Deborah Ball, wieloletnia korespondentka "The Wall Street Journal", przeprowadziła setki rozmów z członkami rodu Versace, kochankami Gianniego, jego rywalami w interesach, modelkami, którym pomógł osiągnąć międzynarodową sławę, a także ikonami świata mody, w tym z legendarną redaktorką "Vogue’a" Anną Wintour.
Do mniej więcej 1990 roku top modelki takie jak Naomi, Christy czy Linda nie marzyły nawet o występach na wybiegu. Branża była tradycyjnie podzielona na dwie odrębne kategorie. Modelki pracujące na pokazach wyróżniały się sylwetką – ładnymi ramionami, wąską talią, chłopięco szczupłymi biodrami i nader długimi nogami – która pozwalała korzystnie prezentować ubrania od projektantów, lecz ich twarze zazwyczaj nie były wystarczająco atrakcyjne, by pojawiać się w reklamach w czasopismach. Z kolei modelki występujące na stronach magazynów miały śliczne buzie, rzadko kiedy były jednak wystarczająco szczupłe i wysokie, by obnosić się z malutkimi kreacjami na wybiegach. Co więcej, projektanci płacili zdecydowanie zbyt mało, by zachęcić je do uczestnictwa w pokazach. Pod koniec lat osiemdziesiątych Christy Turlington otrzymała około ośmiuset tysięcy dolarów za dwanaście dni zdjęć do kampanii reklamowej kosmetyków Maybelline, tymczasem za udział w pokazie mody w Mediolanie otrzymywało się mniej więcej półtora miliona lirów, czyli równowartość tysiąca dolarów. Nerwy i wysiłek związane z pracą na wybiegu nie były warte czasu i pieniędzy top modelek.
Lecz Donatella, która niezmordowanie wciągała kolejne sławy w orbitę wpływów Versace, dostrzegła nadarzającą się okazję. U schyłku lat osiemdziesiątych zdała sobie sprawę, że trzy nowe dziewczyny – Christy, Naomi i Linda – skupiają na sobie uwagę mediów w stopniu dotychczas w tej branży niespotykanym. Spragnieni czegoś świeżego reporterzy specjalizujący się w życiu gwiazd wzięli je na celowniki i wkrótce nazwali "trójcą".
Jako pierwsza z trójki rozgłos zdobyła Christy, urodzona w Kalifornii córka pilota i pochodzącej z Salwadoru byłej stewardesy. Dzięki czystemu, inteligentnemu obliczu była uosobieniem wyrafinowanej amerykańskiej piękności, prędko też stała się ulubienicą Stevena Meisela, awangardowego fotografa i protegowanego Anny Wintour.
Naomi Campbell i Christy Turlington w 1993 roku By John Barrett/PHOTOlink.net/East News
Druga z nich, Linda, była córką robotnika z fabryki samochodowej koncernu General Motors w kanadyjskiej prowincji Ontario i wyróżniała się eleganckim, kocim wyglądem. Jej kariera wystartowała w momencie, gdy wyszła za mąż za szefa potężnej agencji modelek, który wypromował ją wśród czołowych fotografów, głównie właśnie u Meisela.
Trzeciej – i o kilka lat młodszej od pozostałych – pisane było pewnego dnia przyćmić towarzyszki i stać się prawdziwą supergwiazdą. Naomi Campbell urodziła się w południowym Londynie, po niewłaściwej stronie Tamizy, i została wychowana przez samotną matkę, tancerkę egzotyczną jamajskiego pochodzenia. Jako nastolatka sama pragnęła zostać tancerką, matka zaś oszczędzała każdy grosz, by móc zapisać smukłą córkę do szkoły tanecznej w centrum Londynu. Pewnego dnia w 1985 roku, gdy piętnastoletnia Naomi kupowała buty do stepowania na londyńskim West Endzie, wypatrzył ją agent modelek. Na widok jej ciepłej karnacji w odcieniu toffi, wąskich oczu i szerokiego uśmiechu poczuł się jak rażony piorunem. Niebawem Naomi zadebiutowała w brytyjskiej edycji magazynu "Elle".
Na sesję zdjęciową stawiła się z zaledwie dwiema rozmazanymi fotografiami z polaroida, lecz z miejsca udało jej się oczarować redakcję. Wkrótce, podczas zdjęć w Londynie, Naomi poznała Christy. "Miała na sobie licealny mundurek – wspominała później Amerykanka. – Była naprawdę urocza". Kiedy Naomi przeprowadziła się do Nowego Jorku, Christy przedstawiła ją najważniejszym redaktorom czasopism oraz fotografom, w tym Stevenowi Meiselowi. Z nastaniem 1988 roku Meisel zaczął urządzać wspólne sesje zdjęciowe dla całej trójki. Razem tworzyły mieszankę wybuchową. Nie wszystkie modelki dobrze prezentują się razem, lecz odmienna uroda tych akurat trzech dziewczyn wzajemnie się uzupełniała. Niebawem czasopisma rezerwowały je wszystkie naraz.
Do tego czasu Naomi stała się ulubienicą nowojorskich amatorów nocnego życia. W jeden wieczór potrafiła zaliczyć nawet pięć różnych imprez i klubów, a jej ciekawe życie skupiało uwagę tabloidów.
W 1987 roku, jako zaledwie siedemnastolatka, poznała bokserskiego mistrza wagi ciężkiej Mike’a Tysona, z którym potajemnie zaczęła się spotykać. Kiedy na początku 1989 roku upubliczniła ich związek, pojawiając się w pierwszym rzędzie widowni na jednej z jego walk, wzbudziło to ogromne zainteresowanie mediów. Dzięki romansowi z Tysonem zagościła w świetle medialnych jupiterów, zaś jej późniejszy związek z Robertem De Niro już na stałe umieścił ją w centrum zainteresowania. We wrześniu 1990 roku jako pierwsza czarnoskóra kobieta pojawiła się na okładce wrześniowego wydania "Vogue’a" – najważniejszego numeru w całym roku, poświęconego kolekcjom na jesień. Jakby tego było mało, ku uciesze paparazzich Naomi, Christy i Linda często wspólnie ruszały imprezować.
Christy przedstawiła Naomi Donatelli, która dojrzała w modelkach wyjątkową okazję, o ile tylko zdołałaby wykorzystać nienasycenie ze strony tabloidów do własnych celów. Co więcej, popularność "trójcy" wśród najbardziej wpływowych fotografów i redakcji czasopism dawała sposobność, by zwiększyć zainteresowanie amerykańskich mediów kreacjami autorstwa jej brata.
Naomi Campbell w Warszawie w 1994 roku Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
– Gianni, musimy ściągnąć te dziewczęta na nasze pokazy – zawyrokowała podekscytowana Donatella po powrocie z jednego z wypadów do Nowego Jorku. – Są niesamowicie atrakcyjne. Po prostu m u s i m y zarezerwować je na pokaz.
– Ty chyba oszalałaś! – odparował. – Spójrz tylko na nie! Nie mają odpowiedniej sylwetki. Jakże bym mógł je w ogóle ubrać?
Faktycznie, wszystkie trzy cechowały się obfitym biustem, biodrami i pupą – co było rzeczą u tradycyjnych modelek z wybiegu niespotykaną. Nie miały też najmniejszego pojęcia o stosowanym podczas pokazów osobliwym sposobie chodzenia, polegającym na tym, że modelka wyrzuca biodra do przodu, zaciskając przy tym pośladki. Do tego dochodził opór ich agentów wobec przedstawionej przez Donatellę oferty.
David Brown, agent top modelek, który w 1981 roku rozpoczął pracę w Mediolanie, wspominał: "Ściągnięcie dziewcząt graniczyło z niemożliwością, ponieważ gaże były niskie, a wiele dziewczyn było za dużych. Poza tym one same nie przywiązywały wagi do marketingowego znaczenia takich pokazów".
Lecz przeczucie Donatelli było słuszne. Wedle relacji Nunzia Palamary, wczesnego współpracownika domu mody Versace, "Donatella ciągle była w rozjazdach, podczas gdy Gianni spędzał weekendy nad jeziorem Como. To właśnie Donatella sprowadziła Kate Moss", słynną brytyjską filigranową modelkę. "Gianni spytał: «Cóż to za chudzina?», na co Donatella odparła: «Zobaczysz, za dwa lata będziesz mnie błagał, żebym ściągnęła ją za wszelką cenę»".
Donatella poczęła urabiać agentów trzech modelek, proponując trzykrotne i większe przebicie regularnych stawek za pokaz. Do tego czasu sama zdążyła zaprzyjaźnić się z członkiniami "trójcy", biorąc z nimi udział w nowojorskich imprezach i bankietach. Obiecywała im względy dotychczas w przypadku modelek niespotykane: przeloty samolotem Concorde, najlepsze apartamenty (w żadnym wypadku nie zwykły pokój) w pięciogwiazdkowych hotelach Mediolanu, darmowe ubrania, samochody i szoferów do ich dyspozycji. Kiedy już zdołała ściągnąć modelki do stolicy Lombardii, przez kilka dni raczyła je luksusami Villi Fontanelle, wyciągała na przyjęcia i kolacje w swoim prywatnym apartamencie, nocami zaś zabierała do najmodniejszych dyskotek Mediolanu. Wkrótce panie przystały na jej propozycję.
Ich pojawienie się na wybiegu w pokazach Versace zapoczątkowało epokę, w której supermodelki zyskały tak wielką sławę, że rozpoznawano je po samym imieniu. Do tak przebojowej drużyny Donatella dołączała kolejne dziewczęta: Carlę Bruni, Helenę Christensen, Claudię Schiffer (nieziemską blondynkę z Niemiec, której agent nie pozwolił wziąć udziału w wideoklipie "Freedom" George’a Michaela), a także Cindy Crawford. Nie wszystkie z nich zachowywały się na wybiegu swobodnie: pomimo wzmożonych wysiłków ekipy Versace nie udawało im się oduczyć Claudii Schiffer jej niepewnego podrygu.
Claudia Schiffer w Polsce w 1995 roku Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
"Byliśmy zmuszeni przydzielać Claudii buty bez obcasów, bo nie potrafiła się na nich poruszać – wyznał Angelo Azzena. – Było z niej brzydkie kaczątko. Docierała na koniec wybiegu, obracała się i stawała z miną «gdzie ja jestem?». Ale Gianniemu to nie przeszkadzało. Claudia była wszak na okładce amerykańskiego «Vogue’a»".
Dom Versace. Nieznana prawda o geniuszu, morderstwie i przetrwaniu materiały promocyjne - Marginesy