Co słyszy sprzątaczka? Fragment książki "Powierniczka opowieści"

Powieść Brytyjki Sally Page to jeden z tych debiutów, które długo się pamięta. "Powierniczka opowieści" przypomina, że każdy ma jakąś historię do opowiedzenia. Pytanie, czy ma również odwagę się nią podzielić.

Wydana jesienią 2022 r. „Powierniczka opowieści" to historia Janice sprzątającej domy w Cambridge. Ledwo zauważana przez swoich pracodawców kobieta bardzo uważnie słucha historii, które jej mimochodem powierzają. Opowieści praktycznie obcych ludzi podnoszą ją bowiem na duchu w trudnych chwilach.

Czy sama jednak zdecyduje się opowiedzieć swoją historię pani B. – starej dziwaczce, która nie zamierza się tak łatwo poddać?

Niespieszna książka Sally Page zachwyciła nie tylko Brytyjczyków. Do tej pory prawa do publikacji książki zostały sprzedane do 17 krajów.

Zobacz wideo Wywiad z Mirosławem Miniszewskim

Fragment książki „Powierniczka opowieści":

Dziś, gdy Janice sprząta, pani NoNoNo kręci się w pobliżu, co jest niezwykłe, a właściwie bardziej niż niezwykłe, coś takiego działa na nerwy. Janice czuje się z tym bardzo nieswojo. Pani NoNoNo opowiada ogólnie o tym, jak jej minął tydzień, i o sztuce, na którą się wybrała. Mówi do Janice, jakby ona też mogła się wybrać na tę sztukę, a nawet jakby była kimś, kto mógłby się napić cappuccino z ekspresu. To wyraźnie odbiega od normy i gdy pani NoNoNo kontynuuje, Janice czuje się bardzo skrępowana, jest świadoma każdego koła, jakie zatacza na parkiecie specjalnie zaprojektowanym mopem z długą rączką i kaszmirową nakładką. Myśli, że jeśli pani NoNoNo tak jak Mike zapyta ją, jak się miewa, pójdzie po swój płaszcz i zniknie za drzwiami.

Zamiast tego w końcu pani NoNoNo mówi:

– Pani P., mam dla pani propozycję.

Przez jedną absurdalną chwilę Janice się zastanawia, czy pani NoNoNo i pan NieNieNieTeraz są swingersami. Wykonuje przesadnie zamaszysty ruch mopem, żeby odwrócić się plecami do swojej pracodawczyni i ukryć śmiech. Ale nic nie mówi. Nie przychodzi jej do głowy nic, co mogłaby powiedzieć.

Nawet odwrócona plecami do niej Janice czuje, że pani NoNoNo jest podenerwowana (i spoglądając wstecz, Janice myśli, że to powinno ją ostrzec).

– Pani P., wiem, że zawsze miło jest mieć trochę więcej pieniędzy, więc od razu pomyślałam o pani.

Janice ma kompletną pustkę w głowie. O co takiego ją zaraz poprosi? Co mogło sprawić, że aż tak się denerwuje?

– Nie zabierze to pani dużo czasu, a my dobrze pani zapłacimy. Proszę tak zaplanować godziny pracy, by to pani pasowało, pięć czy sześć godzin tygodniowo powinno wystarczyć. Chodzi o to, że moja teściowa bardzo potrzebuje pomocy. Jest po dziewięćdziesiątce i cóż, jej dom… – Pani NoNoNo się wzdryga i jakoś nie jest w stanie dokończyć, ale zaraz uświadamia sobie swój błąd i szybko odzyskuje panowanie nad sobą. – W sumie, to nie jest aż tak źle. Dom jest strasznie zagracony, ale na pewno widziała pani gorsze rzeczy i kiedy już się tym pani zajmie, łatwiej będzie nad tym panować.

Po chwili milczenia dodaje:

– Dom przez ścianę sąsiaduje z college’em i pod wieloma względami jest naprawdę piękny.

Janice dalej sprząta bardzo powoli, próbuje zyskać na czasie.

– Obawiam się, że w tej chwili mam właściwie wszystko pozajmowane. – Tylko na tyle ją stać. – Prawie.

– Ale nie wszystko? – Pani NoNoNo dostrzega swoją szansę i wpycha w drzwi czółenko z krokodylej skóry.

– Cóż, mam zajęte wszystkie dni – próbuje Janice.

– Mogłaby to pani robić w dowolny dzień, dobrze byśmy zapłacili.

Janice zastanawia się przez chwilę. Wygląda na to, że Mike znów stracił pracę, i Janice jakoś się nie wydaje, by to go skłoniło do zaprzestania wizyt w pubie.

Ale pani NoNoNo jeszcze nie skończyła:

– Chodzi o to, pani P., że albo pomożemy jej tam, gdzie jest, albo będziemy musieli znaleźć jej jakiś dom opieki. Nie chcemy tego, ale w wieku dziewięćdziesięciu dwóch lat…

Świetnie. Teraz będzie musiała dodać do swojej listy zmartwień perspektywę tego, że przyczyni się do wyrzucenia staruszki z jej własnego domu do domu opieki, w którym śmierdzi sikami i kapustą.

– Cóż, chyba mogłabym do niej zajrzeć. Ale niczego nie obiecuję.

Pani NoNoNo już jej nie słucha.

– To fantastycznie, pani P., wiedziałam, że można na panią liczyć. Zaraz podam wszystkie szczegóły. – Kilka razy przesuwa opuszkami palców po krawędzi blatu, a potem dodaje: – Musi pani pamiętać, że to bardzo stara kobieta, i na pewno pani zrozumie, jakie potrafią być osoby w tym wieku. Ale wiem, że pani sobie poradzi. Zawsze jest pani taka spokojna i zrównoważona.

To ostatnie ledwie do Janice dociera, bo nagle u jej stóp siada powód, dla którego wciąż przychodzi sprzątać u pani NoNoNo. Powód jej radosnego wyczekiwania. Spogląda na nią mały, rozczochrany foksterier. Ma pełen ekspresji pyszczek i czasami (szczerze mówiąc, to całkiem często) Janice czuje się tak, jakby mówił bezpośrednio do niej. Wyraz jego pyska po prostu zdradza wszystko. A teraz jest niemal gotowa uwierzyć, że wymyśla swojej pani, bo ta z góry zakłada, że wie, jaka jest Janice. Zerka w stronę pani NoNoNo i w tym spojrzeniu Janice słyszy niewypowiedziane słowa: „A skąd masz, kurwa, wiedzieć, jaka jest Janice? Nigdy nawet z nią nie rozmawiasz!".

(…)

Kropelka śliny spada na chodnik parę centymetrów od jej buta. Albo to był bardzo dobry strzał, albo teściowa pani NoNoNo chybiła. Janice stoi, patrząc na drobną starszą kobietę w otwartych drzwiach, i próbuje ignorować siostrę Bernadette, która szepcze w jej uchu: „Cóż, spójrz tylko, w jakim stanie jest ta kobieta". A zaraz potem padają nieuniknione słowa: „Janice, nie chcesz po prostu obrócić się na pięcie i ruszyć tamtą ścieżką?". Janice myśli, że siostra Bernadette ma rację, i to w dwóch sprawach. Czy naprawdę musi tu być? I w co ta kobieta jest ubrana? Wygląda to na jakieś kimono narzucone na męskie sztruksy (kilkukrotnie podwinięte na kostkach), a na głowie staruszka ma czerwony kapelusz ze sztucznymi wisienkami. Wisienki są czymś pokryte, Janice podejrzewa, że pleśnią.

Kobieta mówi ostrym tonem, pięknie artykułuje każde słowo, a potem wypluwa je jak flegmę. Janice myśli, że brzmi jak spikerka BBC z lat pięćdziesiątych, która jest czymś bardzo, ale to bardzo wkurzona.

– Nie potrzebuję pani usług. Nie życzę sobie, aby pani u mnie sprzątała. To mój dom i nikt mi nie będzie dyktował, jak mam go sobie urządzać.

Janice po prostu musi zapytać:

– Skąd pani wie, że to dlatego tu jestem? Że jestem sprzątaczką?

– Cóż, spójrz tylko na siebie, kobieto. – Przy tych słowach starsza pani wskazuje na paczkę worków do odkurzacza i na gumowe rękawice wystające z jej torebki. – Kim innym możesz być?

Janice słyszy pełne dezaprobaty prychnięcie siostry Bernadette. Potem nagle dociera do niej, jakiego koloru jest kimono – to krzykliwy jaskrawy fiolet. Oczywiście zauważyła to już wcześniej, ale tak naprawdę tego nie widziała. Przypomina sobie ten słynny wiersz o starości – coś o noszeniu fioletu, czerwonym kapeluszu i uczeniu się plucia. Szuka w pamięci kolejnego wersu i pyta:

– Mogę spytać, czy wydaje pani emeryturę na brandy i letnie rękawiczki?

Starsza pani w progu przygląda jej się przez dłuższą chwilę, a potem odpowiada już spokojniejszym tonem:

– Lubię brandy, ale nie potrzebuję więcej rękawiczek. – Wpatruje się w Janice jeszcze przez kilka sekund, a potem oświadcza: – Nie zamierzam tolerować głupców w swoim domu. A moja synowa jest najgorszym głupcem z nich wszystkich. – Po tych słowach obraca się na pięcie i powłócząc nogami, znika w przedpokoju.

Janice zakłada, że to znak, by ruszyła za nią, więc wchodzi i zamyka za sobą drzwi.

Ciężko jest minąć wszystkie rzeczy zagracające niewielką przestrzeń: czasopisma, całe ich sterty, kije golfowe, biurkową lampkę z zepsutą podstawą, walizki, wypchaną wiewiórkę, dwie drabiny i coś, co wygląda jak aborygeńska tuba podparta dwoma kijami do snookera. W Janice mimowolnie odzywa się jej praktyczny zmysł – ta kobieta po prostu potrzebuje więcej miejsca na przechowywanie rzeczy. Zastanawia się, czy gdzieś na terenie college’u jest może jakaś zamykana komórka, którą można by wynająć. Starsza pani dociera do końca przedpokoju i Janice widzi, że sięga po dwie kule, które tam ukryła. Gdy opiera na nich ciężar ciała, jęczy z bólu, i do Janice dociera, jakiego wysiłku wymagało od niej wykonanie tej małej pantomimy bez ich pomocy. Zanim skręci w głąb domu, ściąga kapelusz i kimono i rzuca je na podłogę. Dołączają do pozostałych rzeczy zagracających to miejsce. Janice musi się powstrzymać, by się po nie instynktownie nie schylić. Zamiast tego z rozmysłem na nie nadeptuje i z satysfakcją odnotowuje, jak pod jej butem pęka sztuczna wisienka. Nie zamierza pracować dla tej kobiety. Jeśli naprawdę zacznie brakować pieniędzy, może z łatwością znaleźć sobie inną pracę przez któregoś ze swoich stałych klientów.

Fragment powieści „Powierniczka opowieści" Sally Page, przekład: Robert Kędzierski, Anna Krochmal, Insignis Media, Kraków 2022.

Ebook „Powierniczka opowieści" Sally Page jest dostępny w Publio.pl >>

Więcej o: