"Między kuksańcem a przywaleniem z pięści jest różnica". Twórca "Baśki" o "linczu" na Peszek i Lesz

- Internet to wielkie miasto, w którym nikt nie ma prawa nikogo skazywać na banicję - mówi Bartłomiej Szkop, twórca znanego serialu internetowego "Baśka", ale i głośnej prowokacji sieciowej - "Gr@żyna". Jak ocenia "lincz", który internauci zgotowali Marii Peszek po wywiadzie o depresji, Natalii Lesz po ocenie filmu "Jesteś Bogiem", czy Monice Richardson po emocjonalnych wpisach na blogu?

Mariusz Wiatrak: Ciężkie czasy nastały dla celebrytów!

Bartłomiej Szkop*: Oj, bardzo ciężkie. Cokół, na którym do tej pory wspierali swoje wizerunki zaczął powoli pękać. Mamy dość wypudrowanych singielek, pracujących w dużych korporacjach, mam na myśli bohaterów z seriali, oraz "wypacykowanych", nigdy niepopełniających błędów osobowości telewizyjnych.

Czytałeś komentarze pod ostatnimi wpadkami znanych w sieci?

- Niektóre czytałem, ale na szczęście nie interesuje mnie prywatne życie tych osób. Interesuje mnie ich kariera zawodowa. Dla mnie Monika Richardson i Michał Figurski są dziennikarzami, Natalia Lesz i Maria Peszek to artystki. Mogę oceniać ich dorobek, nie życie prywatne.

Najwyraźniej niektórzy z "komentujących" zapomnieli, że należy rozdzielać te dwie kwestie. Dziczejemy, prawdziwe autorytety gdzieś się pochowały, a ich rolę przejmują osoby o silnym, wyrazistym charakterze, ale nie zawsze takie, które się do tego nadają. Baśka Kwarc, którą prowadzimy, codziennie dostaje kilkadziesiąt maili od młodych ludzi z prośbami o interwencje w szkole, w mieście, w domu. Dlaczego zwracają się do niej, a nie do swoich nauczycieli, rodziców? Nie wiem.

Ale to może artyści i dziennikarze zapominają rozdzielać te dwie kwestie? Przecież nikt nie kazał Natalii Lesz zakładać bloga, a Figurskiemu opowiadać o swoim życiu prywatnym.

- Być może. Nie znam ich intencji. Oczywiście, są na świeczniku i takie decyzje powinni przemyśleć, ewentualnie skonsultować. Jeżeli ktoś nie zna realiów internetu, nie powinien starać się budować "kariery" w oparciu o to medium.

Tu pojawia się pytanie: czy dzisiaj można zbudować "karierę" bez portali plotkarskich i brukowców? Można, choć zajmie to trochę więcej czasu. Najlepsza sytuacja to taka, w której osobowość artysty wyraża się w jego pracach, a nie w stylu bycia. Nadal jednak twierdzę, że nikt nie powinien obrzucać ich błotem. Oni są zwykłymi ludźmi. Takimi jak my. Tak samo śmieją się, płaczą, czują... Popełnili błąd i to wszystko. Mają do tego prawo.

Ludzie zawsze komentowali i wyszydzali gwiazdy w sieci. Ale kiedyś robili to anonimowo, dzisiaj na Facebooku podpisują się swoim nazwiskiem. Nie wszystkim robi to różnicę.

- Jestem za wolnością w sieci. Brałem udział w demonstracjach przeciwko ACTA i zrobiłbym wszystko, gdyby politycy próbowali włożyć swoje łapy w ten świat. Dlatego sami, we własnym gronie powinniśmy eliminować chamstwo. Mamy do tego odpowiednie narzędzia, ale nikt ich nie wykorzystuje. Stąd poczucie coraz większej bezkarności. Argumenty, że walka z chamstwem w sieci to ograniczenie wolności są dla mnie niepoważne.

Jeżeli dla kogoś komentarz typu "zdychaj dziwko" stanowi o wolności w sieci, to ja dziękuję za taką wolność. Administratorzy powinni od razu i skutecznie 'banować' delikwentów za przemoc słowną. Nie interesują mnie ich poglądy polityczne, pochodzenie, status majątkowy. Albo ktoś jest wychowany, albo nie.

A może to wina nie braku autorytetów, tylko stabloidyzowanych mediów, które prowokują dyskusję nie tam, gdzie powinny?

- Po części pewnie tak, bo liczą się tylko kliki i odsłony, a za tym stoją pieniądze. Autorytety w tym świecie nie mają siły przebicia albo nie chcą jej mieć, ponieważ uznały, że jest tak źle, że już nic nie da się z tym zrobić. Pamiętajmy jednak, że to ci "młodzi z internetu" będą kiedyś politykami, prawnikami i lekarzami.

Wasza Baśka to nie ukłon w stronę tego prostackiego internetu?

- Baśka Kwarc jest wyimaginowaną postacią, która od początku do końca jest reżyserowana, o czym niejednokrotnie mówiliśmy. Osoby pojawiające się w jej odcinkach to statyści z agencji. To tak jakby myśleć, że Sylwester Stalone na serio podrzynał ludziom gardła w filmie "Rambo". Panuje błędne przekonanie, że w internecie wszystko jest prawdziwe. Dlaczego wszyscy wiedzą, że to, co widzą na ekranie telewizora lub w kinie jest fikcją, a myślą, że to, co w internecie jest prawdą? Jeżeli ktoś bez chwili zastanowienia przyjmuje internet jako prawdę objawioną, to ma spory problem. Świadczy to o tym, że jest doskonałym kąskiem dla firm do zarabiania pieniędzy i tak powoli zaczyna się dziać. Temat manipulacji poruszyliśmy m.in. w projekcie "Gr@żyna".

Reakcja sieci na "Gr@żynę" przypomina ci reakcję na wpadki celebrytów?

- Projekt "Gr@żyna" był prowokacją. Niektórzy twierdzą, że zasłużyła sobie na tak agresywny odzew. Nie zasłużyła. Jeżeli komuś nie podobały się jej poglądy i opinie, mógł wyrazić swoje zdanie w bardziej cywilizowany sposób. Jeżeli w realu nie zgadzam się z czyjąś opinią, nie grożę tej osobie śmiercią, nie upokarzam, ani jej nie biję. Pomijam już fakt, że jej opinie były tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne.

A może to dobrze, że internauci stoją na straży? Dziś nie wystarczy być celebrytą i pokazywać się w mediach. Trzeba mieć jeszcze coś powiedzenia albo przynajmniej nauczyć się ważyć słowa.

- To, że należy stać na straży, nie ulega wątpliwości, ale zależy jak tę straż się pełni. Można pełnić wartę honorową albo być "obijmordą" z trzeciorzędnej dyskoteki. Obecnie ci drudzy są bardziej widoczni. Upokarzanie w internecie jest tak bolesne ponieważ odbywa się publicznie. To tak jakbyśmy w teatrze na scenie postawili dwie osoby, gdzie jedna upokarza drugą, a widownia się temu przygląda. Jest to poniżające. I jak długo będziemy się na to zgadzać, tak długo będzie to trwało.

Jak widzę, że na ulicy komuś dzieje się krzywda, to nie skręcam w inną uliczkę i nie udaję, że problem nie istnieje. Dlaczego inaczej ma być w internecie? Ci sami ludzie, te same problemy, tylko inna nazwa miasta. Jeżeli ktoś kogoś urazi, to powinien ponieść konsekwencje. Najpierw jest się człowiekiem, dopiero potem celebrytą lub politykiem. Dzisiaj o tym zapominamy.

Czyli uważasz, że internet przesadził naśmiewając się z Peszek czy Lesz, a Figurski, obecnie dyrektor programowy jednej ze stacji, wcale nie zasłużył na kuksańca, ubolewając, że będzie musiał na chwilę wykreślić ze swojego menu sushi?

- Uwielbiam, kiedy internet daje "kuksańce" za kuriozalne sytuacje czy dziwne wypowiedzi gwiazd, ale między kuksańcem a przywaleniem z pięści jest spora różnica.

Rozumiem, że nie zapisałeś się do grupy "Cierpię jak Maria Peszek w Bangkoku".

- Nie, ale widziałem, że taka istnieje. Uważam, że podkreśla komizm sytuacji, a przy okazji nikogo nie obraża. Nie zawsze można to powiedzieć o komentarzach, które tam się pojawiają.

Internet to jeszcze świetna promocja czy już pułapka?

- Internet to wielkie miasto, w którym panują, a przynajmniej powinny panować takie same zasady, jakie obowiązują w każdym innym realnym mieście. Są tu firmy, które się promują i liczą na zyski, są tu zwykli mieszkańcy, którzy mniej lub bardziej świadomie korzystają z tych promocji. Są tu niepełnosprawni. Młodzi i starsi. Bardziej, mniej mądrzy. Geje, lesbijki, feministki. Ludzie o poglądach lewicowych, prawicowych i ci, którzy nie interesują się polityką. Są tutaj wszyscy i nikt nie ma prawa skazywać nikogo na banicję. Ale tutaj, tak samo jak w realnym mieście, prawo powinno być respektowane przez każdą ze stron.

* Bartłomiej Szkop - scenarzysta seriali tv, reżyser, twórca serialu internetowego "Klatka B", "Baśka Blog", oraz głośnej internetowej prowokacji, której główną bohaterką była Grażyna Żarko.

O czym rozmawiamy?

"Sorry Polsko" - wywiad Jacka żakowskiego z Marią Peszek w "Polityce" >> "Film o samotności w tłumie wielbicieli" - "Natalia Lesz o "Jesteś Bogiem" >> "Gdy umiera miłość, to tak, jakby gasła świeca..." - blog Moniki Richardson >> "Juz nie chodze co tydzień na sushi" - wywiad z Michałem Figurskim >>