Samotność często sprawia, że ludzie wzywają karetkę. "On nie jest od tego, by opiekować się starszą panią"

Jarosław Sowizdraniuk przez kilkanaście lat był ratownikiem medycznym. W książce "Ratownik. Nie jestem bogiem" razem z Justyną Dżbik-Kluge pokazują różne strony tego zawodu. - To jest książka z takim dużym znakiem zapytania: jaką rolę oni pełnią w systemie społecznym, nie tylko ochrony zdrowia? - podkreślają.

Jednym z tematów, które pojawiają się w tej książce, są "wezwania do samotności". Zdarzało się, że Sowizdraniukowi i jego kolegom drzwi otwierały kobiety liczące na intymne relacje. Jest jednak oczywiście też inny rodzaj samotności. - Mieliśmy dużo pacjentów, którzy byli samotni, po prostu. Oni sami mieszkali - to jest duży problem wielkich miast, dlatego, że oni są poukrywani w swoich mieszkaniach. To nie są ludzie tak jak młodzi, którzy też są ukryci, ale w sieci, w internecie, w portalach społecznościowych. To są ludzie, którzy naprawdę są samotni, którzy żyją w mieszkaniach, i oni bardzo często szukają jakiegoś kontaktu. Dla mnie też ciągle jest niepojęte, jak oni docierają do momentu, że można pogadać z ratownikami, ale pamiętam mnóstwo takich pacjentów, z którymi byliśmy zżyci. To byli pacjenci, którzy mieli jakieś choroby przewlekłe, u których byliśmy często, ale też byli tacy, którzy mówili " No to wezwę pogotowie, zobaczymy co u nich", i przyjeżdżaliśmy, i rzeczywiście słyszeliśmy: "A to z wami nie pogadam" i ona za godzinę wzywała drugą kartkę, żeby ktoś inny przyjechał - I rzeczywiście ta samotność jest trudna - podkreśla Sowizdraniuk w wywiadzie wideo.

Zobacz wideo

<Reklama> Ebook "Ratownik. Nie jestem bogiem" znajdziesz na Publio.pl >>

- To nie ratownik jest opiekowania się starszą panią, która ma przewlekłą chorobę. To jest książka z takim dużym znakiem zapytania: jaką rolę oni pełnią w systemie społecznym, nie tylko ochrony zdrowia? - zaznacza dziennikarka Justyna Dżbik-Kluge, która dodaje:

On jest 10-12 godzin na dyżurze i może do ciebie przyjechać, do dziecka z bólem brzucha, np. z masowego wypadku, po trzech zgonach, a ty mówisz: "Panie, pan ratuje moje dziecko!". A ten chłop co ma w głowie? To jest fascynujące, jaką musisz być ścianą, mając taki zawód.

W rozmowie, której całość będzie można od 7 kwietnia zobaczyć w Gazeta.pl i posłuchać jako podcastu Publio "Dobrze czytaj, dobrze słuchaj" rozmawiamy także o śmierci, podejściu bliskich ofiar do ratowników i o tym, czym tak naprawdę jest ten zawód. Autorzy mówią też m.in. o pracy ratowników w pandemii, choć - jak podkreślają - nie chcieli, by "Ratownik. Nie jestem bogiem" był tylko o tym okresie ich pracy. Sam Sowidraniuk przez kilkanaście lat był ratownikiem medycznym we Wrocławiu i okolicach. Na czas pandemii wrócił do zawodu.

"Ratownik. Nie jestem bogiem" - o książce

Samobójca, który próbował ratować się w ostatnich chwilach życia. Samotna kobieta pragnąca czułości. Staruszka pozostawiona samej sobie przez rodzinę. Niemowlę duszące się od zwykłego kataru, któremu niedoświadczeni rodzice nie potrafią pomóc. Co łączy te i wiele innych osób? Mieszkańców wielkich miast i zapomnianych wiosek, studentów i księży, sprzedawczynie i profesorów? Ratownik medyczny. Człowiek, który podczas kilkunastogodzinnego dyżuru styka się różnymi osobowościami, zachowaniami i wypadkami.

W czasie pandemii COVID-19 o ratownikach było głośno. Ludzie bili im brawa na balkonach, w mediach podkreślano ich poświęcenie, ale też zdarzało się, że obrzucano ich samochody farbą, krzycząc "roznosiciele zarazy!". Z czym ratownik mierzy się każdego dnia? Jak jest przygotowany do pomocy ludziom, nie tylko po zawałach serca czy wypadkach samochodowych? O tym opowiada książka wydana przez Marginesy.

Więcej o: