Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych
Ann Rule, której "Ted Bundy. Bestia obok mnie. Historia znajomości z najsłynniejszym mordercą świata" to klasyka true crime, w książce "Morderca znad Green River" (premiera 10 sierpnia 2022, SQN, tłum. Aleksandra Radlak) drobiazgowo opisuje dwie dekady intensywnej pracy śledczej: zbierania dowodów, analizowania śladów, typowania sprawców. Nie pomija też pomyłek w dochodzeniu. Oddaje również hołd każdej z ofiar Ridgwaya, nakreślając szczegółowe portrety każdej z nich.
Z wyjątkiem bliskich, którzy znali i kochali Wendy Coffield, oraz Departamentu Policji w Kent, morderstwo nie wpłynęło zbytnio na świadomość ludzi mieszkających w hrabstwie King w stanie Waszyngton. W lecie 1982 roku mieszkańcy południowego krańca żyli w strachu, ale nie z powodu morderstwa Wendy Coffield; byli przerażeni, ponieważ miesiąc wcześniej dwie osoby w Auburn zmarły nagle w męczarniach z powodu zatrucia cyjankiem po zażyciu tabletek przeciwbólowych Extra-Strength Excedrin, zakupionych w sklepach w Kent i Auburn. Śledczy z amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków (FDA) zmiatali tysiące butelek z kapsułkami ze sklepowych półek, aby oddać je do testów. Główny śledczy ostrzegł przed przyjmowaniem jakichkolwiek tabletek, dopóki wszystkie przechwycone środki przeciwbólowe nie zostaną zbadane.
To były straszne czasy, ale niestety nie z powodu jednej nastolatki, którą buńczuczna natura i umiłowanie do jeżdżenia autostopem prawdopodobnie zaprowadziły na ścieżkę wiodącą prosto ku śmierci. Różne wydziały policji w obrębie rejonu Puget Sound prowadziły nierozwiązane sprawy dotyczące morderstw i zaginięć młodych kobiet, ale nie łączył ich żaden stały wzorzec – a przynajmniej tak się wydawało.
Na przestrzeni kolejnych kilku tygodni Green River płynęła dalej, a rybacy rozmawiali czasem o zwłokach znalezionych w rzece. Nie było to jednak popularne miejsce do pływania wśród nastolatków, a Wendy Coffield i tak mało kto znał. Dla pływaków nurt rzeki był zdecydowanie zbyt wartki, a jezioro Fenwick leżało przecież niedaleko. Fenwick także było niebezpieczne, bo nie strzegli go ratownicy, co nie zmienia faktu, że wszelkiego rodzaju imprezowicze chętnie się tam udawali.
A potem płyty tektoniczne zadrżały i kolejne kamyczki cichutko stoczyły się ze zbocza, zapowiadając katastrofę. Był kolejny czwartek, 12 sierpnia 1982 roku, cztery tygodnie po znalezieniu ciała Wendy, kiedy to, co wydawało się odosobnioną tragedią, zaczęło układać się w przerażający wzór. Ciało innej kobiety unosiło się w Green River niecałe pół kilometra na południe od miejsca, w którym odkryto Wendy. Drugie zwłoki znalazł pracownik firmy PD & J Meat, która miała siedzibę nieopodal. Trudno było ustalić, w którym miejscu dziewczyna trafiła do rzeki, ale jej nagie ciało było uwięzione w plątaninie gałęzi i pni drzew. Nikt nie wiedział, gdzie spotkał się z nią jej morderca. Przypadkowe utonięcie nie było zbyt prawdopodobne.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Nikt nie miał wątpliwości, że ciało znaleziono na terenie hrabstwa King, sprawę przydzielono więc Dave’owi Reichertowi. Miał on zostać głównym detektywem w sprawie zabójstwa. Reichert, który pracował jako detektyw zaledwie od kilku lat, miał około trzydziestki, ale wyglądał znacznie młodziej i śledczy, z którymi pracował, zwykle nazywali go "Davy". Był przystojnym mężczyzną o jasnoniebieskich oczach i bujnych, falujących brązowych włosach, a jednocześnie człowiekiem bardzo rodzinnym. Miał trójkę małych dzieci i kierował się silną etyką chrześcijańską. Jak wielu oficerów śledczych i innych policjantów z okolicy, dorastał na południowym krańcu hrabstwa King. Doskonale znał więc rejon, po którym włóczył się w dzieciństwie z kilkoma braćmi.
Tamto lato 1982 roku było druzgocące dla Wydziału ds. Ciężkich Przestępstw w hrabstwie King, szczególnie dla Dave’a Reicherta. Wydział w bezsensownej strzelaninie stracił człowieka. Sierżant Sam Hicks z pewnością pracowałby u boku Reicherta. Byli bardzo bliskimi przyjaciółmi, i choć nie robili wokół siebie zbyt wiele szumu, przepełniały ich autentyczny młodzieńczy entuzjazm i wiara, że mogą wytropić prawie każdego złego gościa, którego szukają.
Hicks był wysokim, barczystym mężczyzną, lekko łysiejącym i zawsze uśmiechniętym. Jego biurko stało na środku biura wydziału. Ale 17 czerwca Hicks i detektyw Leo Hursh zbliżyli się do odizolowanej wiejskiej chaty w pobliżu Black Diamond, aby przesłuchać 31-letniego Roberta Wayne’a Hughesa w sprawie morderstwa muzyka rockowego z południowego Seattle. Kule świsnęły ku nim gdzieś z wnętrza stodoły, gdy kucali, niechronieni, na otwartej przestrzeni – nie ostrzeżono ich, że Hughes może być niebezpieczny. Po tym, jak przestępca strzelał do nich z ukrycia, Leo Hursh został ranny, a Sam Hicks stracił życie.
Kondukt pogrzebowy Hicksa miał wiele kilometrów długości, a mieszkańcy południowego krańca hrabstwa, wielu z nich z rękami na sercu, stanęli wzdłuż drogi, ze łzami spływającymi po policzkach oddając mu hołd. Kapitan Frank Adamson, dowódca Reicherta, widział, jak druzgocący wpływ wywarła na podwładnym śmierć Hicksa, i rozważał przeniesienie młodego detektywa, dopóki jego żal po stracie kolegi nie osłabnie. Wymyślił jednak coś lepszego. Reichert był wrażliwy, ale silny. Radził sobie. Nie wydawało się prawdopodobne, aby próbował brać sprawy w swoje ręce, gdyby spotkał zabójcę Hicksa.
Ciało Wendy Coffield odkryto zaledwie trzy tygodnie po pogrzebie Sama Hicksa. Kolejna martwa kobieta, a Hicksa nie było. Jeden z najlepszych detektywów, jakimi dysponował Wydział ds. Ciężkich Przestępstw, nie mógł już pomóc w rozwiązaniu jej sprawy. Ale wiadomo było, że Reichert, jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie pracował za dwóch.
Ciało, unoszące się na powierzchni Green River, nie było dla niego tylko sprawą do rozwiązania, dbał bowiem o każde ludzkie życie. Młody detektyw był energicznym optymistą; wszedł do wody, przekonany, że dowie się, co spotkało tę kobietę, i że szybko odkryje, kto to zrobił. Po latach Reichert przypomniał sobie, że szczupła dłoń w rzece zdawała się sięgać ku niemu po pomoc. Jedyny sposób, w jaki mógł jej udzielić, to przyczynić się do skazania sprawcy.
Tę dryfującą ofiarę łatwiej było zidentyfikować niż Wendy Coffield; jej odciski palców były w aktach policyjnych. Debra Lynn Bonner miała 22 lata i od niedawna dorywczo dorabiała jako prostytutka przy Pacific Highway South. W ciągu 30 dni przed odnalezieniem ciała Debra została dwukrotnie aresztowana za oferowanie seksu za pieniądze.
Reichert i detektyw Bob LaMoria dowiedzieli się, że ostatni raz widziano Debrę żywą 25 lipca, 18 dni wcześniej. Opuściła motel Three Bears, znajdujący się na rogu Pacific Highway i 216th Street, mówiąc znajomym, że ma nadzieję na "kilka okazji". Ale nigdy nie wróciła, a jej pokój został wysprzątany i ponownie wynajęty. Z motelu Three Bears do Green River, w dół krętej drogi obok Earthworks Park, było tylko kilka minut jazdy na wschód.
Brzeg rzeki znajdował się około czterech kilometrów dalej. Za życia Debra była szczupłą kobietą o egzotycznej aparycji. Dorastała w Tacomie wraz z dwoma młodszymi braćmi. Podobnie jak Wendy, porzuciła szkołę – w przypadku Debry stało się to dwa lata przed jej ukończeniem. Ze względu na marne wykształcenie miała problemy ze znalezieniem pracy. Była podekscytowana przystąpieniem do testu, aby dołączyć do marynarki wojennej, ale nie zdała. Mimo to planowała uzyskać GED i rozpocząć nowe życie.
Zakochała się jednak w mężczyźnie, któremu nie przeszkadzało, że musiała go utrzymywać. Jedynym sposobem, w jaki mogła to zrobić, była zaś praca na ulicach. Na początku ich wspólne życie było ekscytujące. Max Tackley* traktował ją jak królową, miał luksusowego forda z odkrywanym dachem i zabierał ją na wycieczki. Eksperymentowali też z heroiną. Ten jeden raz w życiu Debra uwikłała się w coś, od czego nie umiała uciec.
Jak dowiedzieli się detektywi, swoim przyjaciołom mówiła, że jest "wolnym strzelcem", i robi sobie "rundy" – tam i z powrotem – przez Portland, Tacomę, Seattle, Yakimę i Spokane po wschodniej stronie Gór Kaskadowych. Ale Debra próbowała zmienić swoje życie i skrupulatnie, po dwadzieścia pięć dolarów tygodniowo, spłacała tysiąc dolarów grzywny, które była winna Sądowi Miejskiemu w Tacomie, siedzibie hrabstwa Pierce. Grzywny były konsekwencją robienia interesów na ulicy, a Debra nie chciała, aby cokolwiek przypominało jej o dawnym życiu. Tydzień po tygodniu, do lata 1982 roku, udało jej się zmniejszyć swój dług do 775 dolarów. Gdziekolwiek była, pamiętała, aby dzwonić do domu, a rodzice – na koszt rozmówcy – zawsze odbierali telefony od córki. Jej tata miał operację oka zaplanowaną na 20 lipca, a ona zadzwoniła kilka dni później, aby sprawdzić, jak się czuje, i powiedzieć mu, że go kocha. To był ostatni raz, kiedy dzwoniła.
W tej rozmowie Debra brzmiała radośnie, ale w rzeczywistości coraz bardziej się bała. Zwierzyła się barmance, że prześladuje ją jej były chłopak/alfons. Czułe słówka się wyczerpały i Tackley twierdził, że jest mu winna kilka tysięcy dolarów.
–?Płakała i była zdenerwowana – wspominała kobieta. – Nie miała mu z czego zapłacić.
Prawdopodobnie Debra rzeczywiście powinna była się obawiać. Dwanaście lat wcześniej jej kochanek został skazany za spowodowanie śmierci (choć początkowo zarzucano mu morderstwo drugiego stopnia) – zastrzelił mężczyznę, którego znał od dzieciństwa, a poszło o dług w wysokości 25 dolarów. Jego wyrok wyniósł tylko pięć lat więzienia. Został również oskarżony o dwa przypadki napaści w różnych konfrontacjach spowodowanych nieudanymi transakcjami narkotykowymi i otrzymał dziesięcioletni wyrok, który przebiegał jednak równolegle z jego pierwszą odsiadką. Wyszedł po siedmiu latach. Jeśli Debra naprawdę była mu winna tysiące dolarów, można było się spodziewać, że Tackley prawdopodobnie odbierze je w ten czy inny sposób.
W latach 70., kiedy podejście do resocjalizacji było niezwykle pobłażliwe, Tackley został jednym ze stypendystów Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Wielu zwolnionych warunkowo skorzystało z doświadczenia, jakie dała im edukacja, ale część z nich wcale się nie zmieniła. Napady agresji Tackleya nie osłabły i wciąż wdawał się w bójki. Nigdy jednak nie krzywdził kobiet, a przynajmniej tak się wydawało.
Sierżant hrabstwa King Harlan Bollinger przyznał, że biorą pod uwagę Maxa Tackleya jako podejrzanego, przynajmniej tymczasowo. Z tego, co wiedzieli, Debra nie miała żadnych powiązań z Wendy – poza ich ostatnim miejscem spoczynku. Teoretycznie możliwe było nawet, że dwa morderstwa w odstępie czterech tygodni to ponury zbieg okoliczności.
A jednak żaden ze śledczych nie był na tyle naiwny, aby w coś takiego uwierzyć. W ciągu tygodnia rozmawiali z prawie 200 osobami, z których większość pracowała w miejscach, gdzie Wendy i Debra spędzały dnie i noce – w Tacomie i wzdłuż Strefy SeaTac. Przesłuchiwali pracowników moteli i hoteli, taksówkarzy, barmanów i kelnerki. Skontaktowali się z policją i detektywami szeryfa w Portland i Spokane, aby sprawdzić, czy tamtejsze jednostki mogą mieć nierozwiązane sprawy dotyczące młodych kobiet, które pracowały w obwodzie. Okazało się, że nie miały. To z kolei zmniejszało prawdopodobieństwo, że w okolicy toczyła się "wojna alfonsów".
A jednak działo się coś niedobrego. Trzy dni później nikt już nie miał wątpliwości, że na wierzch wypływał blady wzór. Była ciepła niedziela i miejscowy mężczyzna płynął na dmuchanym pontonie wzdłuż Green River, szukając unikalnych starych butelek lub czegokolwiek innego, co ktoś mógł kiedyś wrzucić do mętnej wody. Wcześniej znajdował butelki ze starodawnymi ustnikami, na których tłoczono nazwę firmy i które były dołączane do pozostałej części butelki po jej odlaniu. Wiek leżenia pod wodą pokrył takie skarby – warte czasem setki tysięcy dolarów – osadem w kolorze lawendowym.
W rzece były oczywiście inne, nie aż tak bardzo pożądane, przedmioty: śmieci i rzeczy, których ludziom nie chciało się zabrać na pobliskie wysypisko przy Orilla Road, a nawet zezłomowane samochody. W letnim upale rzeka była płytsza niż zimą, ale wciąż istniało ryzyko natknięcia się na głębokie doły. Szukając skarbu, pływak znalazł prawdziwy horror.
Zmrużył oczy, próbując dojrzeć coś w zamulonej wodzie, i nagle się cofnął. Dwie nieruchome postacie unosiły się tuż pod powierzchnią, a ich pozbawione wyrazu oczy ślepo wpatrywały się w niebo. Na pierwszy rzut oka wyglądały jak lalki lub sklepowe manekiny, ale mężczyzna wiedział, że są zbyt szczegółowe i realistyczne, by mogły być tylko kukłami.
Poszukiwacz skarbów gorączkowo powiosłował do brzegu. W 1982 roku nie było telefonów komórkowych, musiał więc zaczepić przechodniów i prosić ich, aby zadzwonili do Biura Szeryfa Hrabstwa King.
Funkcjonariusz, który odebrał telefon, od razu zdał sobie sprawę, że podobne do manekinów kobiece sylwetki muszą należeć do ludzi, ale – co dziwne – coś trzymało je pod wodą.
Po wezwaniu przez dyspozytorów szeryfa, Dave Reichert i funkcjonariuszka służby patrolowej Sue Peters jako pierwsi przybyli na miejsce zdarzenia. Reichert był już nad rzeką, kiedy znaleziono Debrę Bonner. Sue Peters dysponowała własnym radiowozem dopiero od tygodnia. Ani Reichert, ani Peters nie mieli wtedy pojęcia, że wpadną w koszmar, który będzie ich nękał przez ponad dwie dekady i niewątpliwie prześladował do końca życia. Każde z nich zapamięta tę ciepłą niedzielę z krystalicznie czystymi szczegółami, tak jak wszyscy ludzie pamiętają moment, który nagle zmienia kierunek ich życia.
<<Reklama>> Ebook "Morderca znad Green River" jest dostępny na Publio.pl >>
Morderca znad Green River - okładka SQN
*imię i nazwisko zmienione
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina