie wrócę do takiego Podgórza.
Honoriusz Mond jest byłym szefem katedry mortalistyki i zna się na śmierci, jak mało kto. Cierpi na dość niezwykłą chorobę, mógłby też spokojnie żyć przed stu laty i wtopić się w tłum. Allegra Szmit była dziennikarką, a obecnie prowadzi firmę sprzątającą, w której zatrudnia... Honoriusza. Po lekturze pierwszego tomu nowego cyklu kryminalnego Maxa Czornyja nie ma wątpliwości, że ta para ma potencjał! Akcję "Mortalisty" (Filia) umieścił autor we współczesnym Krakowie i podkrakowskim Bobolinie (w rzeczywistości miejscowość o tej nazwie leży w województwie zachodnio-pomorskim). To tam właśnie znalezione zostają zwłoki byłego nauczyciela i dobroczyńcy miejscowego Cichego Domu. Traf sprawia, że do wysprzątania domu zmarłego zostają zatrudnieni Allegra i Honoriusz. Mortalista znajduje ukryte zejście do piwnicy domu, a w niej zwłoki dzieci. Korytarz ciągnie się dalej, a akcja co rusz przyspiesza niczym sportowe auto tytułowego bohatera. Czyta się to świetnie, cieszę się więc, że ciągi dalsze nastąpią.
Anna: Książki żadnego pisarza "kryminalisty" nie wciągają mnie aż tak, jak powieści Chrisa Cartera, nie może więc w tym zestawieniu zabraknąć tej przeczytanej ostatnio, choć to nie nowość, a wznowienie. Kiedy zaczęłam czytać "Rzeźbiarza śmierci" Chrisa Cartera (Sonia Draga), od razu przypomniał mi się "Rzeźbiarz" Gregory'ego Funaro. Ale szybko się okazało, że dwóch „artystów" sporo różni – zarówno motywy (co dość oczywiste), ale również sposób „rzeźbienia". Nie da się ukryć, że Carter wypada w tym zestawieniu zdecydowanie ciekawiej, mamy tu rozmach charakterystyczny dla autora i skomplikowaną fabuł, którą rozwiązać jest w stanie tylko Robert Hunter (choć w tym tomie ma pomocnicę, która nie odstaje poziomem inteligencji). Jest tez inne odstępstwo od schematów Cartera – morderca w tym tomie nie dzwoni do Roberta! Najwyraźniej po moich sugestiach w końcu ściągnęli jego numer z policyjnej strony. Mam też nadzieję, że Alice zostanie w cyklu na dłużej.
Ryszard: To żeby się zmieścić w narzuconej liczbie propozycji, na koniec jeszcze dwie książki, choć właściwie cztery.
Rozbieżność bierze się z faktu, że przeczytałem w tym roku trzy książki Cilli i Rolfa Börjlindów z Tomem Stiltonem i Olivią Rönning w rolach głównych (Wydawnictwo Sonia Draga), a napiszę tylko o ostatniej - "Czarnym świcie". Tom to były policjant, który stoczył się aż na ulicę, ale potem ogarnął i teraz stara się uporządkować swoje życie. Olivia skończyła szkołę policyjną, przeszła "kryzys powołania", a obecnie męczy się w komisariacie na prowincji. Wokół sami męscy szowiniści i rasiści, także w policji. Na dodatek ktoś morduje trzyletnią dziewczynkę, skręcając jej kark. Uczestnicząc w śledztwie Olivia naraża się liderowi miejscowych nazistów, którego podejrzewa o udział w zbrodni. Tymczasem w taki sam sposób zostaje zabity chłopiec. I w jego przypadku mogło dojść do zbrodni inspirowanej nienawiścią rasową... Śledztwo przejmuje Mette, przyjaciółka Olivii i Toma. Chce, żeby Tom dołączył do zespołu, ale ten odmawia. Prowadzi prywatne dochodzenie. Dostał od przyjaciela, który prowadzi antykwariat, książkę z mnóstwem wycinków prasowych na temat brutalnego zabójstwa ciężarnej prostytutki. Prowadził to śledztwo ale został od niego odsunięty… Sporo się tu dzieje, choć autorzy zrezygnowali w tym tomie z trójki bohaterów, w tym Abbasa, wysyłając ich w podróż do... Marakeszu.
Pozostała Yrsa Sigurdardóttir, jedna z moich ulubionych "kryminalistek". Nie przeczytałem wszystkich jej powieści, ale te, które znam, bardzo mi się podobały. Tak jest też w przypadku "Diabelskiej lalki" od Wydawnictwa Sonia Draga. Mocno pogmatwana akcja (kilka zagadek kryminalnych), z zaskakującymi zwrotami (najbardziej zaskoczył mnie ten na samym końcu), ciekawy zestaw bohaterów (w tym główny duet serii: detektyw Huldar i psycholożka Freyja). Czegóż chcieć więcej od kryminału? Mamy tu kilka morderstw, popełnionych w różnym czasie. Mamy też demoniczną lalkę wyłowioną z morza. W tle handel opiatami, niezbyt sprawny system opieki społecznej, dzieciaki błąkające się pomiędzy kolejnymi rodzinami zastępczymi, bezdomni i narkomani. Policja bada sprawę wyłowionych z morza kości ludzkich, równolegle trwają przesłuchania nastolatka oskarżającego mężczyznę prowadzącego jeden z domów przejściowych o molestowanie. Oskarżenia ma potwierdzić przyjaciółka chłopaka, która prowadzi na własną rękę śledztwo w sprawie śmierci rodziców. Tyle, że znika. Nie pierwszy raz. To jej sposób na przetrwanie. Gdy robi się jej bardzo źle - ucieka. Gdy poczuje się gotowa - wraca... Jak zawsze w przypadku tej autorki – czyta się świetnie!
Marta: To ja zakończę książką dla tych, którzy nie boją się na urlopie czytać o morderstwach, do których dochodzi na... urlopie. Aleksandra i Joachim, kardiolodzy z Warszawy, w kryminale "Taki krótki urlop" Marii Ulatowskiej i Jacka Skowrońskiego (Filia) przyjeżdżają do Sopotu na spontaniczny, niedługi wypoczynek. Jednak już pierwszego dnia ich pobytu wydarza się coś, co zamienia ich miły, wymarzony wyjazd, w dramat, by nie powiedzieć – w horror... Nie zabraknie nawet wątków mafijnych, choć dla mnie największym plusem jest tu fajnie nakreślona relacja między Aleksandrą i Joachimem, którzy mają się ku sobie.
<<Reklama>> Ebooki i audiobooki z polecanymi kryminałami są dostępne na Publio.pl >>
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina