Nagrodzona Pulitzerem historia ojca bomby atomowej. Przeczytaj, zanim obejrzysz film "Oppenheimer" [FRAGMENT]

Film "Oppenheimer" ma polską premierę 21 lipca. Oczekiwania są ogromne - zarówno względem reżysera Christophera Nolana jak i gwiazdorskiej obsady z Cilianem Murphym i Emily Blunt na czele. Sama historia jednego z najbardziej genialnych umysłów pierwszej połowy XX wieku jest bowiem pełna wzlotów i upadków, wielkich sukcesów i mierzenia się z ich konsekwencjami. To wszystko opisali Kai Bird i Martin J. Sherwin w nagrodzonej Pulitzerem książce "Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej". Poniżej publikujemy jej fragment.

Generał Groves zgodził się z propozycjami podpułkownika Lansdale'a. Zmierzał pozostawić Oppenheimera na stanowisku dyrektora naukowego projektu, lecz Lansdale miał go wciągnąć w swoją siatkę kontrwywiadowczą.

Zobacz wideo Piotr Adamczyk, czyli Chopin, papież i Dresowa Mafia. Co dalej? [Popkultura Extra]

Nic dziwnego, że Pash żywo sprzeciwiał się tej subtelnej rozgrywce, jednak 20 lipca 1943 roku Groves nakazał wydziałowi zabezpieczenia kontrwywiadowczego Projektu Manhattan wydanie Oppenheimerowi świadectwa bezpieczeństwa. Miało to nastąpić "niezależnie od informacji posiadanych na temat pana Oppenheimera. Jego osoba ma absolutnie kluczowe znaczenie dla projektu". Pash nie był jedynym oficerem, w którym po tej decyzji zawrzała krew. Adiutant Grovesa, ppłk Kenneth Nichols, informując Oppenheimera, że wydano mu świadectwo bezpieczeństwa, nie omieszkał go ostrzec: "W przyszłości radzę unikać widywania się z pańskimi kontrowersyjnymi przyjaciółmi i niech pan pamięta, że gdy tylko opuści pan Los Alamos, będziemy pana śledzić". Nichols był bardzo nieufny wobec Oppenheimera, ponieważ uważał, że zatrudniając w Los Alamos "niepewnych" ludzi, stwarza on zagrożenie dla ochrony tajemnicy. Im częściej Nichols spotykał Oppiego, tym bardziej nim pogardzał. To, że Groves nie tylko nie podzielał tych uczuć, lecz ufał fizykowi, drażniło go i jeszcze bardziej wzmacniało jego niechęć.

Bombę atomową, która była efektem działań projektu 'Manhattan', zrzucono na Nagasaki 9 sierpnia 1945 roku (fot. Shutterstock)Bombę atomową, która była efektem działań projektu 'Manhattan', zrzucono na Nagasaki 9 sierpnia 1945 roku (fot. Shutterstock) Bombę atomową, która była efektem działań projektu 'Manhattan', zrzucono na Nagasaki 9 sierpnia 1945 roku (fot. Shutterstock)

Oppiego nie można było się pozbyć, lecz inni – na przykład jego protegowany Rossi Lomanitz – byli bardziej bezbronni. 27 lipca 1943 roku ten dwudziestojednoletni fizyk został wezwany do biura Ernesta Lawrence’a, gdzie dowiedział się, że ma objąć kierownictwo pracowni w Radiation Laboratory. Jednak trzy dni później, wskutek raportu Pasha, Lomanitz dostał list polecony z komisji poborowej nakazujący mu stawienie się następnego dnia na badania lekarskie. Natychmiast zadzwonił do Oppenheimera do Los Alamos i powiedział, co się stało. Tego samego popołudnia Oppie wysłał telegram do Pentagonu: "Popełniono wielki błąd. Lomanitz jest obecnie jedyną osobą w Berkeley, która może objąć to stanowisko". Mimo tej interwencji Rossi został wkrótce wcielony do wojska. Kilka dni później Lansdale wpadł do biura Oppenheimera w Los Alamos na dłuższą pogawędkę. Pułkownik ostrzegł fizyka, by nie próbował więcej pomagać Lomanitzowi, stwierdził, że jest on winny "uchybienia, którego nie można zapomnieć ani wybaczyć", i że nawet po podjęciu pracy w Radiation Laboratory nadal prowadził działalność polityczną. "Diabli mnie biorą", powiedział Oppenheimer i wyjaśnił, że Lomanitz obiecał mu, iż jeśli zostanie wciągnięty do programu budowy bomby, powstrzyma się od polityki.

Kiedy kilka dni później obaj rozmawiali o partii komunistycznej, Lansdale stwierdził, że jako oficera wywiadu nie interesują go czyjeś poglądy polityczne, a jedynie kwestia zapobiegania przedostawaniu się tajnych informacji do osób niepowołanych. Był zaskoczony, gdy Oppenheimer nie zgodził się z nim, żywo stwierdzając, że nie życzy sobie pracować z kimś, kto jest nadal członkiem partii komunistycznej. Według sporządzonego przez Lansdale'a sprawozdania z rozmowy, Oppenheimer wyjaśnił, że "wówczas zawsze będzie problem z lojalnością" i że w partii komunistycznej obowiązuje "bardzo sztywna dyscyplina, co nie pozwala na pełną lojalność wobec programu". Oppie wyjaśnił, że ma na myśli jedynie obecnych członków partii. Byli członkowie to zupełnie inna sprawa. Robert wiedział, że w Los Alamos pracuje kilku byłych członków partii.

Książka 'Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej'Książka 'Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej' Mat. promocyjne wydawnictwa Replika

Zanim jednak Lansdale zdążył zapytać go o ich nazwiska, rozmowa została przerwana, gdyż ktoś wszedł do pokoju. Pułkownik miał potem dziwne wrażenie, że jego rozmówca "chciał dać do zrozumienia, iż był kiedyś członkiem partii, lecz na dobre zerwał z nią, kiedy zaangażował się w tę pracę". Lansdale uważał, że Oppenheimer "wykazuje wszelkie oznaki szczerości". Używał "wyjątkowo subtelnych aluzji", lecz starał się wyjaśnić swój punkt widzenia. W następnych miesiącach obaj panowie ścierali się od czasu do czasu w sprawach związanych z ochroną tajemnicy, lecz Lansdale zawsze uważał Oppenheimera za lojalnego i oddanego krajowi Amerykanina.

Jednak Oppie po tej rozmowie był pełen obaw, bowiem mimo jego interwencji Lomanitz musiał opuścić Rad Lab. Nie wiedząc, o jakie "uchybienia" mogło chodzić, zakładał, iż chodzi o związek zawodowy zorganizowany z ramienia FAECT. Przypomniał sobie, że George Eltenton – inżynier z Shella, za którego namową Chevalier skłaniał go do przekazywania Rosjanom informacji o projekcie – także był członkiem FAECT. Oppie nagle zrozumiał, jak wielka wagę miała rozmowa o propozycji Eltentona, prowadzona przed sześcioma miesiącami w kuchni z Chevalierem. Spotkanie z Lansdale'em skłoniło go do podjęcia brzemiennej w skutki decyzji. Uznał, że o działalności Eltentona należy poinformować władze.

Generał Groves i Robert Oppenheimer. Wojskowy i naukowy szef programu ManhattanGenerał Groves i Robert Oppenheimer. Wojskowy i naukowy szef programu Manhattan Fot. domena publiczna

Generał Groves powiedział później FBI, że Oppenheimer po raz pierwszy rozmawiał z nim o Eltentonie na początku lub w środku sierpnia. Jednak na tym się nie skończyło. 25 sierpnia, w czasie związanej z projektem wizyty w Berkeley, Robert poszedł do biura porucznika Lyalla Johnsona, oficera kontrwywiadu w Rad Lab, i po krótkiej dyskusji na temat Lomanitza powiedział Johnsonowi, że pewien człowiek o nazwisku Eltenton, pracujący w Shell Development Corporation, aktywnie działa w FAECT i że należy go śledzić. Dał do zrozumienia, iż Eltenton może próbować uzyskać informacje o pracach Rad Lab. Na tym skończył i wyszedł. Porucznik Johnson natychmiast zadzwonił do swego przełożonego, pułkownika Pasha, który kazał mu sprowadzić Oppenheimera następnego dnia na przesłuchanie. W ciągu nocy w podstawie stojącego na biurku Johnsona telefonu zainstalowano mikrofon połączony z magnetofonem w sąsiednim pokoju.

Następnego dnia Oppenheimer zjawił się na przesłuchaniu, którego konsekwencje okazały się bardzo poważne. Zdumiał się, gdy w biurze Johnsona przedstawiono mu Pasha, którego nie znał, lecz którego sława już do niego dotarła. Kiedy trzej mężczyźni usiedli, stało się jasne, że przesłuchanie będzie prowadził Pash.

 Zobacz ebook "Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej" w Publio >>

Zaczął z wyraźną uniżonością: "To dla mnie wielka przyjemność […]. Generał Groves obarczył mnie pewną odpowiedzialnością. To tak, jakby mieć dziecko, którego się nie widzi, na odległość. Nie zamierzam zabierać panu zbyt wiele czasu".

"To żaden kłopot – odpowiedział Oppenheimer. – Jestem do dyspozycji".

Kiedy Pash wypytywał go o wczorajszą rozmowę z porucznikiem Johnsonem, Oppenheimer wszedł mu w słowo i zaczął mówić o tym, co, jego zdaniem, miało być tematem rozmowy, czyli o Rossim Lomanitzu. Wyjaśnił, że nie wie, czy powinien rozmawiać z Rossim, lecz chciałby mu zwrócić uwagę, iż za dużo gada. Pash przerwał mu, mówiąc, że ma poważniejszą sprawę. Czy "inne grupy" interesowały się Radiation Laboratory?

"Tak, sądzę, że tak – odpowiedział Oppenheimer – lecz nie mam na ten temat informacji z pierwszej ręki". Później powiedział jednak: "Domyślam się, iż pewien człowiek, którego nazwiska nigdy nie słyszałem, przez pośredników dał do zrozumienia ludziom zaangażowanym w projekt, że bez groźby ujawnienia, skandalu czy czegoś w tym rodzaju może przekazać dalej dostarczone mu informacje".

Fragment pochodzi z książki "Oppenheimer. Triumf i tragedia ojca bomby atomowej", Kaia Birda oraz Martina J. Sherwina, przeł. Janusz Błaszczyk, Replika 2022.

Więcej o: