Nowe śledztwo Jakuba Kani zaprowadzi go do Chin. "Chcesz wymierzyć sprawiedliwość?" [FRAGMENT]

W Terespolu przed kolekturą lotto omdlewa człowiek, a z jego rąk wypada kupon z sześcioma zwycięskimi liczbami. W tym samym czasie siedem tysięcy osiemset trzydzieści kilometrów dalej pewien mężczyzna opracowuje plan, który ma przynieść miliardowe zyski i zmienić układ sił w jednym z najważniejszych państw Europy. Co w tym czasie robi były prokurator IPN-u Jakub Kania? Publikujemy fragment powieści Macieja Siembiedy "Orient" (Wydawnictwo Agora).

PROLOG

Jesień 1933 roku

Szatański plan - pomyślała sympatyczna Angielka po czterdziestce siedząca przy stoliku Café Orient w Kairze i studiująca papiery rozłożone na blacie.

Były na nich przestrzenne szkice czegoś, co przypominało szufladę, oraz pierścieni pokrytych cyframi. Zarówno rysunki, jak i ich objaśnienia musiał wykonać ktoś, kto przez wiele lat pilnie uczył się kaligrafii.

Angielka spojrzała na nie raz jeszcze i uśmiechnęła się do swoich myśli.

Człowiek, który właśnie przysłał szkice pocztą z Genewy, był jej wielką fascynacją. Poznali się kilka lat temu w podróży do Konstantynopola, który teraz nosił nazwę Stambuł i Angielce kojarzył się z ludzkim mrowiskiem. Najbardziej w życiu nie znosiła tłumu, hałasu, podniesionych głosów, dżemu pomarańczowego i mleka, zwłaszcza gdy się gotowało i kipiało jak to cholerne miasto.

Zobacz wideo Fajbusiewicz o tematach, które musiał odpuścić przez pogróżki. "Sprawdzałem lusterkiem, czy mi nie podłożyli bomby"

Towarzysz podróży do Stambułu potrafił ją wyciszyć. Słuchanie go było jak balsam dla duszy.

Miał siedemdziesiąt kilka lat, długie białe włosy i wąską brodę w tym samym kolorze, która trochę upodabniała go do kozy. Był Chińczykiem urodzonym w Szanghaju, mieszkającym w Szwajcarii i robiącym w Europie jakieś kolosalne interesy. Przez niezwykłe zielone oczy Angielka na swój użytek nazywała go Nefrytowym Starcem.

Pojawiał się w jej podróżach na Wschód jak duch, który przybywa wtedy, gdy jest najbardziej potrzebny. Pomógł pokonać kilka życiowych wiraży, pozbyć się nieprzyjaciół i bronić swego. Był skuteczny, niezawodny i bezwzględny. Lubiła tak wyraziste postacie. Orzeźwiająca odmiana po poznanych w podróży znudzonych brytyjskich arystokratach, ich pretensjonalnych żonach i zblazowanych lokajach zapełniających przedziały pociągów i kajuty statków.

Ostatni raz widzieli się kilka tygodni temu w tej samej kafejce niedaleko koptyjskiego kościoła Świętego Sergiusza w Starym Kairze. Angielka, ubrana tak jak dziś w spódnicę do kostek i kolonialną bluzę z tenisu z naszywanymi kieszeniami, była rozdrażniona. Kilka dni wcześniej otrzymała list od pewnego klubu w Londynie, który wykluczył ją z członkostwa, posądzając o skłonność do uznawania sił nadprzyrodzonych.

– Cholerni dranie – poskarżyła się Nefrytowemu Starcowi. – Jeszcze mnie popamiętają.

Chińczyk zamilkł i przymknął powieki. Musiała chrząknąć po kilku minutach, aby wydobyć go z ciszy i bezruchu.

– Chcesz wymierzyć sprawiedliwość? – spytał, otwierając oczy.
– Bardzo.
– Pomogę ci – odpowiedział. – Ale według mojego planu.

W takich momentach robił się zimny i twardy jak metal pozostawiony na mrozie.

– Co miałabym zrobić? – spytała, odczuwając lekki dreszczyk.
– To, co umiesz najlepiej. Zgromadź wszystko, o co cię oskarżają. Niczego nie pomiń. A potem uderz w to z całą siłą.
– W jaki sposób?

Objaśnił jej swój plan ze szczegółami. Był bardzo dobry, tak dobry, że nagle przestraszyła się, że może się nie udać.

– Uda się – powiedział, jakby czytał w jej myślach. – Jak ty skończysz swoje, wkroczę ja.
– I co zrobisz?
– Zamienię to w grę.
– W chińczyka? – uśmiechnęła się.
– Grę przegraną przez ludzi, którzy cię skrzywdzili. Będą tego gorzko żałować, gdy zobaczą, jak świat kibicuje tobie, a nie im.

Sięgnął po serwetkę, narysował na niej pierścień z cyframi. I objaśnił jego działanie.

Przyjrzała się rysunkowi.

– O czymś zapomniałeś – Angielka była bardzo spostrzegawcza. – Tu brakuje cyfry...

Chińczyk położył palec na ustach.

– Nie wymawiaj tego słowa. Oznacza śmierć. Na tym będą oparte reguły gry.
– Naprawdę chcesz to zrobić i zaprosić do gry cały świat?

<<Reklama>> Ebook "Orient" Macieja Siembiedy jest dostępny na Publio.pl >>

Przymknął powieki na znak potwierdzenia.

Przypomniała sobie rozmowę sprzed paru tygodni, zerkając na szczegółowe plany i opis, które przysłał wczoraj do jej hotelu. Odkroiła widelczykiem kawałek kunafy i pozwoliła, aby egipski deser wypełnił jej usta słodyczą. Gra wkrótce się rozpocznie - ucieszyła się i dodała do tego osobistą refleksję, że jeśli diabeł istnieje, to z pewnością ma skośne oczy.

---------

Maciej Siembieda, "Orient", Wydawnictwo Agora

Premiera 8 listopada

Maciej Siembieda, 'Orient', Wydawnictwo AgoraMaciej Siembieda, 'Orient', Wydawnictwo Agora mat. prom.

Więcej o: