Olga Tokarczuk rzadko wypowiada się publicznie o polskiej polityce. Autorka dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi zrobiła jednak wyjątek i rozmawiała z brytyjskim "Guardianem". Jest w pełni świadoma tego, że jej słowa będą od razu skrytykowane przez władze w Polsce. "Dziennikarze podlegli władzy będą stygmatyzować moje wypowiedzi, trolle rozpoczną na nowo kampanię nienawiści" - powiedziała w "Guardianie".
Zdobywczyni Nagrody Nobla w 2018 roku zabrała jednak głos w sprawie nadchodzących wyborów. Nie ukrywa, że ma nadzieję na zmianę władzy. Wyjaśniła międzynarodowym czytelnikom, co z jej perspektywy dzieje się w Polsce.
Olga Tokarczuk w rozmowie z "Guardianem" nie ma wątpliwości, że obecna władza przybliża Polskę do rządów autorytarnych. Wyraziła też nadzieję na polityczną zmianę w kraju i odstąpienie od antypostępowego i antyobywatelskiego trendu, jaki w ostatnich latach dokonuje się w Polsce:
Jeśli w Polsce zmieni się władza, to mam nadzieję - niezależnie od tego, jaka koalicja powstanie po wyborach - że zatrzyma antypostępowe i antyobywatelskie działania, z jakimi mamy do czynienia w ostatnich latach, a które zintensyfikowano w ostatnich miesiącach. Trzeba zatrzymać degradację, która prowadzi Polskę w objęcia autorytaryzmu - powiedziała autorka "Empuzjonu".
Potrzebujemy jako obywatele zapewnienia, że nowy rząd będzie wierzył w demokrację, europejskość i wolności gwarantowane przez prawo. Potrzebujemy zapewnienia, że taki rząd będzie słuchał obywateli i odpowiadał na nasze potrzeby, a nie jak obecny, sprowadzający większość obywateli do anachronicznych "tradycyjnych wartości", wyznawanych przez 30-procentową mniejszość.
Autorka "Prowadź swój pług przez kości umarłych" została zapytana również o nagonkę na Agnieszkę Holland. Reżyserka mierzy się z hejtem ze strony rządu i publicznej telewizji za realizację filmu "Zielona granica" o sytuacji na pograniczu polsko-białoruskim.
Czuję przerażenie i zniesmaczenie. W kontekście tego, z jakimi problemami i koniecznościami szybkich decyzji mierzy się świat i Polska, szokującym jest, że politycy znajdują czas na złośliwe i okrutne komentowanie filmu, którego nawet nie widzieli. To ma na celu wyłącznie pogłębienie podziałów w społeczeństwie i zradykalizowanie emocji przed wyborami. Tylko rząd, który wszystkimi pogrywa i nie wstydzi się przemocy, jest zdolny do traktowania artysty tak przedmiotowo - stwierdziła.