Film, magia i pieniądze - wywiad z Marią Kornatowską

Nakładem Znaku ukazała się "Magia i pieniądze", tom rozmów z Agnieszką Holland przeprowadzonych przez Marię Kornatowską

Jesienią 2008 roku ukazało się pierwsze wydanie wywiadu-rzeki Marii Kornatowskiej z Agnieszką Holland.

Rozmowa z Marią Kornatowską

Marzena Bomanowska: Skąd wziął się pomysł na książkę?

Maria Kornatowska : Dwa czy trzy razy robiłam z Agnieszką Holland wywiady po premierach filmów. Wiedziałam, że jest osobą niesłychanie inteligentną, która ma wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia i chce je mówić, a także nie obawia się wygłaszania śmiałych sądów. Te wywiady okazały się bardzo interesujące dla mnie samej. Nabrałam ochoty na dłuższą, głębszą z nią rozmowę.

Czy książka jest bardziej o filmach, czy o życiu Agnieszki Holland?

- Myślę, że o filmach, a także o całym tle, które te filmy tworzy. Jest więc dość dużo o jej życiu, przyjaźniach, lekturach, o jej doświadczeniach. Uważam, że film to nie tylko scenariusz, który się realizuje, ale w to wchodzi wszystko, co składa się na człowieka - autora filmu. Czyli jego dusza, psychika, przeżycia. Chciałam więc odtworzyć to, co buduje jej filmy.

To znaczy, że po przeczytaniu "Rozmów...", ponownie oglądając filmy Agnieszki Holland, zobaczymy w nich coś innego?

- Wydaje mi się, że tak. To, oczywiście, zależy od wnikliwości czytelnika, bo nie wszystko zostało wyrażone expressis verbis. Wierzę, że w filmy wpisany jest człowiek, który je robi. I to nie musi być bezpośrednia aluzja, że ktoś się zakochał, a więc robi film o miłości. Pewne doświadczenia życiowe i emocje rzutują na sposób, w jaki się realizuje scenariusz, i dla mnie jako krytyka jest to szalenie ciekawe. Dzieło krzyżuje się z biografią, a w niej dochodzi też do głosu epoka. Filmy mają swoje treści ukryte, które wynikają z osobistych obsesji autora, a w dziełach pojawiają się tematy i postaci, nie-które z nich się powtarzają, wracają w kolejnych realizacjach. Czasami artysta nie jest tego do końca świadomy. Rekonstrukcja wewnętrznego świata twórcy jest zajęciem fascynującym.

I pozory okazują się przeczyć temu, co pod nimi artysta ukrywa?

- W znacznej mierze. Agnieszkę Holland uważa się za osobę bardzo racjonalną, chłodną, zdecydowaną, pragmatyczną. A jest całkiem inna, ma magiczny sposób myślenia i film traktuje jako magiczne oddziaływanie na rzeczywistość.

Na czy ta magia polega?

- Kino stwarza, powołuje do istnienia świat, w którym rządzą prawa, jakie artysta mu narzuca.

I stąd magia w tytule książki?

- Tak. Chodzi też o niezwykle ważny wpływ dzieciństwa, które zapłodniło jej wyobraźnię. Wątek magiczny pojawia się w "Olivierze, Olivierze" oraz w "Tajemniczym ogrodzie". Jest tam próba zaklinania rzeczywistości przez dzieci. I wiara, że te zaklęcia mogą się spełnić, że można zmienić świat zgodnie z naszymi życzeniami. W "Trzecim cudzie" również występuje element magii.

Czy filmy to też próba zmieniania świata?

- Jako studentka FAMU przeżyła Praską Wiosnę, to był czas, kiedy ludzie wierzyli, że można zmienić rzeczywistość na lepszą. A obróciło się na gorsze. Agnieszka nie wierzy, że sztuka może zbawić świat.

Filmy Agnieszki Holland są jednak pesymistyczne.

- Tak, są mroczne. Bierze się to z przekonania, że rzeczy radosne nie są materiałem sztuki. Szczęśliwa miłość nie stanowi punktu wyjścia dla artysty, a nie-szczęśliwa, dramatyczna czy niszcząca - tak. Człowieczeństwo ujawnia się w dramacie, a nie w operze mydlanej. Jest w niej wyraźna mroczność odbijająca się w filmach.

Bliższe poznanie zwykle ujawnia pewne niespójności w charakterze, zaskakujące cechy. Czy udało się Pani dotrzeć do takich ciekawych, nieprzeczuwanych stron Agnieszki Holland?

- Kiedy byłam jej gościem, odkryłam, że ona jest ogromną estetką. W filmach tego nie widać, są raczej turpistyczne, pokazują rzeczywistość pospolitą, brzydkawą. Ona sama bardzo lubi przebywać wśród piękna. Ma dom w Bretanii, stojący w uroczym otoczeniu, pełen ładnych przedmiotów. Tego się nie spodziewałam. Z filmów nie odebrałam wrażenia, że ona lubi swoich bohaterów. A Agnieszka Holland ma wiele sympatii dla ludzi, kultywuje przyjaźnie, ceni związki z ludźmi. Widać stąd, że relacje biografia - twórczość nie są oczywiste ani jednoznaczne.

Jak długo trwały rozmowy, z których powstała książka?

- Spędziłam z nią dwa tygodnie. Agnieszka przygotowywała z siostrą scenariusz według książki Stefana Chwina "Hanemann", a w wolnych chwilach rozmawiałyśmy. W samochodzie, pod wieżą templariuszy, nad morzem, w gabinecie.

Które filmy Agnieszki Holland najbardziej Pani ceni?

- Podoba mi się bardzo "Olivier, Olivier" oraz telewizyjny film "Coś za coś". Ciekawy jest też film z produkowanej przez Sydneya Pollacka telewizyjnej serii "Fallen Angels". To były adaptacje amerykańskiej czarnej prozy. Agnieszka zrobiła "Red Wind" według Chandlera, zrobiła świetnie. Wykreowała intensywny, niezwykły klimat, ujawniając przy okazji najlepszą cechę swojego talentu, czyli umiejętność pokazania dramatyzmu i ambiwalencji w relacjach między ludźmi. Do tego oryginalnym pomysłem okazało się obsadzenie czarnego aktora Danny'ego Glovera w roli detektywa Filipa Marlowa. W książce tłumaczy, dlaczego to zrobiła.

Czym tłumaczy się drugi temat w tytule książki - pieniądze?

- Jeśli magia jest celem i sposobem działania filmowego, to jednak by robić kino, trzeba mieć pieniądze. Mnóstwo wartościowych pomysłow rozbija się o ich brak. Agnieszka Holland mówi o niespełnionych projektach albo o trudnościach, z jakimi trzeba walczyć, by w końcu, po latach, dopiąć swego. Filmem, na którym jej bardzo zależy, jest Makbet osadzony w realiach dzisiejszej Afryki, bo ona uważa, że to, co było istotą tragedii Szekspira, tam się teraz rozgrywa.

GW Łódź nr 216, wydanie z dnia 16/09/2002 KULTURA, str. 5

Więcej o: