Fani trzymających w napięciu kryminałów i thrillerów będą zachwyceni tym, co szykuje dla nich Znak! Z początkiem 2023 roku jeden z największych polskich wydawców znacząco poszerza swoją ofertę literatury kryminalnej, inaugurując markę Znak Crime. Wśród planowanych premier znajdą się książki autorek i autorów uwielbianych przez czytelników. Nie zabraknie także porywających debiutów ani światowych bestsellerów. Pierwsza powieść, „Półmistrz" Mariusza Czubaja, ukazała się 11.01.2023 roku i zbiera doskonałe opinie zarówno czytelników jak i koleżanek i kolegów po piórze – „Półmistrza" z przyjemnością czytali już choćby Marek Krajewski, Sylwia Chutnik, Maciej Siembieda czy Robert Małecki.
Kapitan pochylił się nad ciałem i zdjął ręcznik. Abramowski przykucnął. Oblicze Maroczego wykrzywiał grymas, a wąsiki były nastroszone. Z wpółotwartych, nabrzmiałych ust wystawał język. Szyję psychoanalityka zdobił czarny sznur. Abramowski spojrzał w bok. Telefon był wyrwany z gniazdka. A więc to kabel, nie sznur. Najdziwniejsze były jednak oczy. Jedno pozostawało otwarte, drugie czymś zakryto. Przyjrzał się uważniej i dopiero wtedy zrozumiał.
W oczodole umieszczono szachowego piona. Po prostu wbito go, i to na tyle głęboko, że wystawała jedynie podstawa obłożona granatowym filcem.
– Proszę spojrzeć na but – poprosił kapitan.
Abramowski uniósł nogę. W miejscu, gdzie powinna się znajdować podeszwa ortopedycznego buta, ziała dziura. Otwór był na tyle duży, że można było ukryć w nim coś cennego. Ten numer z podeszwą znany był od wieków, ale wciąż chętnie stosowany.
A więc jednak.
Instrukcje, które otrzymał przed rejsem, były właściwe. To właśnie Węgra powinien był odnaleźć. Ale najwyraźniej szukał go ktoś jeszcze. Był pierwszy.
Odkrył skrytkę i ją opróżnił.
Abramowski raz jeszcze popatrzył na oczodół z wbitym weń pionkiem.
– Kto znalazł ciało? – zapytał.
Rozwadowski głową dał znak Kałuży. Podporucznik opowiedział, co wydarzyło się rankiem. Steward pokojowy, przydzielony do tej oraz sąsiednich kabin, próbował się dodzwonić do Maroczego i zmienić godzinę sprzątania. Czasami tak się zdarza, nawet na najlepszych statkach. Ale telefon Węgra milczał głucho. Steward uznał, że linia musi być uszkodzona. Przyszedł, zapukał, a gdy nikt nie odpowiedział, nacisnął klamkę.
– A potem zaalarmował mnie – Kałuża kończył opowieść. – Jest w szoku. Wysłałem go do lekarza, żeby dostał coś na uspokojenie. I zakazałem mówić o tym, co tu zobaczył. – Trzymał ręce w kieszeniach, zapewne chcąc w ten sposób ukryć ich drżenie. Cały czas stał plecami do zwłok.
– Czyli, o ile dobrze rozumiem, wiemy o tym my czterej: panowie, steward i ja – upewnił się Abramowski.
Okładka książki 'Półmistrz' Mariusza Czubaja. Mat. promocyjne wydawcy. mat. wydawnictwa Znak
To była właśnie ta chwila, w której ze zwykłego pasażera transatlantyku przemieniał się w kogoś innego. Patrzył na ciało, jakby takie widoki nie były dla niego pierwszyzną, i na swój sposób poczuł ulgę. Jakby w jednym momencie opuścił go stan niepewności i nieznośnego napięcia.
Zadręczał się przecież myślami, czy kontrakt, na który się zdecydował, ma jakikolwiek sens. Właściwie była to umowa narzucona przez jedną ze stron, a on nie miał większego wyboru. Później nachodziły go rozliczne wątpliwości, wmawiał sobie wręcz, że podczas rejsu nic się nie wydarzy, bo i cóż nadzwyczajnego miałoby się stać, trwał więc, czekał i nie robił sobie wielkich nadziei.
A jednak stało się.
Ten poranek to zmieniał. Ci, którzy go tutaj posłali, mieli swoje powody. I od tej chwili wszystko było już w jego rękach.
Podporucznik potwierdził. Tak. Wiedziało tylko ich czterech.
– To przynajmniej o jeden za dużo – powiedział Abramowski. – Wkrótce dopłyniemy do Dakaru. Niech panowie wysadzą stewarda i załatwią mu rejs powrotny. Bardzo panów o to proszę. Do tego czasu trzeba się nim dobrze zająć. Oczywiście poinformujemy pasażerów o śmierci pana Maroczego, który zmarł z powodów naturalnych.
Miał atak serca.
A potem wydał kilka innych zaleceń. Przede wszystkim chciałby rozejrzeć się po kajucie. A także przejrzeć bagaże Węgra przechowywane w ładowni. O ile takie były. Uprzedził kapitana, że zdejmie z ciała ubranie. Oficerowie spojrzeli na niego zdziwieni, ale nie wdawał się w wyjaśnienia. Maroczego oczywiście pochowa się w oceanie, jak zwykło się czynić w takich przypadkach. Poprosił też o pewne wstawiennictwo. Być może będzie musiał porozmawiać z członkami załogi. A wtedy, aby przełamać lody, powoła się na kapitana Rozwadowskiego. Sam przedstawi się jako detektyw wysłany na ten rejs przez linie oceaniczne. Zachodzi podejrzenie, że po śmierci ktoś obrabował zmarłego. Stąd całe śledztwo. Taką wersję przedłoży. Poza tym byłoby dobrze, gdyby życie na statku toczyło się swoim rytmem.
– Kto zajmuje sąsiednie kabiny? Jedną, to wiem, ten Rumun. Corneliu. Drugim sąsiadem był pułkownik Długopolski. Wojak głuchy jak pień.
Abramowski pokiwał głową. Poprosił oficerów, żeby zostawili go samego.
– To jednak jest niezwykłe. – Rozwadowski poprawił mundur. – To jeden z moich ostatnich rejsów. Wkrótce czeka mnie emerytura. I, powiem panu, wiele widziałem.
Ludzie skakali do oceanu w wyniku afektu miłosnego. Strzelali do siebie z zazdrości. Wariowali i trzeba ich było przywiązywać do łóżka. Raz przytrafiło się groźne uszkodzenie kadłuba i wydawało się, że skończymy jak „Titanic". Innym razem z nieszczelnego zaworu wyciekła ropa i się zapaliła. Ale żeby takie bestialstwo… – Pokręcił głową, jakby wciąż nie wierzył w to, co widzi. – Czy ma pan jakieś przypuszczenia, kto to mógł zrobić?
Corneliu… Staszewski… Tartakower…
– Żadnych – odpowiedział Abramowski.
– Jeśli jednak znajdzie pan sprawcę, proszę nie podejmować samodzielnie jakichkolwiek kroków.
Abramowski zapewnił, że będzie informował o postępach na bieżąco. Jeśli w ogóle takie nastąpią.
Gdy tamci wyszli, wziął się do pracy.
Fragment pochodzi z książki „Półmistrz" Mariusza Czubaja, wydawnictwo Znak 2023.
Audiobook „Półmistrz" Mariusza Czubaja w interpretacji Janusza Zadury jest dostępny w Publio.pl >>