- Odpowiadam na nie chyba najczęściej wtedy, kiedy kończę powieść, udało mi się skończyć powieść. I to jest rzeczywiście taki moment dość magiczny, bo ilekroć zabieram się za pisanie, mam wrażenie, że nigdy tego nie skończę, że to jest niemożliwe, żeby w ogóle napisać powieść, żeby ona miała początek, rozwinięcie i zakończenie, i żeby znajdowały się tam wszystkie te elementy, które w powieści kryminalnej powinny się znajdować, i jeszcze żeby była atrakcyjna dla czytelnika. Więc siadam do pisania z takim dużym lękiem, że już nie dam rady. Natomiast kiedy kończę powieść, to jest taki moment, kiedy myślę sobie "udało się".
Co więcej się udało? Na pewno udało się zrealizować to marzenie, o którym myślałam, które pojawiło się w 2009 roku, czyli przejście na tak zwane zawodowstwo pisarskie, w 2020 roku - mówi autor m.in. "Wiatrołomów", "Zmory" czy "Wstydu". Jak to wyglądało, dowiecie się z materiału wideo.
- Zazwyczaj nie opisuję chyba rzeczywistego aktu zadawania przemocy, tylko bardziej skupiam się na tym, co jest po tym akcie. Bardziej interesuje mnie to, z czym zostaje człowiek wtedy, kiedy już ten akt dobiegnie końca - mówi nam Małecki o swoich powieściach.
W trakcie całej rozmowy, której jako podcastu "Dobrze czytaj, dobrze słuchaj" można będzie posłuchać także na Publio, Spotify i innych platformach streamingowych, mówiliśmy także m.in. o jego pierwszej powieści, która została "wydana" w pięciu egzemplarzach, komu zawdzięcza pomysł na jego nową serię kryminalną, zapowiadaną zdaniem "Nic tak nie łamie życia, jak dążenie do prawdy", skąd wziął się w niej Borewicz i o tym, o czym myśli autor, pisząc drastyczne, wstrząsające sceny zbrodni. Robert Małecki opowiedział nam także o swojej sympatii do audiobooków i tym, że podpowiada wydawcom, jaki głos słyszy w głowie, gdy pisze kolejną powieść.
<Reklama> Audiobooki i ebooki Roberta Małeckiego w Publio.pl >>
