Pisze się o nich, że nie biorą jeńców, są niezależni, mobilni, przebojowi, a nowe technologie to świat, który znają od kołyski. Tymczasem zoomersi i ich nieco starsi koledzy, milenialsi przeżywają dziś ogromny kryzys samotności.
Rachel DeAlto, specjalistka do spraw relacji międzyludzkich, ekspertka w amerykańskiej edycji programu "Ślub od pierwszego wejrzenia", opisuje historie swoich klientów i klientek. Dlaczego ludzie, którzy są aktywni na każdym z portali społecznościowych, gubią się w relacjach osobistych, nie potrafią się zaprzyjaźnić ani nawiązać dobrych relacji w miejscu pracy? Czy i jak można temu zaradzić
Fragment książki "Bliskość" Rachel DeAlto
Vaughn wszedł na przyjęcie koktajlowe w niezłym nastroju — pomiędzy zupełnym zadowoleniem a ekscytacją. Szefowi bardzo się podobały jego pomysły, był dzień wypłaty i nawet udało mu się pójść w tym tygodniu dwa razy na siłownię. Wiedział, że ta impreza to zło konieczne i że musi się na niej pokazać, by zademonstrować wsparcie dla klienta, ale specjalnie się nad nią nie zastanawiał. Na miejscu będzie przecież jego szef, jak zwykle towarzyski, więc Vaughn nie miał większych obaw. Dopóki w kieszeni sportowej marynarki nie zawibrował mu telefon.
„Utknąłem w biurze. Twój ruch. Nie zawiedź mnie" — napisał mu szef. Jego pierwszy prawdziwy szef. W pierwszej prawdziwej pracy. Na jego pierwszym przyjęciu. Dla jego pierwszego klienta.
Vaughn poczuł, że serce zaczyna mu walić, jakby wcisnął niewłaściwy guzik na stairmasterze, i już wiedział, że impreza okaże się znacznie trudniejsza, niż mu się wydawało — zupełnie jak ćwiczenie na tej piekielnej maszynie. Dostrzegł klienta, byłego zawodowego gracza w futbol amerykański, znanego z rzeczowego podejścia do życia i umiejętności wyczuwania ściemy na kilometr. Vaughn poprawił krawat, usiłując zebrać się na odwagę, i ruszył w stronę klienta przez tłum ludzi, którzy najwyraźniej mieli nad wszystkim kontrolę — na pewno znacznie większą niż on.
Z każdym krokiem na czoło Vaughna występowały nowe krople potu, mimo że na zewnątrz panował mróz. Serce łomotało mu tak głośno, że zagłuszało zarówno muzykę, jak i otaczające go rozmowy. Kiedy znalazł się w pobliżu klienta, wyciągnął rękę, żeby się przedstawić. Zamiast odpowiedzieć tym samym, klient wykrzyknął z entuzjazmem: „Ale się cieszę, że przyszedłeś!", do mężczyzny stojącego na lewo od ramienia Vaughna i wdał się z nim w ożywioną rozmowę.
Czerwony i już nieźle spocony Vaughn z poczuciem odrzucenia wycofał się do baru, gdzie wsadził nos w iPhone’a. „Nie dam rady" — pomyślał, siedząc samotnie. I więcej już nie próbował. Po pewnym czasie wymknął się z imprezy, chociaż nie porozmawiał z klientem, ku sporemu rozczarowaniu szefa — i własnemu.
Okładka książki 'Bliskość'. Mat. promocyjne Wydawnictwo Literackie
Vaughn nie zawsze czuł się aż tak nieswojo w sytuacjach towarzyskich. Jak sam oceniał, jego stan się pogarszał. W istocie wśród członków jego pokolenia — milenialsów, na ogół definiowanych jako generacja urodzona między 1981 a 1996 rokiem — poziom lęku pogłębiał się coraz bardziej.
Ludzie (z milenialsami włącznie) są zaprogramowani na nawiązywanie kontaktów. Na tworzenie więzi społecznych. Mamy potężne mózgi — największe w królestwie zwierząt w porównaniu do naszych rozmiarów. Jak twierdzą antropolodzy, te gigantyczne mózgownice są stworzone do socjalizacji. Jednak w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat stajemy się coraz bardziej indywidualistyczni i coraz mniej towarzyscy mimo mediów społecznościowych łączących cztery miliardy ludzi.
Staliśmy się społeczeństwem o najsłabszych więziach w historii, chociaż dzięki technologii mamy ze sobą największą łączność.
Technologia jest wspaniała, prawda? Umożliwia nam kontakt ze światem bez ruszania się z wygodnej kanapy. Możemy zamówić trzydaniowy obiad, obejrzeć siedem sezonów serialu (który powinien się zakończyć po dwóch) i szukać naszego królewicza czy królewny z bajki, przesuwając kciukiem po ekranie — a to wszystko na swoich telefonach.
Nie korzystamy już nawet z dzwonków do drzwi — chyba że do nagrywania na kamerę każdego, kto podejdzie do naszej posesji na odległość piętnastu metrów. Nikt już do nikogo nie wpada. Dziś piszemy esemesy: „Gdzie jesteś?".
Część z tych zmian zdecydowanie wychodzi nam na dobre. Stawianie granic jest świetne. Prywatność to fenomenalny dar. Jeśli zapukasz do mnie w sobotę o dziewiątej rano, na pewno ci nie otworzę. Nie odbieram też wszystkich telefonów. Uważam, że na świecie są dwa typy ludzi: ci, którzy odbierają, kiedy ktoś dzwoni, i ci, którzy gapią się w ekran smartfona, nie mogąc uwierzyć, że ktoś miał czelność wcisnąć zieloną słuchawkę, zamiast wysłać esemesa. Pewnego dnia skończą się też bezsensowne spotkania. #NieLepiejNapisaćMaila?
Co jednak z naszymi relacjami? Czy nie ucierpią w atmosferze, w której zachęcamy do załatwiania wszystkiego na odległość, posługując się jak najmniejszą liczbą znaków? Okazuje się, że nie jest z nimi najlepiej.
Kontakty społeczne budzą w ludziach lęk.
70 PROCENT osób w wieku od 18 do 29 lat doświadcza fobii społecznej — to najwyższy odsetek wśród wszystkich grup wiekowych.
65 PROCENT milenialsów unika rozmów twarzą w twarz, bo nie wierzy w swoje umiejętności w zakresie interakcji społecznych.
30 PROCENT milenialsów nie chodzi nawet na imprezy i inne wydarzenia, bo boi się, że będzie się czuć nieswojo.
Jakby tych lęków było mało, jesteśmy także strasznie samotni, a te dwie sprawy wiążą się ze sobą. Właściwie jeszcze nigdy nie byliśmy tak samotni jak teraz.
Rachel DeAlto Fot. Oksana Pali
W badaniu Cigny z 2019 roku, w którym zastosowano skalę samotności opracowaną na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles (UCLA Loneliness Scale) — często cytowane i udowodnione statystycznie narzędzie do oceny poziomu samotności — stwierdzono, że czterdzieści pięć procent milenialsów i czterdzieści osiem procent osób z pokolenia Z czuje się samotnych. Dwadzieścia dwa procent milenialsów nie ma przyjaciół. Ani jednego rówieśnika, z którym można dzielić życiowe radości i smutki.
Jeden istotny kontakt tygodniowo nie wystarczy. Samotność jest niebezpieczna. Z często cytowanego badania naukowców z Uniwersytetu Brighama Younga z 2015 roku wynika, że brak mocnych więzi z innymi niesie takie samo ryzyko przedwczesnej śmierci jak wypalanie piętnastu papierosów dziennie oraz dwukrotnie wyższe niż otyłość. W innym badaniu, przeprowadzonym w Wielkiej Brytanii w ciągu siedmiu lat i obejmującym prawie pół miliona osób, stwierdzono, że „izolację społeczną, podobnie jak depresję, można uważać
za czynnik ryzyka pogarszający rokowania osób cierpiących na choroby sercowo-naczyniowe". Samotność więc naprawdę oznacza ból serca. Z twoim na razie wszystko może być w porządku, ale jeśli ta tendencja się utrzyma, sytuacja będzie bardzo niepokojąca.
Skąd się to bierze? Dlaczego to wszystko się dzieje?
Fragment książki „Bliskość. Jak budować dobre relacje w związku, w pracy i z przyjaciółmi" Rachel DeAlto. Przeł. Agnieszka Sobolewska. Wydawnictwo Literackie, 2023.
Ebook "Bliskość" Rachel DeAlto jest dostępny w Publio.pl >>