"Z jednej strony wiem, że nie mogę liczyć na twoje zrozumienie i współczucie; z drugiej zaś – nie odczuwam wewnętrznej potrzeby, by usprawiedliwiać czy nawet tłumaczyć się z jakichkolwiek decyzji, działań lub zachowań w trakcie mojego życia".
Z pewności siebie, jaką Josef Mengele okazał w jednym ze swoich listów, jego syn Rolf wywnioskował, że ojciec nie ma zamiaru zagłębiać się w swoje mroczne dzieje, zatem i prawdziwy dialog na temat obozowej przeszłości wydaje się mało możliwy. Relacje między nimi od samego początku należały do co najmniej trudnych i skomplikowanych.
Rolf urodził się 11 marca 1944 roku, kiedy jego ojciec przebywał w Auschwitz. Mengele widział go tylko kilka razy: po raz pierwszy, gdy jego żona Irene przyjechała na farmę, na której się ukrywał, Rolf miał w owym czasie zaledwie dwa lata. Później spotkali się podczas podróży, jaką Mengele odbył do Szwajcarii w 1956 roku, chociaż był wtedy dla Rolfa "wujem Fritzem", gdyż zawsze mówiono mu, że jego ojciec był bohaterem wojennym, który poległ na froncie wschodnim.
Rolf przez wiele lat nie wiedział, że jest dzieckiem nazistowskiego zbrodniarza, ale jako jeden z nielicznych mógł wypytać ojca o jego rolę w hitlerowskiej machinie śmierci. Jednak ich dyskusje były bezowocne w tym sensie, że Josef nigdy nie przestał wierzyć w nazistowskie ideały, nigdy nie wziął na siebie żadnej odpowiedzialności za to, co zrobił, a nawet przekonywał, że… pomagał ratować życie. Rolf czuł jednak, że nigdy nie mógłby zdradzić swojego ojca, i nie chciał tego, nawet po jego śmierci, mimo przekonania, że jego dzieci nigdy nie powinny żyć pod ciężarem nazwiska Mengele.
(...)
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Rolf twierdzi, że rozpad stosunków małżeńskich między jego ojcem i matką rozpoczął się jeszcze przed zakończeniem wojny: "Nie miałem prawdziwej rodziny. Matka była wesoła, pełna życia i bardzo czuła… Jej ładną głowę wypełniały myśli niepasujące do życia w mieszczańskim Günzburgu".
Rolf zapamięta cztery lata, które nastąpiły po wojnie, jako nieszczęśliwy i pełen niepokoju czas dla swojej matki. Jej jedynym pragnieniem było prowadzenie tradycyjnego życia jako żona i matka, zamiast tego znalazła się w związku małżeńskim z uciekinierem, z którym nigdy nie dzieliła domu i który stał się dla niej zupełnie obcy. Małżeństwo, już osłabione wojną, miało niewiele szans, by oprzeć się obecnym próbom.
Do Irene dotarły pierwsze informacje o badaniach, jakie wykonywał w Auschwitz mąż, co podkopało jej wiarę w niego. Poza tym podczas spotkań Mengele okazywał ogromną zazdrość i żądał, by odsunęła się od swoich przyjaciół. Starała się ze wszech sił odgrywać rolę wdowy, jej małżeństwo zaczęło się już jednak rozpadać. Irene zaczęła szukać mężczyzn, którzy byliby jej w stanie zastąpić wiecznie nieobecnego Josefa. Kiedy ten dowiedział się o tych związkach, bardzo się zdenerwował. Według Rolfa jego tajne spotkania z Irene przerodziły się w awantury:
Ojciec był niemożliwie zazdrosny. Podczas krótkich spotkań z matką cały czas czynił jej wymówki. Uważał, że powinna zerwać te znajomości i nie spotykać się ze swoimi nowymi przyjaciółmi. Nie powinna w ogóle opuszczać domu. Nie doceniał ryzyka, jakie matka podejmowała, byle tylko się z nim spotkać.
