Rocznica premiery "Dziadów" Dejmka. PZPR uznało je za antyradzieckie, dziś władza znów mówi o "Dziadach"

W roli Gustawa-Konrada wystąpił Gustaw Holoubek. Reżyserował Kazimierz Dejmek. 25 listopada mija rocznica premiery "Dziadów" w Teatrze Narodowym. Spektaklu, który stał się iskrą wzniecającą protesty studenckie i zapoczątkował Marzec 1968 roku.

Kazimierz Dejmek, który w 1962 roku objął stanowisko dyrektora Teatru Narodowego w Warszawie, miał szykować premierę "Dziadów" Adama Mickiewicza na 50. rocznicę rewolucji październikowej, ale przesunął datę premiery z 7 na 25 listopada 1967 roku. Zamiast demonstracji przyjaźni z narodami radzieckimi, władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej dopatrzyły się w jego interpretacji zupełnie przeciwnego zamysłu. 

Kilkadziesiąt lat później władza znów komentuje, kolejną już inscenizację dramatu Mickiewicza. 

Więcej na temat sprawy "Dziadów" w Teatrze Słowackiego przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

"Dziady Dejmka" w opinii PZPR: pozornie wierny tekstowi Mickiewicza, antyrosyjski, więc antyradziecki

- Potraktowałem to, jako rolę swojego życia, ponieważ myślałem o nim znacznie wcześniej, niż dane mi było zagrać. W czasie okupacji już znałem na pamięć prawie cały utwór — mówił Joannie Sławińskiej w 2008 roku Gustaw Holoubek, cytowany w Polskim Radiu. Holoubek to jeden z największych aktorów XX wieku, dla którego rola Konrada-Gustawa rzeczywiście była jedną z najważniejszych w karierze. Aktorsko i nie tylko.

Powody krytyki spektaklu były czysto polityczne, bo szczególnie Holoubek, ale i pozostali aktorzy —  m.in. Kazimierz Wichniarz jako Widmo, Damian Damięcki (Jakub), Lech Ordon (Literat), Bogdan Baer (Diabeł I), Jan Kobuszewski (Pelikan) i Igor Śmiałowski (Justyn Pol) czy Barbara Rachwalska (Pani Rollison) — byli przez recenzentów chwaleni. Wiele pochwał skierowano także w stronę autora scenografii — Andrzeja Stopki.

Kobieta z książką - zdjęcie ilustracyjne Tina Turner przeszła przez piekło, a Artur Barciś... Najlepsze biografie

Po czterech pierwszych przedstawieniach reżysera poinformowano, że spektakl może być grany tylko raz w tygodniu, a młodzieży szkolnej wolno sprzedawać nie więcej niż 100 biletów (po cenach normalnych). Dejmek został także zobowiązany do tego, żeby odnotowywać reakcje publiczności — czytamy na stronie dziejesie.pl.

21 grudnia Dejmek został wezwany na rozmowę z kierownictwem Wydziału Kultury Komitetu Centralnego, gdzie usłyszał, że jego "Dziady" są antyradzieckie i "religianckie". Reżyser bronił się, że spektakl ma wydźwięk nie antyradziecki, a antycarski, ale na nic się to zdało. Twórców skrytykował sam I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Władysław Gomułka, który powiedział o spektaklu, że jest:

nożem w plecy przyjaźni polsko-radzieckiej

Zachowała się też notatka  Wydziału Kultury Komitetu Centralnego PZPR: "Kazimierz Dejmek, będąc pozornie wierny tekstowi Mickiewicza, dokonując koniecznych skrótów i skreśleń – pozostawił jednak wszystkie antyrosyjskie elementy dramatu, nadając im przy tym środkami inscenizacji bardzo sugestywny charakter. Jest rzeczą dość oczywistą, że antyrosyjskość w określonych sytuacjach może być w naszym społeczeństwie przetransponowana na antyradzieckość i dlatego należy do problemu podchodzić szczególnie odpowiedzialnie".

16 stycznia zapadła decyzja o zdjęciu sztuki z afisza. 

kadr z serialu 'Squid Game' Eksperci wątpią, że "Squid Game" przemycono do Korei Północnej

30 stycznia wstępem do Marca 1968

30 stycznia 1968 roku odbyło się ostatnie przedstawienie. Było tłumnie oglądane (chętnych było więcej niż biletów), na widowni i przed budynkiem nie brakowało emocji. Jeszcze przed wejściem aktorów na scenę tzw. "komandosi" — studenci, m.in. Adam Michnik, Seweryn Blumsztajn i Jan Lityński, a także studenci PWST szykowali się do protestu. Podczas spektaklu można było usłyszeć m.in. okrzyki:

Niepodległość bez cenzury!

- Ludzie byli tym porwani, i ja byłem porwany. Od pewnego momentu przedstawienia każde słowo było przez publiczność aplauzem kwitowane — mówił Holoubek i zachowanie widzów nazywał "bezwstydnym i bezczelnym". - To była reakcja bezczelna wobec przemocy. Przecież "Dziady", jak wiele utworów przepełnionych głosem wolności, można odczytywać aluzyjnie — wyjaśniała w Polskim Radiu prof. Anna Kuligowska-Korzeniewska.

A po tym, jak kurtyna opadła, tłum przeszedł na Krakowskie Przedmieście pod pomnik Adama Mickiewicza. Dało się słyszeć hasła "Precz z cenzurą" czy "Wolny teatr! Wolna sztuka!". Między innymi za "zakłócanie porządku publicznego" zatrzymano wtedy 35 osób. Wśród nich byli Lityński i ówczesny student PWST Andrzej Seweryn.

Telewizja szybko zaczęła krytykować spektakl i artystów, a tymczasem protest poparli m.in. filozof Leszek Kołakowski oraz pisarz Jerzy Andrzejewski i pisarz-historyk Paweł Jasienica, a także pisarz, publicysta i kompozytor Stefan Kisielewski. Miesiąc później zaczął się marzec 1968. 

Kilkadziesiąt lat później...

Dzisiaj o "Dziadach" znowu jest głośno. Tym razem o sztuce w reżyserii Mai Kleczewskiej, którą przygotowała na scenie krakowskiego Teatru Słowackiego. Krytycznie wobec nowej interpretacji dramatu Mickiewicza wypowiedziała się Barbara Nowak, małopolska kuratorka oświaty. Wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, że "spektakl zawiera interpretacje nieadekwatne i szkodliwe dla dzieci i uczniów, które nie wpisują się w cele systemu oświaty określone w art. 1 pkt 1-3 Prawa Oświatowego". W dalszej części wypowiedzi podkreśliła, że kuratorium "zdecydowanie odradza organizowanie przez szkoły wyjść dzieci i młodzieży na ten spektakl".

Minister Gliński, który przyznał, że spektakli nie widział, też się wypowiedział. - Niepokoją wszelkie takie działania, które są kontrowersyjne w sztuce i przekraczają granice tej akceptowalnej kontrowersji — mówił 24 listopada minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

W związku z tym... biletów na spektakl już właściwie nie sposób dostać. Wyprzedane są praktycznie wszystkie styczniowe i lutowe terminy, a jak mówi w rozmowie portalem lovekrakow.pl Jagoda Ludwikowska z Teatru Słowackiego:

Zainteresowanie spektaklem jest teraz o wiele większe, niż było.

"W naszym mniemaniu powstał spektakl mądry, odważny, we wnikliwy sposób dialogujący zarówno z tekstem Mickiewicza, jak i z otaczającą nas rzeczywistością. Spektakl, z którego jesteśmy dumni" — czytamy w oświadczeniu twórców Teatru Słowackiego w Krakowie.

Więcej o: