Gdy pytam o to, czy to ważne, by utrzymać plakat na ulicy, Lex Drewinski, jeden z najwybitniejszych współczesnych grafików, odpowiada: - Ważne. Może bardziej waz?ne dla odbiorców, ponieważ dla wielu z nich ulica jest jedynym miejscem, w którym mogą obcować ze sztuką. Nie należy jednak zapominać, że plakat przestał być „dziewczynką z zapałkami” przenosząc się do muzeów i renomowanych galerii gdzie grzeje swoje miejsce.
W 2015 roku Drewinski wygrał konkurs Galerii Plakatu AMS. Konkurs odbył się wówczas pod hasłem „Szekspir ∞”, a uczestnicy mieli pokazać uniwersalność twórczości tego angielskiego poety i dramaturga w 400. rocznicę jego śmierci. To jedyna edycja, w której werdykt jury był jednogłośny.
Na plakacie Lexa Drewinskiego prosta graficznie postać Szekspira ubrana jest w maskę Guya Fawkesa, która stała się popularna wśród różnych grup protestacyjnych występujących przeciwko rządom, bankom i instytucjom finansowym; na przykład w 2008 roku była symbolem internetowej grupy aktywistów Anonymous, którzy walczyli o wolność w sieci.
- Zwycięska praca, świetna pod względem formalnym, jest inteligentnym komentarzem do aktualności dzieła Szekspira. Być może, gdyby dramaturg żył dzisiaj, właśnie taką ironiczno-groteskową maskę wybrałby, by zza niej komentować pychę i małostkowość współczesnego człowieka - mówił po ogłoszeniu wyników prof. Górski.
Lex Drewiński urodził się w 1951 roku w Szczecinie. Pytany o to, dlaczego zaczął rysować, mówi:
To jakby zapytać, dlaczego zacząłem chodzić. W moim przypadku rysownie było czynnością tak dalece naturalną, że nie mogę sobie przypomnieć jakiegoś fragmentu mojego życia, w którym nie rysowałbym.
Lex Drewiński Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Wyborcza.pl
Najpierw kartki zapełniał naiwnymi, chłopięcymi marzeniami. Już w dzieciństwie uwielbiał kino. W rozmowie z „Wysokimi Obcasami” wspominał, że czasem zamiast do szkoły, chodził na filmy. Potrafił obejrzeć pięć seansów jednego dnia: westerny, filmy z gatunku płaszcza i szpady, a z czasem włoskiego neorealizmu, angielskich młodych gniewnych, francuskiej nowej fali, szkoły polskiej itd.
- Jak wiadomo, każdy film reklamowany był plakatem - mówi. - Idąc do kina nie sposób było go przeoczyć. Plakat filmowy był przedsmakiem seansu. Może to trochę dziwne i niekonsekwentne, ale nawet do obiektywnie słabego filmu grafik starał się zrobić dobry plakat. Być może te wydarzenia sprawiły że zacząłem myśleć o grafice.
Jednym z pierwszych plakatów, który utkwił mu w pamięci był plakat Marcina Stachurskiego do westernu pt. „W samo południe” z 1959 roku.
- Przedstawiał w kolorze kluczową scenę z czarno-białego filmu, który zrobił wrażenie na ośmioletnim wówczas chłopcu – wspomina. I dodaje: - Dla przypomnienia był to ten sam film, a może i plakat,
który w 1989 roku zainspirował Tomasza Sarneckiego do zaprojektowania plakatu wyborczego „W samo południe”.
Złożył teczkę w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu: - Były w niej m.in. duże rysunki w formacie B1 jak: studia postaci, portrety, martwe natury i inne bzdury - wspomina. Dostał się na studia, a dyplom z wyróżnieniem obronił w pracowni prof. Waldemara Świerzego – jednego z twórców polskiej szkoły plakatu.
Kino nie dało o sobie zapomnieć. Lex Drewinski pracował jako reżyser i scenarzysta w Studiu Filmów Animowanych w Poznaniu. Złożył też dokumenty do łódzkiej filmówki – jak sam przyznawał, miał spore szanse: wcześniej ukończył uczelnię artystyczną z wyróżnieniem, miał już na koncie plakaty filmowe. Ale marzenia nie spełnił; żona nie chciała wyprowadzać się z Poznania, mieli dziecko. Przyznawał później, że trochę tej decyzji żałuje.
A gdyby spróbował sobie wyobrazić? alternatywna? wersje? siebie, jakie filmy by kręcił?
- Myślę że moje filmy byłyby bardziej eksperymentalne i prowokujące aniżeli obecne filmy fabularne. Film fabularny bowiem stanął właściwie w miejscu i niewiele się już różni od sfilmowanego przedstawienia teatralnego z przerysowanymi efektami komputerowo-pirotechnicznymi – mówi.
W 1985 roku wyemigrował do Berlina Zachodniego, jak tłumaczy - „na znak buntu wobec stanu wojennego”. Od 1992 roku jest profesorem w Fachhochschule Potsdam w Poczdamie, ale wciąż żyje „pomiędzy”: w Niemczech jest Polakiem, w Polsce - trochę Niemcem. Opowiada o tym w obiekcie „Języki”, która przedstawia parę schodzonych – po niemieckich i polskich brukach – butów. Jeden język jest biało-czerwony, drugi czarno-czerwono-żółty. Najbardziej „u siebie” czuje się we własnej głowie.
W jakich sytuacjach myśli po polsku, a kiedy po niemiecku? I w jakim języku myśli o sztuce?
Drewinski: - Zawsze myślę po swojemu, a to nie przekłada się na jakiś konkretny, mniej lub bardziej obcy język. Jak dobija się do mnie, lub może „odbija” mi polskość? Posłużę się cytatem mojego syna Kiryka, który koncertując w marcu ze swoim trio o nazwie Wedge po zakończeniu występu w Krakowie napisał: „Thank you Kraków! Wow, what an amazing crowd you were last night! Now I know: I’m not crazy, I’m only polish”.
Pytany o to, jak pracuje, odpowiada: „Miejsce: Ziemia, woda, powietrze. Pora czasu: around the clock”. Szkicuje czarnym, cienkim pisakiem; w ekstremalnych sytuacjach używa ołówka albo, choć niechętnie, długopisu. Projekt do druku przygotowuje już w pracowni, na komputerze.
- Muszę przyznać, że taki proces mnie już od dawna nudzi, ponieważ najciekawsze dla mnie jest to, co się dzieje w mojej głowie, którą nazwałbym miękkim dyskiem - mówi.
Używa niewielu kolorów jednocześnie, najczęściej wybiera jedną - dwie barwy. Krytycy sztuki mówią o nim, że posługuje się syntezą myśli, że operuje „inteligentnym skrótem” - prostym i mocnym w wymowie.
Jak nie wpaść? przy tym w zbyt duże uproszczenie, banał?
Drewinski: - Prostota czy zwięzłość to nie banał, a wręcz odwrotnie: jest nim przegadanie, dekoracyjność, paplanina, zagmatwanie. Lex Is More. Trafne uproszczenie to najwyższy dan w plakacie. Prosty to nie to samo co prostacki!
Ilustruje problemy ponad czasem i granicami państw: biedę, rasizm, wojnę, przemoc, nadużycia władzy, wpływ człowieka na środowisko. Mówi o nich najprostszymi z symboli, niemal na wzór znaków drogowych. Unika podpisów. I samego określenia „plakat” też nie lubi; woli mówić, że tworzy obrazy.
- Tematów dostarcza mi samo życie i jak życie są one aktualizowane – mówi. - Pierwszym lepszym przykładem z brzegu może być plakat teatralny pt. „Hunger” (Głód), w którym niezależnie od treści utworu literackiego chciałem przemycić przesłanie odnoszące się do problematyki głodu wykraczające poza deski sceniczne. Jest to przesłanie tragikomiczne. Podobnie jest z plakatem „Mein Kampf” (Moja walka), przedstawiającym „poniemiecki” dom, w którym zagościł Hitler. Kolejnym przykładem może być praca pt. „Refugee” (Uciekinier), którym jestem ja sam.
W „LexIcon A-Z” (Grand Prix Satyrykonu, paryskie Centrum Pompidou wystawiło tę pracę jako przykład obiektu sztuki XXI wieku) Drewinski w ironiczny sposób, za pomocą piktogramów wzorowanych na symbolach sportowych, pokazał AIDS, rasizm, nacjonalizm, narkomanię czy terroryzm. Pierwszy z leksykalnych rysunków powstał w 1982 roku. Hasło "kibic" Drewinski zilustrował biegnącym człowiekiem, który kopie swoją głowę.
- Od tego rysunku wiedziałem, że zrobię cały leksykon – mówił dziennikarzom podczas wernisażu.
„Lex Drewinski jest jak szwajcarski zegarek. Przywiązuje dużą wagę do przekazu, który musi być precyzyjnie powiedziany, super trafiony. Ale w tym niby suchym przekazie, jest przecież bardzo romantyczny” – mówił o nim w rozmowie z „Wyborczą” Leszek Żebrowski, malarz i grafik. Wspólnie wystawiali prace na wystawie w Chicago. Furorę zrobił tam plakat Drewinskiego mówiący o rasizmie: biała stopa wciska się w profil czarnej twarzy („Rasizm”). I ten, na którym amerykańska flaga przeobraża się w trumnę („2D, 3D - Trzeci wymiar wojny”).
Nie ma tematów tabu, których by nie zaprojektował.
- Temat sam w sobie nie niesie niczego złego. Jeżeli chodzi o jego wizualizację pozostaje kwestia dobrego smaku, wychowania, kultury osobistej etc., za które odpowiedzialny jest każdy twórca. Redaktor także. To dotyczy każdego, kto tworzy – mówi. I dodaje:
Cenzura była zawsze, a najgorszą jej formą jest autocenzura. Zawsze było i pozostanie miejsce na subtelny podtekst.
Komentuje rzeczywistość, ale gdy pytam o wpływa sztuki na rzeczywistość, przyznaje: - Nie jestem naiwny. Społeczność nigdy zbytnio nie interesowała się twórcą, chyba że chciałaby go wykorzystać dla osiągnięcia swoich celów. Obraz lub znak nie zmieni świata bezpośrednio, ale może mieć na jego zmianę wpływ pośredni. zarówno pozytywny - np. tzw. pacyfka albo niestety negatywny - jak swastyka lub czerwona gwiazda.
W świecie nowych mediów, gdy wiadomości docierają do odbiorców niemal natychmiast, uważa że „internet zamienił się w ulicę”. I na tej ulicy, obok sklepów, jest i miejsce na plakat. Zresztą już ponad dwadzieścia lat temu mówił „Wyborczej”: - Plakat należy do mediów, które działają najszybciej. W tej chwili może internet działa szybciej, ale do niedawna plakat był pierwszy, bo był powielany w wielu egzemplarzach, klejony na ulicy i mógł oddziaływać jednocześnie w wielu miejscach świata. Obraz, który wisi w galerii, może oddziaływać tylko w tym miejscu, w którym został powieszony.
I w tę siłę oddziaływania nie przestaje wierzyć. Na pytanie o to co, jako pierwsze, mówi nowym studentom i jak oni na to reagują, odpowiada: -„Dzien? dobry”, „przepraszam z?e sie? spóz?niłem”. Jes?li chodzi o nowych studentów to niekiedy ich troche? prowokuje? pytaja?c np.: dlaczego wybrali sobie studiowanie zawodu, z którego nie be?dzie im łatwo wyz?yc?? Nie okazuja? tego, ale mys?le? z?e najche?tniej odpowiedzieliby: co on pieprzy, przeciez? to najlepszy zawód s?wiata!
***
Lex Drewinski w roku 1992 wygrał konkurs na stanowisko profesora Wydziału Design w Fachhochschule Potsdam w Poczdamie, gdzie do przejścia w stan spoczynku w 2017 roku prowadził samodzielną pracownię Grafik Design, Konzeption und Entwurf. Obecnie profesor zwyczajny w najmłodszej polskiej uczelni artystycznej Akademii Sztuki w Szczecinie gdzie prowadzi Pracownię Multimedialnego Projektowania Graficznego. Od roku 2002 do 2016 stały felietonista ogólnopolskiego kwartalnika projektowego 2+3D. Honorowy członek STGU oraz Union of Designers.
Od roku 1985 bierze udział w prawie wszystkich znaczących prezentacjach plakatu na świecie. Jego prace zostały wystawione w ponad 60 wystawach indywidualnych m.in. w Atenach, Barcelonie, Berlinie, Damaszku, Guadalajarze, Krakowie, Londynie, Madrycie, Mexico City, Nikozji, Odense, Pekinie, Salonikach, Sztokholmie, Quito. Za swoje prace otrzymał ponad 200 nagród oraz wyróżnień, głównie międzynarodowych.