Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych
O czym jest "Naprawiacz"? Miasto czystych i brudnych interesów, plotek, dziennikarzy i chirurgów plastycznych. W jednym z mieszkań policja odnajduje makabryczny obraz utworzony z fragmentów ludzkiego ciała. Nigdzie nie ma jednak reszty ofiary. Wkrótce z mediami kontaktuje się morderca... Oto fragment powieści:
Maks spojrzał jeszcze raz na tekst. W jego ocenie był dobry i mocny, cholernie mocny. Opisał w nim kolejne zdarzenia, do których doszło w ostatnim czasie, i rzetelnie nakreślił swoje relacje z mordercą. Już chciał wysyłać artykuł do Niny, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
– Marta! – zawołał i ruszył pędem do przedpokoju.
Przekręcił zamek i szarpnął za klamkę. Na korytarzu stał zakapturzony olbrzym. Na rękach trzymał nieprzytomną Martę.
– Jezu... – jęknął Bryt.
– Odsuń się – polecił mężczyzna i zrobił krok do przodu. Bryt usunął mu się z drogi, a tamten wniósł Martę do mieszkania. Jego twarz ginęła w czeluściach kaptura.
– Połóż ją w sypialni – zaczął Bryt. – Tamte drzwi...
– Wiem, gdzie śpicie. Zamknij drzwi i chodź za mną.
Maks wykonał polecenie. Idąc za nieznajomym, spojrzał w stronę wiszących noży kuchennych.
– Weź nóż, jak chcesz – odezwał się głos spod kaptura. – Mogę cię zabić z nim i bez niego.
Olbrzym położył śpiącą Martę na łóżku i stanął obok. Maks usiadł na skraju materaca i chwycił ją za rękę. Dziewczyna była blada, wiotka. Przez to wydała mu się tak rozdzierająco bezbronna. Oddychała płytko, prawie niezauważalnie. Mimowolnie zaczął szukać tętna na jej nadgarstku.
– Czy ona...
– Za godzinę będzie okej. Nie dzwoń po żadne pogotowie, bo jeszcze spaprają sprawę. Nieodpowiednie leki mogą jej zaszkodzić. Obudzi się sama i szybko dojdzie do siebie. Rozumiesz?
– Rozumiem. – Bryt przełknął ślinę. – Czemu przyszedłeś?
– Dotrzymuję słowa – odpowiedział mężczyzna szeptem.
Maks popatrzył na zakapturzoną postać. Facet miał ze dwa metry wzrostu. Pod ciemną bluzą odznaczały się olbrzymie barki, szeroki tors i silne ramiona. Na stopach miał jaskrawozielone buty do biegania.
– Oddaję ci ją, bo jestem... zadowolony z tego, co napisałeś – wyjaśnił.
– Dlaczego to robisz? Dlaczego zabijasz?
Mężczyzna nie odpowiedział. Maks w przelocie zobaczył twarz mordercy: jasnoniebieskie oczy, prosty nos, zarys kwadratowej szczęki. Znieruchomiał ze strachu.
– Dotrzymałem słowa, ale... nie licz na wywiad. Za wcześnie na to.
Bryt był przerażony.
– Mogłeś ją gdzieś zostawić – powiedział drżącym głosem, wyciągając papierosa – a jednak przyszedłeś osobiście. To znaczy, że chcesz rozmawiać, prawda?
– Nie pal przy mnie, nie w pomieszczeniu – zakazał tamten.
Bryt schował zapalniczkę, ale zostawił peta w ustach. Drążył dalej:
– Czemu tak kombinujesz? Jeżeli już musisz zabijać, to nie lepiej dać komuś w łeb młotkiem i porzucić zwłoki w krzakach? Po co to wszystko?
– Po coś, co jest... ważne. – Mężczyzna ruszył do wyjścia.
– Wiesz... ludzie nadali ci imię. – Bryt spojrzał na niego wyczekująco.
– Wiem, przecież sam o tym pisałeś. Mówią na mnie Naprawiacz.
– Podoba ci się?
– Nie wiem. – Mężczyzna się odwrócił. – A tobie?
– To bez znaczenia. Ale to, co robisz z tymi kobietami, zdecydowanie mi się nie podoba.
W ułamku sekundy mężczyzna złapał Maksa za szyję i podniósł jak piórko. Jego nogi zadyndały kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią.
– Jezu – wycharczał, z trudem łapiąc oddech. Oczy zaszły mu mgłą. – Puść!
– Nigdy nie próbuj oceniać tego, co robię. – Morderca postawił go na ziemi. – Masz pisać. Jeżeli o tym zapomnisz... podzielisz los tamtych. Na mnie już czas.
Przed wyjściem mężczyzna zatrzymał się i wskazał dłonią w gumowej rękawiczce na otwarty laptop Bryta.
– Artykuł na jutro?
– Zaraz wysyłam. Czy chcesz...
Naprawiacz zbiegł po schodach. Maks chwycił za telefon i wybrał numer.
– Co z Martą? – spytał Sztiel.
– K***a, on tu był! Był tu! Oddał mi ją.
– W jakim jest stanie?
– Śpi, ale nie wiem, czym ją naćpał! To wszystko idzie za daleko... za daleko, kurwa, ja p***ę!
– Uspokój się, Bryt, jadę do ciebie.
Maks się rozłączył. Popatrzył na nieprzytomną dziewczynę. Strach o nią i skrajne emocje całkowicie pozbawiły go sił. Miał dość tego całego gówna, to wszystko było ponad jego siły, niszczyło go i przerażało coraz bardziej. Przecież ten s***wiel mógł zabić Martę, mógł zabić też jego... Bryt opadł ciężko na kolana, ukrył twarz w dłoniach i zaczął łkać.
Ana zamknęła samochód i ruszyła przez wyłożony starymi kamiennymi płytami szkolny parking. Idąc w stronę budynku, mijała liczne grupki młodzieży. Omiotła wzrokiem gmach liceum. Wymarzona miejscówka dla seryjnego mordercy – pomyślała. Budynek był paskudny. Ściany szare i odrapane, rynny przeżarte brązową rdzą. Wszędzie widniały wulgarne napisy namazane farbami w spreju. Całość przypominała bardziej zakład karny niż miejsce do nauki.
Obok wejścia stało dwóch chłopaków.
– Panowie – zagadnęła przyjaźnie Ana – gdzie znajdę dyrektora?
– Na pierwsze piętro trzeba iść, psze pani – odpowiedział niski grubasek z czerwoną twarzą.
– Albo do Andżeli – dodał drugi, wskazując bar po drugiej stronie ulicy.
– A co on tam... obiady jada?
– Tam raczej słabe szanse, że obiady. Tam tylko gorzała i piwo, psze pani. – Grubasek się zaśmiał.
– Nasz dyrektor jest spoko, ale musi się napić od czasu do czasu. Dużo przeszedł – zawtórował koledze wyższy.
<Reklama> Ebook i audiobook "Naprawiacz" Piotra Kuźniaka są dostępne na Publio.pl >>
Ana spojrzała na nich zdziwiona. Nie wyglądali na trudną młodzież, ale sposób, w jaki wyrażali się o dyrektorze, dał jej do myślenia. Nie żartowali z niego. W ich głosie pobrzmiewało coś na kształt współczucia.
– To według was normalne? – spytała.
Grubasek uśmiechnął się i wyszeptał:
– Raczej nie, ale nikt normalny nie chce tu pracować. To popieprzone miejsce. Ten morderca tu uczył...
– Obcinacz Głów?
– To tutaj się wszystko zaczęło – odrzekł poważnie.
Ana postanowiła zostać jeszcze chwilę.
– Co tu się stało? Wiecie coś?
– Wszyscy wiedzą, psze pani. – Grubas wzruszył ramionami. – Nauczyciel z tej szkoły obcinał łby laskom, a potem bzykał ciała.
– Jezu. – Ana udała zszokowaną. – Ale to chyba było dawno temu?
– A pani z gazety?
– Nie. Ale to ciekawe. Szkoła nadal żyje tymi wydarzeniami?
– A czym mamy żyć? Przecież tutaj może być wylęgarnia takich jak on. Wszyscy siedzimy na bombie, która kiedyś pie***nie.
– Czy uczniowie go lubili? – spytała ostrożnie.
– Uwielbiali – odparł chłopiec z podziwem. – Profesor Pierwoch podobno miał... no...
– Charyzmę – podpowiedział jego kolega.
– O, no właśnie. Minęło z dwadzieścia lat, a i tak wszyscy mówią tu tylko o nim.
– Myślicie, że mógł mieć wśród uczniów następców? No wiecie... naśladowców?
Gruby chłopak spojrzał jej prosto w oczy i po chwili namysłu powiedział:
– Nie zdziwiłbym się. Niech pani zapyta dyrektora. On go znał.
– To gdzie dokładnie znajdę dyrektora?
– No albo w barze, albo w środku. Musi pani wejść na pierwsze piętro i iść korytarzem w prawo do końca.
– Spróbuję w środku. Dzięki.
Zostawiła chłopaków i niedługo później stanęła przed gabinetem, na którego drzwiach wisiała tabliczka z napisem "Jan Godowski. Dyrektor".
Zapukała do drzwi.
Naprawiacz - okładka materiały promocyjne - Znak