Rolf Mengele twierdzi, że jego ojciec powrócił w okolice Günzburga w sierpniu 1948 roku i ukrywał się w okolicznych lasach aż do wiosny 1949 roku. Kiedy dowiedział się, że jego nazwisko wymieniono w "procesie lekarskim", który toczył się w Norymberdze od grudnia 1946 roku po procesach głównych zbrodniarzy wojennych, zdał sobie sprawę, że pętla wokół niego coraz bardziej się zacieśnia. Zdecydował się uciec do Ameryki Południowej.
Latem 1949 roku wszedł na pokład North King w Genui, legitymując się fałszywym paszportem na nazwisko Helmut Gregor. Wciąż miał nadzieję, że Irene i Rolf dołączą do niego w Buenos Aires, gdy tylko będzie mógł po nich posłać, ale tak się nigdy nie stało. Irene nie wyobrażała sobie opuszczenia Niemiec ani swojej rodziny i życia z uciekinierem na drugim końcu świata. Miała dość tego niby-małżeństwa.
Faktem jest jednak, że propozycja rozwodu ze strony Irene nie wynikała ani z troski o jego bezpieczeństwo, ani dystansu czy samotności. W rzeczywistości po wszystkim, czego dowiedziała się o jego zaangażowaniu w Auschwitz, zrozumiała, że poślubiła człowieka, który zawsze będzie dla niej obcy i przerażający. W swoim dzienniku pod datą 7 października 1945 zapisała:
W lokalnej gazecie pojawiło się jego nazwisko w takim kontekście: 'Ze zwierzęcą przyjemnością patrzył, jak umierają ludzie'. Chciało mi się śmiać. […] Co by pomyślał, gdyby przeczytał taką szmirę?
Rok później, po wielu kolejnych informacjach, jakie dotarły do niej na temat obozów koncentracyjnych i roli jej męża w największym z nich, musiała zrozumieć, że jednak nie wszystko, co o nim pisano, było "szmirą". Zmierzenie się z prawdą przekraczało najwyraźniej jej siły. Szukała odskoczni i ją znalazła. Miała w swoim życiu nowego mężczyznę, Alfonsa Hackenjosa, właściciela sklepu obuwniczego we Freiburg im Breisgau. Mały Rolf, który miał cztery lata, zaczął myśleć o nim jako o pierwszym znanym mu ojcu.
I chociaż wciąż żywiła pewne uczucia do ojca Rolfa, nie zamierzała rezygnować z nowego związku. W 1954 roku, zmęczona swoją sytuacją, poprosiła Josefa o rozwód. Kiedy w liście wysłanym do rodziny Mengelego zrzekła się wszelkich roszczeń finansowych, Mengele zgodził się na rozwód. Został on orzeczony 25 marca 1954 przez Sąd Krajowy w Düsseldorfie.
Irene była szczęśliwa, że w końcu rozstała się z teściami, a jeszcze bardziej, że nie potrzebowała z ich strony pomocy finansowej. Kilka miesięcy później, 5 października, wyszła ponownie za mąż. Hackenjos jednak nie adoptował dwunastoletniego wówczas syna Ireny. W tym samym roku Josef postanowił porzucić przybraną tożsamość, ale stanął w obliczu niezwykle ryzykownego wyboru. Jeśli chciał rozpocząć nowe życie, powinien odzyskać prawdziwe nazwisko, jednak jedynie ambasada Federalnej Republiki Niemiec w Buenos Aires mogła poświadczyć, że "Helmut Gregor" i Josef Mengele są tą samą osobą.
Nikomu nie przyszłoby do głowy w ten sposób pakować się w paszczę lwa, lecz Mengele udał się do ambasady, wyjaśniając, że przez siedem lat żył pod przybranym nazwiskiem, podając kilka prawdziwych danych osobowych. Co niewiarygodne, 11 września 1956 roku, otrzymawszy pozwolenie z Bonn, ambasada wydała mu zaświadczenie, w którym podała jego prawdziwe nazwisko i miejsce urodzenia.
"Nigdy nie wyjaśniono – pisze Jesús Hernández – jak to się stało, że niemieckie władze przeszły do porządku dziennego nad jego nazwiskiem, które figurowało na kilku listach osób podejrzanych o popełnienie zbrodni wojennych. Fakt, że w Niemczech nie wydano jeszcze jego nakazu aresztowania, sprawił, że uciekiniera nie zatrzymano. Niemniej jednak legitymowanie się przez tak długi czas fałszywym nazwiskiem powinno kogoś zaalarmować, że być może taka osoba ma jakiś powód do ukrywania prawdziwej tożsamości. Nic jednak w tym względzie nie uczyniono".
W ten sposób "Anioł Śmierci" powstał z martwych. Wrócił do Europy w 1956 roku, ponownie spotykając się z Rolfem podczas rodzinnych wakacji w Szwajcarii. Mengele wynajął pokój w ekskluzywnym Hotelu Engel, gdzie spotkał się również ze swoją szwagierką Marthą, która była kobietą niezwykle atrakcyjną. Z pierwszego małżeństwa miała syna, a potem, na początku 1939 roku, wyszła za mąż za młodszego brata Josefa, Karla. Z tego związku pochodził urodzony w 1944 roku syn, Karl-Heinz. Po śmierci męża, w końcu 1949 roku, młoda kobieta została sama. W tych okolicznościach klan Mengele postanowił z dwóch połówek stworzyć całość, zwłaszcza że w ten sposób rodzina obroniłaby się przed wejściem do niej i do firmy nowych osób z zewnątrz.
Firma rodzinna zajmowała się produkcją maszyn rolniczych, a fabryka była jednym z największych pracodawców w bawarskim mieście Günzburg. Rodzina sprytnie przekuła swoje poparcie dla narodowego socjalizmu, by stać się trzecią co do wielkości firmą w swoim sektorze w Trzeciej Rzeszy. Sam Hitler wygłosił przemówienie w "Karl Mengele & Söhne".
Przez następne dziesięć dni "wujek Fritz" zachwycał chłopców opowiadaniami o południowoamerykańskich gauchos i swoich rzekomych walkach z partyzantami podczas drugiej wojny światowej. Rolf od razu polubił nowego "wujka" – za jego eleganckie ubranie, ciekawe opowieści i kieszonkowe, jakie od niego dostawał. Wspomina:
Wujek Fritz był bardzo ciekawym człowiekiem. Opowiadał nam wiele o wojnie w czasach, gdy wszyscy dorośli unikali tego tematu. Lubiłem go – jako wujka.
Ulrich Völklein twierdzi, że dla Rolfa Mengelego to spotkanie z "wujkiem Fritzem" należało do najmocniejszych przeżyć z dzieciństwa. Nie była to jedynie zasługa luksusowego hotelu, w którym zatrzymywała się śmietanka najbogatszych ludzi świata. Bardziej imponował mu ten obcy mężczyzna, który dobrze wyglądał, a jeszcze lepiej jeździł na nartach i był bardzo opiekuńczy wobec niego i jego kuzyna. Chłopcom wolno było spać w osobnym pokoju, dostawali kieszonkowe, a przy stole mogli zamawiać wszystko, co im się spodobało.
Każdego ranka Rolf i jego kuzyn słuchali wspaniałych opowieści wujka Fritza o bitwach, które stoczył na froncie rosyjskim. Rolf zapamiętał wakacje jako najlepsze, jakie kiedykolwiek miał: nikt już nie traktował go jak małego chłopca i był szczęśliwy, pomimo zaostrzającej się rywalizacji z Karlem-Heinzem, którego "wujek Fritz" uwielbiał, kosztem Rolfa. Nie wiedział, że jego tak zwany wujek miał romans z jego prawdziwą ciotką Marthą.
"Wujek Fritz" był mężczyzną, w jakim Rolf zapewne chętnie widziałby swego ojca. Jego tata zaginął, powtarzano mu, nie wrócił z wojny, jak wielu. Dla Rolfa ojcem zastępczym stał się więc "Hacki", nowy mąż jego matki, a teraz jeszcze "wujek Fritz". W każdym razie przez te dziesięć dni, które miał spędzić z nim w Szwajcarii. Potem Rolf wrócił do matki i ojczyma do Freiburga, podczas gdy tamci pojechali do Günzburga.
Dzieci nazistów - okładka mat. prasowe
<<Reklama>> Ebook "Dzieci nazistów" jest dostępny w Publio.pl >>
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina