- Pokazuję pewne patologiczne sytuacje narysowane albo naszkicowane, powiedziałbym grubą kreską, bo tak naprawdę to powieść nie jest odzwierciedleniem jeden do jednego naszej rzeczywistości - podkreśla Ćwirlej. Zobacz fragment rozmowy Marty Koryckiej z autorem powieści kryminalnych, twórcą nowego gatunku literackiego - powieści neomilicyjnej, który tym razem opowiada przede wszystkim o początku nowego cyklu powieściowego, rozpoczętego "Tęczową doliną".
<Reklama>> Audiobooki i ebooki Ryszarda Ćwirleja w Publio >
- To nie jest kryminał z krwi i kości, w którym najważniejszy jest trup, najważniejsza jest krew, najważniejsze jest morderstwo. Tutaj chodzi o coś zupełnie innego - akcja kryminalna wprowadza nas w rzeczywistość i staje się pretekstem do tego, żeby ją zdiagnozować. Żeby popatrzeć, żeby każda osoba czytająca mogła spojrzeć za siebie, rozejrzeć się dookoła i powiedzieć: "Holender! W jakim kraju żyjemy, w jakiej rzeczywistości żyjemy? Czy naprawdę jesteśmy tacy łatwowierni?" - mówi o swojej najnowszej książce. Pisarz dodaje także:
Czytając tę książkę, widzimy to, że ufamy cudotwórcom, że ufamy ludziom, którzy próbują nas oszukać, którzy próbują za wszelką cenę z naszych portfeli wyciągnąć nasze ciężko zapracowane pieniądze, oferując nam ułudę szczęścia. Oferując nam wiarę w to, że możemy być zdrowsi, mądrzejsi, silniejsi, że potrafimy sami ze sobą zrobić porządek w tym naszym bałaganie, który gdzieś tam tkwi wewnątrz nas.
W rozmowie, która pojawi się w całości na Gazeta.pl 5 maja, i której będzie można też wysłuchać jako podcastu Publio "Dobrze czytaj, dobrze słuchaj", rozmawialiśmy również o łamaniu stereotypów w kryminale, Kościele oraz polityce czy tym, jak autorowi nagrywa się audiobook z własną powieścią.
Na jednym z warszawskich osiedli stróż znajduje zwłoki lokatora zastrzelonego we własnym mieszkaniu. W trakcie dochodzenia okazuje się, że tuż przed morderstwem kilka osób widziało bezdomnego kręcącego się w pobliżu kamienicy.
Mniej więcej w tym samym czasie emerytowany policjant dowiaduje się, że jest jedynym spadkobiercą ciotki. A przecież od lat byli skłóceni... Podejrzewa, że coś ze spadkiem jest nie tak, postanawia to wyjaśnić i wyrusza do nadmorskiej miejscowości Chłopy.
Specjalizujący się w dziennikarstwie śledczym reporter dowiaduje się, że w Ustroniu Morskim uzdrowiciel podaje ludziom lekarstwo, które niemal natychmiast stawia na nogi nawet poważnie chorych. Dziennikarz podejrzewa, że to oszustwo i zamierza przyjrzeć się tej sprawie. Tymczasem znachor znika w tajemniczych okolicznościach...