To już kolejny aktor, który mówi o przemocy w szkołach aktorskich. Paweł Tomaszewski przyznał, że do podzielania się swoimi przykrymi doświadczeniami skłonił go post Anny Paligi, absolwentki łódzkiej filmówki. Aktorka opisała w nim przemoc, której miała doznać podczas studiów. Po aktorce głos w tej sprawie zabrały także m.in. Weronika Rosati, Maja Ostaszewska czy Zofia Wichłacz.
"List Pani Anny Paligi z łódzkiej filmówki zmroził mnie. Szczególnie fragment dotyczący pracy z pedagogiem Grzegorzem Wiśniewskim. Niestety sprawa tego Pana dotyczy również mnie" - rozpoczął post Paweł Tomaszewski. Aktor wyjawił, jak miała wyglądać jego praca przy przygotowaniu przedstawienia pt. "Plastelina" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego. Spektakl wystawiany był Teatrze Polskim w Bydgoszczy w 2005 - wtedy Tomaszewski był jeszcze studentem PWST w Krakowie.
"Przez trzy miesiące byłem uczestnikiem obłędu tego człowieka. Byłem uczestnikiem jego manipulacji, zastraszania, znęcania się, zamęczania, dręczenia, nagabywania, wykorzystywania, nadużyć na każdej płaszczyźnie nie wykluczając sfery seksualnej. Byłem świadkiem i uczestnikiem przemocy oraz patologii" - napisał.
"Tam nauczyłem się, że jak nie zedrzesz sobie gardła, to znaczy, że nie dałeś z siebie niczego, tam nauczyłem się, że jak nie masz zdartych kolan, to znaczy, że źle grałeś ofiarę w scenie gwałtu, tam nauczyłem się, że jak nie wylądujesz w szpitalu w wyniku skrajnego przemęczenia, to znaczy, że nie zaangażowałeś się wystarczająco w projekt, (...) że nie masz prawa wyboru, nie nie masz prawa do prywatności, intymności, decydowania o swoim ciele, fryzurze itd." - wylicza Tomaszewski.
"Tam nauczyłem się co znaczy bezsenność i tam nauczyłem się czym są myśli samobójcze i jak należy je zagłuszyć, nakryć innymi doznaniami. Tam usłyszałem znamienne dla sprawców przemocy i wykorzystania: 'tylko nikomu nie mów’" - pisze dalej. Spektakl, o którym wspomina, miał być jego dyplomem - nie został jednak zaliczony przez dziekan Agnieszkę Mandat.
Aktor wyjaśnił, że spektakl był grany jeszcze wielokrotnie, jednak nikomu nie opowiedział o tym, do czego miało dochodzić na próbach. "O tym nikomu ani mru mru. Bo niby komu? Krzysztofowi Globiszowi? (Nasz opiekun roku). Wybitnemu, wspaniałemu artyście? Który był tak wybitny, że aż nieosiągalny, bo go nie było? Bo pił. Bo cierpiał? Bo płakał albo wpadał w furię lub w manie? Którego wszyscy się bali? Zmowa milczenia o jego codziennym piciu"- napisał.
Tomaszewski w poście przeprosił osoby, które padły ofiarą pana Wiśniewskiego, że dopiero po latach odważył się powiedzieć o wszystkim publicznie. I dodał, "oskarżam pana o przemoc, znęcanie się, wykorzystanie i nadużycia w pracy. Proszę spodziewać się listu z prokuratury" - zakończył swój post. Aktor apelował też, by osoby, które miały podobne doświadczenie w pracy z reżyserem, zgłosiły się do niego.
W Gazeta.pl angażujemy się w sprawy społeczne - dlatego teraz piszemy o problemie przemocy w szkołach aktorskich. Strajkowaliśmy razem z polskimi kobietami po wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Edukujemy w sprawach społeczności LGBT+ i dbamy o nasz język. Gazeta.pl staje i będzie stawać w obronie mniejszości i tych, którzy nie mogą bronić się sami (więcej w naszej deklaracji).