Bezdomny dla ratowników to obywatel świata, pijak - troll. "Czarny humor to jest dla nas wentyl bezpieczeństwa"

Kobieta, która umiera w domu z dziećmi na kolanach, mężczyzna, który odchodząc "zepsuł" bliskim Sylwestra, samobójca, który próbował ratować się w ostatnich chwilach życia - z takimi sytuacjami ratownicy medyczni mają do czynienia. Często ratuje ich czarny humor. O tym, i nie tylko, rozmawiamy z autorami książki "Ratownik. Nie jestem bogiem" - Justyną Dżbik-Kluge oraz Jarosławem Sowizdraniukiem.

W ich książce pojawiają się takie określenia jak troll, leżak (pijak), obywatel świata (bezdomny), biały domek (chłodnia dla ciała) czy bilet do nieba (karta zgonu). Brzmi nieczule? - Ten czarny humor to jest wentyl bezpieczeństwa dla nas. My nie mamy innej możliwości, nie możemy zrobić sobie przerwy, nie możemy mieć dwóch tygodni wolnego, iść do psychologa i obgadać, dokopać się, co to było dla mnie, dlatego że musimy jechać dalej. Te wszystkie rzeczy, o których w książce mówimy, "bilet do nieba" czy "biały domek" to jest sposób też radzenia sobie z w tej sytuacji - tłumaczy w wywidzie wideo Jarosław Sowizdraniuk, ratownik medyczny i wykładowca, który na czas pandemii po latach wrócił do zawodu. Dodaje:

My widzimy to człowieczeństwo, ale musisz jakoś się uśmiechnąć. Jeśli mamy trzy albo cztery zgony z rzędu, to nie mam myśleć "to już koniec" nie mogę się załamać. Muszę wyjść z uśmiechem, bo jadę teraz do dziecka, któremu muszę wytłumaczyć, że jestem tu po to, żeby mu pomóc.
Zobacz wideo

"To jest opowieść o sytuacjach krańcowych, opowieść o pokorze, którą ratownik ma w sobie"

Mówią, że chcieli przybliżyć ludziom zawód ratownika medycznego, zależało im na tym, by pokazać w nim człowieka. - Ta nasza książka nie jest sensacyjną opowieścią o tym jak to turboratownik, mając wspaniały sprzęt wbija niczym amerykański texas ranger, texas paramedic i ratuje komuś życie. To jest opowieść o sytuacjach krańcowych, opowieść o pokorze, którą ratownik ma w sobie. To jest opowieść o człowieku w kontakcie z drugim człowiekiem, to jest opowieść o nas - pacjentach, jak się zachowujemy, co pokazujemy często przy ratownikach, z czego nie zdajemy sobie sprawy, co słyszą, kiedy wchodzi do tego domu, w którym coś się dzieje. Z jakim światem on się spotyka. Dla mnie ważne było to, żeby pokazać taką niekoloryzowaną, ale też nie podbiją jakimiś światłami karetki sensacyjną opowieść o życiu i pracy ratowników, tylko na spokojnie uchylić troszkę tego rąbka tajemnicy - mówi dziennikarka Justyna Dżbik-Kluge w rozmowie, którą można obejrzeć także jako podcast Publio "Dobrze czytaj, dobrze słuchaj".

<Reklama> Ebook "Ratownik. Nie jestem bogiem" znajdziesz na Publio.pl >>

"Ratownik nie został stworzony tylko do reanimacji"

- Stan zagrożenia życia to czasami jest strach. To jest to, że nie czujemy się bezpiecznie, to, że czujemy, że nasze życie nagle gdzieś będzie uciekało, bo tak boli nas brzuch i mamy tak wysoką gorączkę, a to dziecko tak płacze dzisiaj wyjątkowo, że za chwilę nam umrze...  - tłumaczy Jarosław Sowizdraniuk. - Wtedy pojawia się ratownik medyczny. On jest właściwie od wszystkiego, jest trochę i kardiologiem, i internistą, i chirurgiem, i neurologiem, i psychiatrą, i psychologiem - kimś, kto po prostu powie "wiesz co, przesadziłeś, dzisiaj przesadziłeś, bo to zupełnie nie wymagało naszej pracy". Myślę, że ta książka też nie jest o tym, że narzekamy na opiekę zdrowotną, że to wszystko nie działa, ale chcieliśmy pokazać ten kontekst. To, do czego ratownik tak naprawdę został stworzony, a został stworzony nie tylko do reanimacji - mówi i dodaje: 

Ratownictwo medyczne czy generalnie medycyna ratunkowa to nie tylko fajerwerk, nie tylko strzały, leki, ale też postępowanie w zaostrzeniach choroby.

- To jest książka z takim dużym znakiem zapytania: jaką rolę oni pełnią w systemie społecznym, nie tylko ochrony zdrowia? - zaznacza Dżbik-Kluge. Znajdziemy w niej nie tylko opowieści "z karety" i słownik używanych przez ratowników terminów, ale także pogłębione rozmowy oraz słowo od Sowizdraniuka o tym, jak udzielać pierwszej pomocy. 

Więcej o: