"Zanim umrzesz tato, wyjaśnij mi...". Peszkowie fajnie i mądrze "Naku*wiają zen"

Każdy powinien mieć okazję odbyć tak szczerą rozmowę z rodzicami jak Maria Peszek z Janem Peszkiem.

Rozmawiali w latach 2017-2019, kolejne trzy lata zajęło nadanie nagraniom formy książki "Naku*wiam zen" wydanej przez Marginesy.

"Zanim umrzesz tato, wyjaśnij mi…". Peszkowie fajnie i mądrze "Naku*wiają zen"

Oczywiście nie każdy ma tak ciekawe, w porywach szalone życie, nie każdy jest artystą, nie każdy jest taką osobowością. Ale każdy ma w życiu niedopowiedziane historie, niewypowiedziane nigdy żale. Pytania, na zadanie których nigdy nie było dobrego momentu. I potem, kiedy rodzice odejdą (a w końcu przecież kiedyś odchodzą), zostajemy z tymi historiami, żalami i pytaniami sami.

"Zanim umrzesz tato, wyjaśnij mi…" – ta fraza powraca w pytaniach Marii nie przypadkiem. Jan właśnie przeszedł zawał, a Maria załamanie nerwowe. Zapewne to właśnie te okoliczności sprawiły, że oboje (choć pomysł i plan był jej) postanowili poważnie porozmawiać. O życiu, czyli o wszystkim. Dla mnie najważniejsze są te fragmenty rozmów, które dotyczą ich wzajemnych relacji.

Jest bowiem to książka "rozliczeniowa", choć w tych wzajemnych rozliczeniach nie ma złych emocji. Jest za to dużo dystansu i poczucia humoru. Maria, co kilka razy podkreśla, nie ma do Jana pretensji, nie oskarża go. Ale pyta i sama też na pytania odpowiada. Oboje starają się zrozumieć, dlaczego ich życie ułożyło się tak, a nie inaczej. I jaki mieli nawzajem na siebie wpływ.

To nie było z pewnością łatwe. Zwłaszcza Jana niektóre słowa córki musiały zaboleć. Na przykład opowieści o tym, jak bardzo mali Maria i Błażej zawsze czekali na powrót taty, jak czuli się niemal porzuceni, gdy mieszkali u swojej niani na wsi. Albo o tym, jak trudne dla dziecka było poczucie, że po części jest odpowiedzialne za oboje rodziców.

Jan Peszek przyznaje zresztą, że nie miał poczucia, iż w chwili, gdy został ojcem, coś fundamentalnie się w jego życiu zmieniło. Starał się zapewnić rodzinie wszystko, więc dużo występował i dlatego był w domu nieobecny. Za to, że córka widziała zbyt wiele i znalazła się w sytuacjach, w których nie powinna się znaleźć, nie przeprasza. Takie było jego życie, a on rzucał się w nie na pełnej. Nie może już teraz niczego cofnąć, ani naprawić. Maria zresztą tego wcale od niego nie oczekuje.

Jan nie stara się też niczego tuszować, ukrywać – bardzo bezpośrednio odpowiada na pytania o ekscesy ze swoim udziałem, nadużywanie alkoholu czy podejrzenia o homoseksualizm. Maria nie ukrywa z kolei swoich problemów emocjonalnych. Oboje otwarcie rozmawiają też o swoich bardzo zdecydowane poglądach na temat polskiej rzeczywistości, polityki, społeczeństwa czy religii katolickiej.

Jest również w "Naku*wiam zen" sporo smaczków, barwnych, rodzinnych i towarzyskich historyjek, skandali nawet, anegdot z życia obojga artystów - docenią je z pewnością czytelnicy szukający lekkich opowieści z życia gwiazd.

Jak dla mnie tych smaczków mogłoby akurat nie być, zwłaszcza, że choć opowieści są ciekawe i tworzą malownicze tło, nie wszystkie nawiązują do głównego wątku rozmowy. Sprawiają wrażenie zbioru skrawków, ścinków z wcześniejszych rozmów, które szkoda wyrzucić, więc się je zostawia. Książka by się bez nich obroniła, była bardziej spójna.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Zupełnie niepotrzebnie też Jan, komplementując sceniczne aktywności córki, nazwał inne piosenkarki "c*pami niemającymi nic do powiedzenia". Być może sprawi to, że więcej osób usłyszy o książce, ale też przykryje to, co w niej najważniejsze. Podobnie zapewne będzie z deklaracjami polityczno-religijno-społecznymi Jana i Marii (do głoszenia których mają rzecz jasna pełne prawo), kiedy książkę przejrzą prawicowi publicyści.

Maria jest na to przygotowana. - … będę pewnie czytała, że byłam skrzywdzonym dzieckiem, a Jan Peszek jest gejem – mówiła w rozmowie na gazeta.pl. - ... ale wierzę w mądrość otwartych czytelników, bo to jest książka o radości życia, używaniu i przeżywaniu go najsilniej, jak to możliwe, o zmysłowości, o kochaniu się, o miłości, ale też o błędach, samotności, odstawaniu. I w końcu o sensie rozmowy – dodała.

Wszystko to prawda. Ale jest w tej historii również dużo mrocznych opowieści, wpisanych w życie obojga artystów. Czasem ich smak jest gorzki, czasem – gdy patrzymy na nie z perspektywy czasu – są groteskowo przerysowane. Bo tę książkę niosą emocje, intensywne do bólu – chwilami skrajne, szczere, nie aktorsko zagrane, choć oboje to przecież potrafią. I choć rozmowa odbywa się w warunkach szpitala domowego (wiecie: a może herbatki?, nie jesteś zmęczony?, odpocznij…), to napięcie jest cały czas.

Fajnie i mądrze Maria i Jan "Naku*wiają zen".

PS Tylko Krakowa w tej książce nie ma. To znaczy jest, pojawia się jako miejsce, którego oboje nie lubią, choć Jan tu przecież wciąż mieszka. To pominięcie miasta, w którym spędzili sporo lat, jest bardzo znaczące. Chętnie przeczytałbym rozmowę – aneks do tej książki, właśnie Krakowowi poświęconą, ale zapewne się jej nie doczekam.

Książka 'Naku*wiam zen'Książka 'Naku*wiam zen' fot. Materiały prasowe

Maria Peszek, „Naku*wiam zen", Marginesy, Warszawa 2022 r.

<<Reklama>> Ebook i audiobook "Naku*wiam zen" jest dostępny na Publio.pl >>

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Więcej o: