Boże Narodzenie z książką świąteczną. Polecamy na prezent pod choinkę

W książkach świątecznych każdy szuka czegoś innego. Jedni opowieści ciepłej i otulającej, inni gorącego zimowego romansu, niektórzy komedii, która rozbawi do łez, ale są też tacy, którzy nawet w tym magicznym czasie chętnie czytają kryminały. Na szczęście wybór na rynku jest duży i każdy znajdzie coś dla siebie. Oto kilka propozycji ode mnie.

Dla fanów opowieści z pogranicza baśni polecam "Północ w Everwood" M.A. Kuźniar od wydawnictwa Albatros. To "Dziadek do orzechów" w wersji dla dorosłych. Główną bohaterką jest Marietta – dziewczyna z bogatego domu, która marzy o karierze baletowej. Teraz pewnie mogłaby tańczyć do woli, jednak w 1906 r. sprawa była bardziej skomplikowana. Rodzice i brat naciskają na porzucenie tańca i szybkie zamążpójście. Znajdują nawet kandydata na męża. Upór Marietty doprowadza to tego, że przenosi się w magiczny świat, gdzie do tańca jest zmuszana. Czy uda jej się wyrwać z tego koszmarnego i pełnego przemocy świata? Opis fabuły brzmi intrygująco i byłam bardzo ciekawa, jak historia się potoczy. Świat baśniowy bardzo mi się spodobał, trochę żałuje, że nie było go więcej. Opowieść jest mroczna i pełno w niej trudnych emocji. Niestety, zakończenie nieco mnie rozczarowało – liczyłam, że będzie nieco bardziej życiowe, niż bajkowo-morałowe, ale w końcu baśnie rządzą się swoimi prawami.

 

Na pograniczu magii i realnego świata dzieje się akcja "Opowieści starego lustra" Doroty Gąsiorowskiej od wydawnictwa Znak. Alicja pracuje w małym krakowskim sklepie z antykami, wiedzie całkiem normalne życie. Wszystko zmienia się, kiedy w prezencie od Teodora – właściciela sklepu, w którym pracuje – dostaje lustro. Wygląda całkiem normalnie, ale kiedy Alicja się w nim przegląda, czuje się nieswojo. Ostatecznie jednak zabiera je do domu, a kiedy przegląda się w nim po raz kolejny, przenosi się w czasie do XIX-wiecznego dworu. Od tej pory nasza bohaterka lawiruje między przeszłością a teraźniejszością (choć myślami zdecydowanie częściej wędruje do XIX w.) i odkrywa historię hrabiowskiego rodu Wilkanowskich. Po czasie okazuje się, że dawne czasy w zaskakujący sposób splatają się z współczesnością. Cała opowieść jest pełna magii – charakterystycznej dla książek okołoświątecznych. Mamy tu sporo rodzinnych sekretów, które mnie zaintrygowały i nie mogłam się doczekać, aż poznam je wszystkie. Bardzo polubiłam się z bohaterami i chętnie poznałabym ich dalsze losy. Jeśli szukacie klimatycznej zimowej powieści, pełnej ciepła i wrażliwości, z elementami baśni to koniecznie sięgnijcie po "Opowieść starego lustra" – spędzicie przy niej bardzo przyjemny czas.

Zobacz wideo Wywiad z Mieczysławem Gorzką

Jak grudzień i świąteczne książki, to czas na cuda! "Wieczór cudów" Kingi Gąski od wydawnictwa Filia to opowieść, która wielu z was się spodoba. Jest tu dużo ciepła, akcja nie pędzi, jest dużo świątecznych cudów, każdy z bohaterów odnajduje swoją życiową drogę i przechodzi przemianę. Opisywane historie są krótkie i podzielone – nie poznajemy całych opowieści pięciorga bohaterów od początku, wszystkie stopniowo odkrywamy. Oczywiście, na koniec losy tych pozornie obcych sobie osób się splatają. To powieść typowo świąteczna – akcja dziej się w grudniu i mamy wrażenie, że wszystko kręci się właśnie wokół świąt. Jeśli lubicie książkami wprowadzać się w świąteczny nastrój, to koniecznie sięgnijcie po "Wieczór cudów".

 

Moją książkową faworytką w tym zestawieniu jest zdecydowanie "Kamienica pełna marzeń" Ewy Formelli od wydawnictwa Filia. Jest kontynuacja „Dziewczynki z ciasteczkami", ale nieznajomość pierwszego tomu nie przeszkadza w czytaniu drugiego – fabuła jest tak skonstruowana, że mniej więcej wiadomo, co się działo w poprzedniej książce. Główną bohaterką jest Zosia – mała, urocza gaduła, której wszędzie jest pełno. Dziewczynka mieszka w gdańskiej kamienicy z mamą, przybranym tatą, małą siostrzyczką i pieskiem. Ale Zosia bywa też u innych mieszkańców – najczęściej u swoich przyszywanych dziadków i u samotnej, starszej sąsiadki. Nie sposób nie lubić tej rezolutnej dziewczynki. Jej urokowi ulegnie również sąsiad z naprzeciwka i jego rodzina. Cała historia jest bardzo urocza, pełna ciepła i idealnie wpisuje się w świąteczny czas. Dużo tu wspomnień – i tych dobrych, budujących, i tych smutnych, dołujących. Na szczęście przeważają dobre emocje. Z pewnością wiele razy podczas czytania się uśmiechniecie – Zosia mówi nie tylko szybko, ale również często przekręca słowa lub wymyśla nowe. Urocze są jej dyskusje z przyszywanym dziadkiem, podczas których obydwoje łapią się za słówka, czym rozbawiają babcię. Nie znajdziecie tutaj rodzinnych dramatów, nie ma niespodziewanych zwrotów akcji, nie ma spektakularnych, świątecznych cudów. To historia po prostu wyjęta z życia – ot, podglądamy, co się dzieje w dwóch kamienicach. Miejsce i bohaterowie mogliby być dowolni, w każdym miejscu dzieją się takie historie, tylko po prostu o nich nie wiemy. Koniecznie w wolnej chwili przeczytajcie!

Czasem gorączka przedświątecznych przygotowań może nas przytłoczyć, a wtedy zdecydowanie warto sięgnąć po coś co nam poprawi humor. "It’s snowtime" Anity Chrząszcz od Wydawnictwa Kobiecego to lekka i całkiem sympatyczna komedia. Główną bohaterką jest Kornelia – pisarka, której trochę pokomplikowało się życie. Dopadła ją niemoc twórcza, a chłopak zamiast ją w kryzysie wpierać, oświadcza się ich współlokatorce (chociaż szczerze powiedziawszy, komu on się chciał w końcu oświadczyć, nie wiem i mam wrażenie, że on sam nie do końca był tego pewien). Kornelia wyprowadza się do domu, który kiedyś odziedziczyła – tak, słusznie się domyślacie, jest na końcu świata i zasypie go śnieg. Na szczęście jej sąsiadem jest teraz najlepszy przyjaciel. Dalszych przygód zdradzać nie będę, ale przyznam się wam, że choć często były dość hmm… filmowo-komediowe, to sporo się podczas czytania pośmiałam. Dialogi miewały lepsze i gorsze momenty (czasem się zastanawiałam czy bohaterami są dorośli ludzi czy może jednak dzieciaki kończące podstawówkę), ale tak się wciągnęłam w historię, że do tych specyficznych przyjacielskich rozmów się przyzwyczaiłam. Jeśli szukacie sympatycznej komedii na popołudnie, to śmiało sięgnijcie po "It’s snowtime".

 

Jeśli wolicie mroczniejsze klimaty, to sięgnijcie po "Świąteczną morderczą grę" Alexandry Benedict od Wydawnictwa Kobiecego. Mamy tutaj spotkanie po latach, tradycyjne kłótnie i spory rodzinne no i przede wszystkim walkę o spadek. Co zrobić żeby go otrzymać? Wystarczy rozwiązywać zagadki i wytrzymać z dawno nie widzianymi członkami rodziny przez 12 dni. Łatwizna? Nie dla każdego, a na pewno nie dla naszych licznych bohaterów. Trup ściele się tu gęsto, na szczęście jest tu happy end (dla tych którzy przeżyli). I jeśli szukacie kryminału to możecie czuć zawód, ale jeśli szukacie świątecznej opowieści w mroczniejszym klimacie to na pewno się nie zawiedziecie.

A na koniec świąteczne romanse (jak się okazało po dwóch latach czytania powieści zimowo-bożonarodzeniowych to moja ulubiona kategoria): "Rockin’ winter" Ady Tulińskiej od Wydawnictwa Niegrzeczne Książki to nie jest typowo świąteczna powieść – jest raczej zimowa, ale też nienachalnie (nie ma tu śnieżyc, które odcinają bohaterów od świata ). Historia ma dwoje bohaterów. Eliza marzy o karierze modelki plus size, ale na castingach nie odnosi sukcesów i zawodowo zajmuje się sprzątaniem szaf klientów oraz kompletowaniem ubrań. Nikodem to pogubiony i chwilowo odcięty od świata muzyk rockowy. Ta dwójka dziwnym splotem okoliczności zmuszona jest spędzić ze sobą miesiąc. Eliza ma pilnować Nikodema, żeby nie robił głupot i wrócił do grania. Jak to zwykle w takich historiach bywa, na początku jest niechęć, a potem bohaterowie się w sobie zakochują. Ale nie mogą ze sobą być, bo przeszłość Nikodema okazuje się być mroczniejsza niż Eliza zakładała, kariera muzyka nie sprzyja związkom, a i rodzicielka kuratela nałożona na wokalistę nie pomaga. Pewnie się jednak domyślacie, że mimo przeciwności losu cała historia skończy się dobrze. Czasem zdarzają się jakieś luki w fabule, ale całość czytało mi się bardzo przyjemnie – to sympatyczna opowieść która umili wam wieczór. Nie obraziłabym się gdyby ktoś postanowił "Rockin’ winter" zekranizować – fabuła nie odbiega od dobrze nam znanych komedii romantycznych.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Druga książka, którą wam polecam, to "Grudzień drugich szans" Anny Langner od Niegrzecznych Książek. Tu poznajemy historię Klaudii i Filipa. W dzieciństwie i czasach nastoletnich byli przyjaciółmi. Zawsze nieco odstawali od swoich rówieśników, ale pewnego dnia dziewczyna doszła do wniosku, że czas się dopasować do znajomych. Ta decyzja zakończyła ich przyjaźń. Po latach jednak znów się spotykają i są zmuszeni nie tylko ze sobą pracować, ale również spędzić razem święta w zakopiańskim pensjonacie. Choć z pozoru wiedzą o sobie wszystko, z czasem okazuje się, że każde z nich ma dużo tajemnic. To jedna z tych opowieści, która wiadomo jak się skończy jeszcze zanim się zaczęła, ale na wszelki wypadek ostrzegam, że zaraz pojawią się spojlery Podczas wyjazdu bohaterowie, poznają się na nowo i się w sobie zakochują (albo sobie uświadamiają, że nigdy kochać nie przestali) i wszystko kończy się szczęśliwie. Nie ma tutaj wielkich zwrotów akcji, na początku Filip i Klaudia głównie sobie dogryzają, potem się tolerują, a na końcu okazuje się, że wcale się tak bardzo od czasów swojej przyjaźni nie zmienili. Największą zmianę przechodzi Klaudia – po 15 latach udawania kogoś innego, dochodzi do wniosku, że czas znowu być sobą (oczywiście w tej decyzji duży udział ma Filip). Miła, sympatyczna i ciepła książka, bardzo polecam.

Więcej o: