Odkąd panują rządy PiS-u, co jakiś czas robi się głośno w sprawie teatrów. Tym razem chodzi o państwowy Teatr Osterwy w Lublinie, którym od kilku lat zarządza Redbad Klynstra-Komarnicki. 54-latek jest znany z roli w serialu "Na dobre i na złe", ale także ze swoich homofobicznych wypowiedzi oraz programów w TV Republika czy audycji z radiowej Trójki.
Więcej ważnych artykułów ze świata teatru znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>
Klynstra-Komarnicki od drugiej połowy 2020 roku pełnił obowiązki dyrektora lubelskiego teatru, a jego dyrektorem został oficjalnie rok później. Od jakiegoś czasu było słychać głosy niektórych pracowników, że placówka jest źle zarządzana, a szefostwo jest niekompetentne. Jak podaje lubelski oddział "Gazety Wyborczej", pracownicy Teatru im. Juliusza Osterwy zdecydowali się złożyć skargę i napisali list otwarty do ministra kultury i dziedzictwa narodowego – Piotra Glińskiego.
Wskazują na to, że odkąd Klynstra-Komarnicki objął władzę w teatrze, to placówka jest w coraz gorszej kondycji, a aktorów traktuje się jak pracowników marginalnej korporacji. Ponadto skarga nie dotyczy tylko warunków pracy oraz chaosu organizacyjnego w instytucji, ale również spadku frekwencji, na którą jeszcze kilka lat temu lubelski teatr nie mógł narzekać.
W liście otwartym poruszony jest także temat nowego podziału obowiązków. Jego autorzy zauważają, że od kiedy Klynstra-Komarnicki zarządza instytucją, zrezygnowano z funkcji dyrektora administracyjnego i artystycznego. W zamian stworzono dwa nowe stanowiska - zastępcę dyrektora ds. inwestycji i zastępcę dyrektora ds. operacyjnych, co zdaniem podpisanych ma ukazywać podejście szefostwa do teatru, który przekształcono w firmę, której głównym zadaniem ma być przynoszenie zysków, niskim kosztem pracowniczym.
Zdaniem autorów listu otwartego w Osterwie wszechobecny jest również chaos administracyjny. Zwracają uwagę, że kierownictwo teatru nie jest stałe - w ciągu 2 lat placówka miała 7 zastępców dyrektora i wielu pełnomocników, którzy bardzo często się zmieniali. Do tego zauważają w liście, że dochodzi wiele nieścisłości finansowych. Przytoczona jest sytuacja z 2022 roku, kiedy Klynstra-Komarnicki przyznał pracownikom nagrody o łącznej wartości 150 tysięcy złotych, ale jakiś czas temu kazał je zwrócić. Wówczas sporo pracowników, w tym aktorzy ze stażem pracy wynoszącym kilkadziesiąt przepracowanych lat, postanowiło się zwolnić lub wyrzucono ich z pracy.
Zwalniane są osoby z ogromnym doświadczeniem i wiedzą, które pełniły funkcje kluczowe dla prawidłowego funkcjonowania Teatru od strony administracyjnej. Zwalniani są również pracownicy, którzy swoimi umiejętnościami i talentem w znaczący sposób wpływają na jakość artystyczną spektakli – zawsze wysoko cenione przez realizatorów osoby zatrudnione w pracowni plastycznej czy ślusarskiej – piszą pracownicy teatru.
Kiepskie zarządzanie teatrem ma według nich swoje odzwierciedlenie we frekwencji na spektaklach. Aktorzy wskazują, że wielokrotnie widownia nie jest wypełniona nawet w 40%, i nie chodzi jedynie o nowe przedstawienia, ale również sztuki, które dawniej nie narzekały na brak widzów. Pracownicy winią o to niekompetencję szefostwa.
"Trudno nie obwiniać o ten stan rzeczy faktu, że w poprzednim sezonie teatralnym promocja Teatru praktycznie nie działała. Ciągłe roszady zarówno w Dziale Promocji, jak i w Dziale Sprzedaży sprawiły, że doświadczeni i efektywni pracownicy byli zwalniani, a nowo zatrudnieni rezygnowali z pracy, zanim zdołali się wdrożyć, zapoznać z repertuarem i obmyślić koncepcję promowania spektakli. Przełożyło się to bezpośrednio na fakt, że nasza praca niejednokrotnie szła na marne, a spektakle, ze sprzedażą których nie powinno być żadnego kłopotu, bywały odwoływane z powodu niskiej frekwencji" – piszą w liście otwartym.
Twórcy listu wskazują, że dyrekcji na tylko nie zależy na promocji teatru, ale od czasów rządów Klynstry-Komarnickiego, spektakle lubelskiego teatru nie są wystawiane na żadnym z ważnych festiwali teatralnych. Wskazują, że współpracę z Osterwą mieli zerwać znaczący reżyserzy, a ogólnopolscy recenzenci stracić zainteresowanie przedstawieniami.
Pracownicy lubelskiego teatru nie są zadowoleni także z zarobków. Wskazują na to, że Klynstra-Komarnicki od początku roku 2023 nie zastosował się do wyrównania pensji zasadniczej do ustawowej minimalnej płacy krajowej. "Dyrektor swoją decyzję argumentuje tym, że według wyliczonej przez niego mediany aktorzy w teatrze zarabiają 'rynkowo'" - tłumaczą autorzy listu otwartego. "Tego typu statystyki w przypadku aktorów nie są miarodajne, ponieważ zarobki każdego aktora co miesiąc przedstawiają się inaczej, w zależności od miesięcznych planów" – wyjaśniają.
Według autorów listu otwartego remont Osterwy dodatkowo obniży ich pensje, ponieważ zmniejszy się liczba i rozmach wystawianych sztuk. Ich zdaniem Klynstra-Komarnicki zdaje sobie z tego sprawę, dlatego postanowił wprowadzić systemy znane z korporacji - zapowiedział, że jeśli aktorzy państwowej instytucji chcą podwyżek, to muszą poszerzyć swój zakres obowiązków.
Ponadto autorzy listu piszą w nim, że pojawił się system kar dla aktorów. Przykładowo za spóźnienie się na próbę mają zwracać z własnej kieszeni dyrekcji koszty pracownicze osób, które musiały czekać; zapowiedziano też obniżenie stawek za spektakle. "Przy wyliczaniu czasu pracy nie bierze się pod uwagę faktu, że praca aktora nie ogranicza się do czasu spędzonego w teatrze na próbach. To również nauka tekstu roli, przygotowanie merytoryczne i fizyczne do roli. Tymczasem dyrekcja chce mierzyć czas pracy aktora godzinami spędzonymi w zakładzie pracy. Jest to jednostka miary zupełnie nieprzystająca do zawodów artystycznych" – czytamy w liście.
Wskazują także, że pomimo przeprowadzonej przez NIK kontroli, która jednoznacznie stwierdziła, że niegospodarność wydatków dyrekcji i nierzetelność w ich dokumentacji są na porządku dziennym, Marszałek Województwa Lubelskiego zamiast kary, daje dyrektorowi coroczną nagrodę. "Za co ta nagroda? Za złe zarządzanie instytucją?" – pytają pracownicy Osterwy. Ponadto informują, że w 2023 roku redukcja etatów ma objąć 1/3 aktorów.
Dziennikarze lubelskiego oddziału "Gazety Wyborczej" postanowili napisać do Klynstry-Komarnickiego o komentarz w tej sprawie. - Żadna z kontroli nie wykazała rażących zaniedbań, a jedynie niedociągnięcia, co na tle innych kontrolowanych instytucji kultury (choćby przez NIK) wypada dobrze – napisał w mailu. Tłumaczy też, że w ramach działań restrukturyzacyjnych teatr rozwiązał umowy o prace z pracownikami, którzy realnie pracowali średnio cztery miesiące w roku w okresie produkcji premier i dotyczyło to głównie pracowni rzemieślniczych. Zwraca uwagę na to, że o ile w pierwszej połowie 2022 roku teatr był 700 tys. złotych na minusie, pół roku później było to 90 tys. na plusie, a przychody ze sprzedaży zwiększyły się prawie dwukrotnie w porównaniu do roku 2021
- W roku 2022 zagraliśmy prawie dwukrotnie więcej spektakli niż w roku 2021, podnieśliśmy ceny biletów, stworzyliśmy strefę premium, a frekwencja wzrosła. Ogółem w sezonie 2022/2023 zagraliśmy 304 spektakle. Aktorzy w roku 2022 zagrali prawie dwukrotnie więcej spektakli niż w 2021 roku, a ich zarobki w pierwszym półroczu 2023 r. wyniosły średnio miesięcznie 7500 złotych brutto – argumentuje. Zapewnia, że teatr zgłasza chęć udziału w różnych festiwalach czy przeglądach teatralnych..
- Zaproponowaliśmy podwyżki w postaci premii regulaminowej i uznaniowej – by dodać elementy motywacyjne i wynagrodzić pracowników za zadania dodatkowe, a jednocześnie móc wymagać profesjonalizmu i jakości. Związki zawodowe przekazały dyrekcji pismo, że nie zgadzają się na żaden rodzaj premii, w związku z tym nie było możliwości ich przyznania – uważa Klynstra-Komarnicki, zapewniając, że nie zamierza zwalniać aktorów.