"Dyrektor generalny". Przeczytaj przedpremierowo początek nowej powieści K.N. Haner

Romans, seks, pieniądze, intrygi - to tematy, których nie zabrakło w nowej powieści K.N. Haner. Publikujemy fragment powieści "Dyrektor generalny", która ukaże się 8 lutego.

Olivia żyje w związku bez miłości. Z partnerem łączą ją tylko seks i niezdrowy finansowy układ. Kocha swoją pracę i spełnia się jako asystentka wiekowego szefa. Nie jest szczęśliwa, lecz ukrywa to za wyuczonym przez lata uśmiechem.

Harry jest wnukiem szefa Olivii i jego spadkobiercą. Właśnie wrócił z podróży po świecie, by pomóc dziadkowi rozkręcić firmę.

Okazuje się, że na pozór niedostępny i oschły mężczyzna trafia na godną siebie przeciwniczkę. Wskutek niefortunnego spotkania w windzie on ma wobec niej dług wdzięczności, a ona musi dochować tajemnicy.

Jeden wyjazd do Paryża zmienia wszystko.

Już w piątek o 12:00 opublikujemy na kultura.gazeta.pl wywiad wideo z pisarką. Będzie go można także wysłuchać jako podcastu "Dobrze czytaj, dobrze słuchaj" Publio.pl

Zobacz wideo "Heaven In Hell". Boczarska i Susinna w historii o miłości, która nie powinna się zdarzyć [ZWIASTUN]

K.N. Haner "Dyrektor generalny", Wydawnictwo Ale! - fragment:

Ostatnie dwie przecznice biegłam w szpilkach, klęłam w myślach na cały świat i miałam wrażenie, że nie może już być gorzej.

A jednak…

Wpadłam do budynku, rozejrzałam się po lobby i od razu ruszyłam w stronę wind. Prawie nigdy z nich nie korzystałam, bo starałam się chociaż minimalnie dbać o kondycję i codziennie robiłam kilka rundek po schodach. W nerwach przeskakiwałam z nogi na nogę, czekając, aż jedna z wind dotrze na parter. Spojrzałam na zegarek. Zebranie rady nadzorczej zaczęło się ponad kwadrans temu, ale moje nerwy nie były spowodowane tym, że przez spóźnienie mogłam zostać zwolniona. Chodziło o to, że nie chciałam zawieść szefa, który traktował mnie bardzo dobrze. To była moja wymarzona praca, uwielbiałam ją. Dawała mi ogromną satysfakcję i wystarczające pieniądze.

Winda przyjechała dosłownie po chwili, weszłam do niej i wcisnęłam numer najwyższego piętra budynku. Odliczałam w głowie sekundy i dokładny czas mojego spóźnienia, ale – jak na złość – gdy drzwi już prawie się zamknęły, ktoś wcisnął guzik i znowu je otworzył. Wywróciłam oczami. Co za pech!

– Dzień dobry. – Uśmiechnęłam się uprzejmie do mężczyzny, który wszedł do środka i stanął naprzeciwko mnie.

Codziennie mijałam się tutaj z wieloma osobami, których imion i nazwisk nie znałam. W tym budynku biura i siedziby miało kilka dużych firm, a ludzie przemykali obojętnie obok siebie.

– Dzień dobry – odpowiedział brunet, a następnie wyciągnął z kieszeni eleganckich garniturowych spodni telefon i zerknął na ekran.

Zauważyłam zdenerwowanie na jego twarzy.

– Pan też spóźniony? – zagadnęłam go i wyciągnęłam dłoń w stronę przycisku zamykającego drzwi.

Mężczyzna chciał widocznie zrobić to samo, bo nasze dłonie się spotkały. Odruchowo cofnęłam rękę i schowałam ją za siebie. Oparłam się o lustro. Dostrzegłam, że mój współpasażer nie wybrał piętra, musiał więc jechać tam, gdzie ja. Przyglądałam mu się dyskretnie, ale zupełnie go nie kojarzyłam. A takiego przystojniaka przecież bym zapamiętała, gdyby u nas pracował.

Czemu pomyślałam, że jest przystojniakiem? Codziennie widywałam takich elegancików w garniturach, ale on miał w sobie to coś. Magnetyzm i siłę. "Na pewno jest samcem alfa", przemknęło mi przez myśl. Tego po prostu nie dało się nie zauważyć.

– Tak. W Nowym Jorku trudno się nie spóźniać – odpowiedział i przewrócił oczami. Uśmiechnęłam się.

Winda nareszcie ruszyła.

Znowu zaczęłam odliczać w myślach, że już za chwilę, już za momencik wyjdę z niej i pobiegnę do sali konferencyjnej, która znajdowała się na końcu długiego korytarza.

I nagle coś strzeliło.

Zazgrzytało.

Na sekundę zgasło światło.

Winda stanęła.

Myślałam, że to jakiś żart.

Spojrzałam na mężczyznę, a on na mnie.

Potem oboje wlepiliśmy wzrok w panel sterujący, który podświetlił się na biało, jedynie przycisk POMOC migał na czerwono.

– To niemożliwe… – wydusiłam i zaczęłam nerwowo uderzać w guzik.

Wcisnęłam go kilkakrotnie, aż w końcu z głośnika usłyszałam głos ochroniarza:

– Proszę państwa, proszę zachować spokój. To chwilowa awaria. Zaraz ponownie uruchomimy windę. – Nie brzmiał przekonująco.

Rzuciłam okiem na telefon. Moje spóźnienie wynosiło już ponad dwadzieścia minut. W dodatku całkowicie straciłam zasięg.

Minęła minuta, potem następna… Po pięciu zaczęłam się naprawdę denerwować. Kolejny raz wezwałam pomoc.

– Możecie nas stąd wyciągnąć?! – warknęłam do głośnika.

– Problem jest odrobinę poważniejszy, niż sądziliśmy. Proszę jeszcze o chwilę cierpliwości – odpowiedział ochroniarz.

– Ja jestem bardzo cierpliwa, proszę pana. Po prostu trudno czuć się komfortowo w windzie zablokowanej na siódmym piętrze! – rzuciłam i zerknęłam na mojego towarzysza, który się nie odzywał.

Stał pod ścianą, miał zamknięte oczy, a dłońmi trzymał się kurczowo poręczy. Tętnica na jego szyi pulsowała coraz szybciej.

Światło znowu zaczęło migać.

Zgasło na ułamek sekundy, potem włączył się tryb awaryjny, a następnie winda osunęła się w dół dosłownie o kilka centymetrów, ale to wystarczyło, bym poczuła strach.

– Wyciągnijcie nas stąd! – wrzasnęłam do głośnika i również chwyciłam się poręczy. Kilka kolejnych minut to były najgorsze chwile mojego życia. Wyobraźnia podpowiadała mi przerażające scenariusze, w których winda zrywa się i roztrzaskuje na dole szybu, a ze mnie i z przystojnego bruneta zostaje wielka krwawa miazga. Chyba naoglądałam się zbyt wielu filmów katastroficznych.

Gdy światło wreszcie przestało migać, dostrzegłam, że mojego współpasażera oblał pot. Mężczyzna miał mokrą twarz, a jego palce zbielały od zaciskania ich na barierce. – Dobrze się pan czuje? – zapytałam, ale nie zareagował. – Halo, proszę pana? – Podeszłam bliżej.

Był blady, jakby zaraz miał zemdleć.

– Duszno tu. Spada poziom tlenu. Udusimy się – odpowiedział z trudem.

Skrzywiłam się.

– To niemożliwe, proszę się uspokoić. – Dotknęłam jego ramienia, a wtedy wreszcie na mnie spojrzał.

– Proszę mnie stąd wyciągnąć… – rzucił błagalnym tonem.

W jego oczach dostrzegłam panikę.

– Mam wodę, musi się pan napić. – Zaczęłam gorączkowo przeszukiwać torebkę, w której było dosłownie wszystko.

Wyjęłam butelkę wody i podałam mężczyźnie.

– Proszę. – Wcisnęłam mu ją w dłoń.

Drżącą ręką ledwo przystawił butelkę do ust. Upił kilka łyków i znów na mnie spojrzał. Nigdy nie widziałam u kogoś takiej reakcji, ale nie trzeba być specjalistą, by zrozumieć, że miał atak paniki. Próbował nad nim zapanować, ale to najwidoczniej nie było takie proste.

– Jak masz na imię? – zapytałam, żeby czymś go zająć.

– Słucham? – Jak ma pan na imię? – powtórzyłam.

– Harry, a pani? – Olivia. – Chwyciłam go za dłoń, która bardzo drżała. – Harry, może usiądziemy? – poprosiłam i kucnęłam, a on osunął się po ścianie.

Zdjęłam szpilki.

– Czym się zajmujesz, Harry? – Starałam się odciągnąć jego myśli od sytuacji, w której się znaleźliśmy.

– Teraz? Próbuję przeżyć… – odpowiedział, i to całkiem poważnie.

Samiec alfa?

Aha.

– Nic się nie stanie. To tylko mała awaria. Zaraz nas wyciągną. – Sama bardzo chciałam w to wierzyć.

– Mam klaustrofobię – wyjaśnił.

Wszystko stało się jasne.

Fobie są trudne do zrozumienia dla kogoś, kto z żadną nie walczył. Ja panicznie boję się pająków i mam lęk wysokości. Na myśl o lataniu zawsze oblewa mnie zimny pot, a start, lądowanie czy turbulencje to dla mnie koszmar.

– Rozumiem, ale ta winda wcale nie jest taka mała. Mieści się tu dwadzieścia osób, a to więcej niż w moim mieszkaniu, które wynajmowałam na studiach – zażartowałam. Spojrzał na mnie i ledwo zauważalnie się uśmiechnął.

– Co studiowałaś? – zapytał.

– Biznes i zarządzanie, a ty?

– Prawo oraz biznes i zarządzanie. Studiowałaś tutaj? Na uniwersytecie?

– Tak, a ty? Zgaduję… Stanford? – zasugerowałam.

– To aż tak widać? – westchnął, ale znów lekko się uśmiechnął.

Jego twarz powoli zaczęła nabierać naturalnych kolorów.

– Drogi garnitur, najnowszy model telefonu, opalenizna świadcząca o tym, że dopiero wróciłeś z wakacji. Na pewno studiowałeś na dobrej uczelni, a ze Stanford wychodzą najlepsi prawnicy. Mam rację?

– Zawsze tak celnie oceniasz nieznajomych w windzie? – zapytał z uśmiechem.

– Trafiłaś w dziesiątkę. Stanford, z wyróżnieniem. Stypendium od pierwszego roku.

– Chwalisz się czy żalisz? – zażartowałam.

– Sam nie wiem… – Wzruszył ramionami.

Nagle winda powoli ruszyła w górę, a z głośników usłyszeliśmy głos ochrony:

– Proszę państwa, awaria została naprawiona. Na ostatnim piętrze czeka na państwa ekipa ratunkowa z medykiem, jeśli jest on potrzebny.

Spojrzałam na Harry’ego, który wyciągnął do mnie dłoń. Przytrzymał mnie, aż założyłam szpilki, a sam poprawił garnitur i upił ostatni łyk wody.

– Medyk nie będzie potrzebny – odpowiedział do głośnika. – Dziękuję. – Zerknął na mnie.

– Nie ma za co. – Uśmiechnęłam się i odgarnęłam za ucho swoje blond włosy.

– Będę wdzięczny, jeśli zostawisz tę sytuację dla siebie. To dla mnie bardzo…

– Jasne, nie martw się o to – zapewniłam go.

– Jestem twoim dłużnikiem. Gdybyś czegokolwiek potrzebowała, to… – Wsunął dłoń za marynarkę i wyciągnął wizytówkę, ale w tej samej chwili dotarliśmy na górę.

Drzwi windy się otworzyły, a za nimi czekała ekipa ratunkowa, ochrona oraz mój przerażony szef.

– Olivia, Harry… Nic wam nie jest?! – odezwał się pan Bennett i od razu do nas podszedł.

Zdziwiłam się, że zna imię mojego towarzysza.

– Nie, wszystko w porządku – odpowiedziałam z uśmiechem i pozwoliłam, by starszy mężczyzna mnie przytulił.

Pan Bennett był moim mentorem. Mimo podeszłego wieku – miał prawie osiemdziesiąt lat – pozostawał aktywny zawodowo, a jego wiedza i doświadczenie były dla mnie bezcenne. To, że mogłam z nim pracować, było naprawdę wyjątkowe.

– Na pewno? – dopytał i spojrzał na Harry’ego.

– Tak, na pewno, dziadku – odparł tamten.

Dziadku? Utknęłam w windzie z wnukiem szefa? Cóż za pokręcony zbieg okoliczności. – Czekałem na was, a tu nagle dostaję informację, że jest awaria windy, a wy w niej, razem… Trzeba sprowadzić techników i sprawdzić każdą z nich. To nie może się powtórzyć! – Pan Bennett spojrzał karcąco na ochronę.

– Oczywiście, zaraz się tym zajmiemy – zapewnił jeden ze strażników i szybko się oddalił.

– Jesteście w stanie uczestniczyć w naradzie?

– Tak, ja tak – zadeklarowałam.

Harry także przytaknął.

– W takim razie chodźmy. Wspaniale, że już się poznaliście. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach – rzucił pan Bennett i ruszył pierwszy.

Szłam zaraz za nim, a za mną Harry.

– Jesteś moim nowym szefem? – zapytałam szeptem, odwracając się do mojego towarzysza z windy.

– Powiedzmy. Zaraz wszystkiego się dowiesz – odpowiedział i mrugnął do mnie.

– Dostanę awans? – rzuciłam żartobliwie.

Wtedy zmierzył mnie od stóp do głów. Tak typowo po męsku, by mnie ocenić. Nawet tego nie ukrywał. Dał mi dziesiątkę? Czy raczej trójkę? Nie wiem czemu, ale nagle zaciekawiło mnie, co dokładnie pomyślał. – Są na to duże szanse – stwierdził, a w jego błękitnych jak laguna oczach dostrzegłam błysk, który sprawił, że oblałam się niespodziewanym rumieńcem.

Jednak samiec alfa.

Odwróciłam się, by patrzeć przed siebie, ale czułam na sobie jego wzrok.

Wzrok mojego, chyba, nowego szefa.

<Reklama> Ebook "Dyrektor generalny" K.N. Haner jest dostępny na Publio.pl >>

Dyrektor generalny - okładkaDyrektor generalny - okładka Ale!

Więcej o: