Gdy rankiem w sobotę 6 lipca (2019- red.) William pojawił się na chrzcinach swojego bratanka Archiego w prywatnej kaplicy królowej w Windsorze, a potem pozował do zdjęcia w nienagannym wnętrzu Zielonego Salonu, uśmiech ani na moment nie schodził mu z twarzy. Był to jednak cierpki i tajemniczy uśmiech, a komentatorzy szeroko rozwodzili się nad tym, jaki podtekst mógł się kryć za tym grymasem oraz mową ciała młodego księcia. Ale także za uśmiechem i postawą jego żony. Kate celowo założyła na tę okazję perłowe kolczyki po swej zmarłej teściowej – te same, które podobno wybrała Diana na chrzest Harry’ego w 1984 roku. – Siedziała jednak "dziwnie wyprostowana", zauważyła Judi James, ekspertka od mowy ciała. Księżna pochylała się sztywno do przodu, jakby "gotowa do ucieczki".
Jeszcze ciekawiej brzmiała analiza zachowania Williama przedstawiona przez James. Książę stał na baczność obok żony z "dłonią jak liść figowy" osłaniającą jego krocze, a przy tym "trzymał wysoko głowę niczym policjant na krótką chwilę przed zatrzymaniem podejrzanego".
Niektórzy komentatorzy internetowi w pełni zgadzali się z ekspertką. "William wygląda tak, jakby wolał być gdzie indziej" – tweetował jeden z nich, podczas gdy inny "fan rodziny królewskiej" twierdził, że "William powinien był się znacznie szerzej uśmiechać".
Och, jakże ciężki jest los przyszłego króla! Czy na takie właśnie życie, pełne małostkowości i krytyki, pracował książę William – drugi w kolejce do tronu – kiedy pod koniec lat 90. spotykał się podczas lunchów w zamku Windsor ze swoją babką, królową? Trzynastoletni wówczas książę jesienią 1995 roku zaczął właśnie naukę w Eton College, ekskluzywnej szkole dla chłopców założonej w 1440 roku i położonej po drugiej stronie Tamizy, naprzeciwko Windsoru. Mijały wtedy trzy lata, odkąd jego rodzice ogłosili separację – za dwa lata Diana zginie w wypadku – a królowa martwiła się o stan psychiczny swojego wnuka. Czy Karol był zbyt pochłonięty własnymi problemami, związkiem z Kamilą Parker Bowles i całą resztą, by należycie wypełniać ojcowskie obowiązki? W tym czasie Diana wdawała się w kolejne romanse, głównie z cudzoziemcami, celowo przybierając pozę wywrotowej, antykrólewskiej "latawicy". Królowa naprawdę się obawiała, że wszystko to może doprowadzić chłopca do załamania nerwowego, z czego zwierzyła się jednemu ze swych doradców, tym bardziej że matka Williama najwyraźniej już przechodziła przez tego rodzaju załamanie.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Interweniował książę Edynburga. Filip podzielał obawy żony, sugerował jej również, by na przekór swym zasadom zaangażowała się w trudne rodzinne sprawy i spróbowała zbliżyć do tego wrażliwego chłopca, który był nie tylko jej wnukiem, ale i przyszłym następcą tronu. Może dzieciak mógłby co jakiś czas wpadać do ich zamku w niedziele, gdy uczniom Eton wolno było wychodzić do miasta? I tak zaczęły się ich regularne spotkania przy lunchu. Co kilka niedziel – wyłączając weekendy, które William mógł spędzić ze swą matką lub ojcem – nastolatek śledzony dyskretnie przez ochroniarza wybierał się na spacer wzdłuż Eton High Street i przechodził przez most do Windsoru, by zjeść smaczny i pożywny posiłek w towarzystwie królowej i księcia Edynburga.
Po puddingu Filip szedł do innej części zamku, by zostawić żonę i wnuka samych w Oak Room, pokoju o wykładanych dębowym drewnem ścianach, z wielkim sześcioramiennym żyrandolem wiszącym nad stołem i pięknym arrasem królowej Wiktorii zatytułowanym Polowanie stworzonym we francuskiej manufakturze gobelinów. W tym olśniewającym, przesyconym historią, ale i onieśmielającym otoczeniu babcia i wnuk – monarchini i jej dziedzic – przechodzili do sedna, prowadząc szczerą i bezpośrednią rozmowę.
"Cechuje ją ogromna pogoda ducha" – ujawnił dziesięć lat później William, udzielając w 2011 roku wywiadu biografowi babki Robertowi Hardmanowi i wyjaśniając, jak królowa zachęcała go, by zachował spokój w obliczu wszystkiego, czym może go kiedyś zaskoczyć świat: "Myślę, że kiedy już osiągniesz dojrzały wiek, kierujesz się w życiu staromodną wiarą, codziennie robisz wszystko, co w twojej mocy, i modlisz się co wieczór. Cóż, nawet jeśli ktoś cię za to krytykuje, i tak nie osiągniesz o wiele więcej, choćbyś nie wiem jak się starał. Dlaczego więc miałbyś się tym przejmować?".
To właśnie podczas tych rozmów w Dębowym Pokoju książę William dowiedział się od babki, dlaczego należy utrzymywać i szanować instytucję monarchii, a także dlaczego warto walczyć – być może z wielkim zaangażowaniem – by ją zachować. W końcu było to dziedzictwo Williama należne mu w takim samym stopniu jak jej. Szczególne wrażenie robiły na księciu opowieści królowej o pierwszych latach jej panowania. O tym, jak w 1952 roku, w wieku zaledwie dwudziestu pięciu lat, musiała zastąpić swego ojca króla Jerzego VI i pełnić funkcję, którą chętnie przejęłoby wielu mężczyzn przekonanych, że poradziliby sobie lepiej niż ona.
"To musiało być bardzo trudne i przytłaczające – mówił William Hardmanowi. – Ogromna większość dwudziestopięciolatków, choćby ja, mój brat i wielu innych, nie musiała zmagać się z takim obciążeniem. Nikt nie wywierał na nas takiej presji, gdy byliśmy w podobnym wieku. To zdumiewające, że jednak się nie poddała. Znosiła wszystko dzielnie i parła naprzód. To chyba właśnie jej najważniejsza cecha. Stawiasz przed nią wyzwanie, a ona je pokonuje. I robi to od sześćdziesięciu lat – to nieprawdopodobne".
W wywiadzie udzielonym BBC w 2005 roku, gdy kończył już studia na Uniwersytecie w St Andrews, William ponownie wyraził wdzięczność za osobiste wsparcie i rady, jakich udzielała mu babka. "Zawsze służy mi pomocą, gdy mam jakieś trudności czy problemy – mówił. – Jest wspaniałym człowiekiem, prawdziwym wzorem".
Podczas rozmów w Dębowym Pokoju William poznał także historię szkandeli i Rewolucji Chwalebnej oraz dowiedział się, jaką rolę w jego przyszłości będą musiały odegrać siły zbrojne. Mówiono wówczas jeszcze o monarszych obowiązkach związanych z Kościołem Anglii. Żadnej z tych informacji nie przekazano mu jednak w formalny sposób.
"Mam wrażenie, że [królowa] nie wierzy szczególnie w skuteczność oficjalnych szkoleń" – tłumaczył William w 2016 roku, omawiając szerzej styl osobistych kontaktów i pouczeń królowej, które opisywał jako "dyskretne, wyważone i rzeczowe wskazówki".
Sama królowa z kolei odebrała formalne lekcje z historii konstytucyjnej. Jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej młoda, zaledwie trzynastoletnia księżna dwa razy w tygodniu pokonywała tę samą trasę między Windsorem i Ethon, którą później chadzał William. Tyle że w przeciwnym kierunku. Przyszła królowa, której towarzyszyła wówczas jej niania Marion Crawford ("Crawfie"), uczęszczała na zajęcia z historii do wypełnionego po sufit książkami gabinetu sir Henry’ego Martena, wicedyrektora Eton i ekscentrycznego naukowca, który miał w zwyczaju pogryzać podczas lekcji kostki cukru, dzieląc się tym przysmakiem ze swoim udomowionym krukiem.
Jednym z ulubionych tematów sir Henry’ego była Brytyjska Wspólnota Narodów utworzona w 1931 roku na mocy statutu westminsterskiego oraz jej przemyślana struktura, która w owym czasie obejmowała ponad pół tuzina monarchii, między innymi Kanadę i Australię. Ojciec Elżbiety, Jerzy VI, nie był tam postrzegany jako fikcyjny monarcha sprawujący rządy z odległego Londynu, lecz jako prawdziwy król i głowa państwa.
Elżbieta II była szczególnie dumna z tego, że podczas jej panowania udało się rozbudować i rozwinąć ten zdecentralizowany system rządów – w 2000 roku na świecie było aż czternaście monarchii należących do Wspólnoty – i starała się uzmysłowić Williamowi, jak ważne jest utrzymanie tych powiązań, szczególnie w Afryce, na Pacyfiku, Karaibach, subkontynencie indyjskim oraz w innych rozwijających się zakątkach globu. To wszystko stanowiło tylko jedno z wielu wyzwań stojących przed księciem, który kiedyś będzie musiał przede wszystkim stworzyć wizerunek dostojnego i poważanego – choć nie nazbyt wytwornego i odległego – "reprezentatywnego" monarchy Zjednoczonego Królestwa i trafić w gusta większości marudnych Brytyjczyków.
Jak sam później opowiadał, William miał wrażenie, że słuchając wszystkich tych nauk swojej babki, w pewnym sensie się z nią jednoczy, tworzy poczucie ciepłej bliskości – silną i niezwykłą międzypokoleniową więź, którą opisał jako "wspólne zrozumienie tego, co konieczne". Rozmowy prowadzone w Dębowym Pokoju pomogły przemienić kruchego i wrażliwego chłopca, któremu groziło załamanie nerwowe, w odpornego na przeciwności losu młodzieńca, który niegdyś zostanie porównany do "ochroniarza z nocnego lokalu" broniącego standardów i dostępu do swego ekskluzywnego królewskiego klubu. Książę nie zamierzał pozwolić, by ktokolwiek – a już z pewnością nie jego brat i jego amerykańska celebrycka żona – zagroził cennemu dziedzictwu powierzonemu mu przez babcię.
"Nie dba o sławę i splendory, to pewne – mówił o królowej w 2011 roku. – Nie to jest istotą monarchii. Tą istotą jest dawanie przykładu. Wypełnianie swoich obowiązków, jak by to ujęła. Używanie swej pozycji dla większego dobra. Służenie krajowi – właśnie o to w tym wszystkim chodzi".
Brat Harry mógł sobie bujać w obłokach, lecz brat William przygotowywał się do roli króla.
"Przez całe nasze wspólne życie stałem u jego boku" – powiedział książę przyjacielowi, wyjaśniając, dlaczego zachowanie Harry’ego i Meghan oraz ich dziwne decyzje związane z narodzinami i chrztem Archiego – szczególnie niezrozumiałe ukrywanie tożsamości rodziców chrzestnych – doprowadziły braci do punktu, w którym, jak to określił nieco później Harry, "ich drogi się rozeszły".
"Dłużej nie mogę już tego robić" – dodał William.
Bitwa braci - okładka mat. prasowe
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina