Pod warstwami kleju i kartonu krył się sekret, który odkryty został dopiero teraz - po niemal 140 latach. "Byliśmy tacy podekscytowani! W życiu konserwatora coś takiego zdarza się raz, może dwa razy" - mówi Lesley Stevenson, konserwatorka Szkockiej Galerii Narodowej. Pracownicy galerii bardzo długo byli przekonani, że mają w swoich zbiorach trzy obrazy słynnego malarza. Jak się okazuje, przez ten cały czas liczba ta wynosiła cztery.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Z jednej strony widać słynną głowę chłopki z południowej Holandii. Portret został namalowany przy pomocy ciemnych barw, bardzo odmiennych od tych, których malarz użył później, by malować np. francuskie pola pszenicy. A z drugiej strony przez długie lata skrywał się autoportret Van Gogha.
-Malarz był bardzo biedny, nie stać go było na wynajęcie modeli, a siebie jako modela mógł wykorzystywać do woli. Poza tym autoportrety były dla niego narzędziem, by rozwijać się jako twórca portretów. Bo tym właśnie chciał być: wielkim portrecistą
- tłumaczy Polskiemu Radiu Ernst Vegelin Van Claerbergen, dyrektor słynnej londyńskiej galerii Courtalud, specjalizującej się między innymi w postimpresjonizmie. Obraz został odkryty przez przypadek, kiedy "Portretowi Chłopki" robiono zdjęcie rentgenowskie w ramach przygotowań przed nową wystawą. Jak donosi AP, to bardzo wczesna praca malarza - na autoportrecie wyraźnie widać jego lewe ucho. Van Gogh obciął je sobie w 1888 roku.
Niewykluczone, że oba dzieła da się rozdzielić, choć będzie to wymagać chirurgicznej precyzji. Konserwatorzy szukają dobrego sposobu, żeby usunąć klej i warstwy kartonu bez szkody dla obydwu obrazów. Ale dzięki współczesnej technologii nieznany autoportret będzie oglądać już za dwa tygodnie. W Szkockiej Akademii Sztuki Vincentowi będzie można spojrzeć w oczy dzięki zdjęciu rentgenowskiemu dzieła.