Małgorzata Steciak: Warszawa kojarzy się turystom ze Starym Miastem, Łazienkami i pałacem Kultury i Nauki. Tymczasem stolica kryje w sobie znacznie więcej ciekawych zakamarków...
Rafał Dąbrowiecki: To prawda. Warszawa to miasto pełne interesujących miejsc i historii. Zapewniam jednak, że nawet Starówka, która przecież jest obowiązkowym punktem zwiedzania stolicy, potrafi zadziwić nie tylko turystę, ale również rodowitego warszawiaka. Przykłady? Zaskoczeniem może być informacja, że kolumna Zygmunta stała kiedyś w fontannie ozdobionej malowniczymi trytonami tryskającymi wodą; albo że aż do lat 80-tych XIX wieku figura Zygmunta III Wazy była pozłacana. O tym, że monarcha był wielkim miłośnikiem piłki nożnej, nie muszę już chyba wspominać. Takie tajemnice kryją się nie tylko na Starym Mieście, a ich odkrywanie może być prawdziwą frajdą.
Warszawa jest miastem kontrastów i urbanistycznego chaosu. To konsekwencja jej skomplikowanej historii. Z jednej strony mamy tu nowoczesne biurowce lśniące szklanymi elewacjami, z drugiej zabytkowe kamienice, które w swoich podwórkach studniach kryją niejedną tajemnicę. Z pozoru jedno do drugiego nijak nie pasuje, ale stanowi o wyjątkowości stolicy i pobudza wyobraźnię. Spacerując ulicami Śródmieścia zastanawiasz się, jak to się stało, że wśród niebotyków zaplątał się taki wyrwany z kontekstu relikt przeszłości. To może być doskonały punkt wyjścia do dalszych poszukiwań. Warszawa zaskakuje na każdym kroku. Najlepszym przykładem jest Grochów, który w pierwszym odruchu często kojarzy się...
...z „Warszawą” T.Love.
To też [śmiech]. W końcu Muniek mieszkał w akademikach na Kickiego i z sentymentem wspomina grochowskie knajpy, takie jak owiana złą sławą Osiedlanka, ale chodziło mi bardziej o to, że Grochów funkcjonuje w wyobraźni warszawiaków jako pozbawione atrakcji turystycznych blokowisko. Tymczasem dzielnica 8 kwietnia będzie świętowała setną rocznicę przyłączenia do Warszawy i mimo że jej związek ze stolicą nie jest długi, obfituje w niezwykłe wydarzenia i anegdoty.
Grochów to nie tylko słynny Dworek Grochowski. W pobliżu osiedla Ostrobramska - które możemy pamiętać z filmu "Cześć, Tereska" - przy ulicy Witolińskiej często zatrzymują się wycieczki żydowskie. Długo nie wiedziano, dlaczego odwiedzały akurat to miejsce, na pierwszy rzut oka niewyróżniające się specjalnie na tle miasta. Okazało się, że przed wojną działał tu kibuc, rodzaj eksperymentalnej farmy, gdzie młodzi syjoniści uczyli się uprawiać ziemię. To była inicjatywa żydowskiej organizacji młodzieżowej He-Chaluc. Za cel obrała sobie ona przygotowanie Żydów z inteligenckich domów do założenia na terenie Palestyny nowego państwa Izrael, którego głównym filarem gospodarczym miało być rolnictwo. I właśnie na Grochowie, na zupełnym pustkowiu, Żydzi utworzyli od zera sprawnie funkcjonujące gospodarstwo, z siecią stajni, budynków administracyjnych, dające zatrudnienie dwustu pracownikom.
Kiedy myślimy o słynnych warszawskich dzielnicach, w pierwszej kolejności wymieniamy Żoliborz, Pragę, Saską Kępę. Co przesądza o popularności konkretnego wycinka miasta?
Dzielnice które wymieniłaś nie były aż tak bardzo zniszczone w czasie II wojny światowej i pozostało w nich sporo przedwojennego klimatu. Wydaje mi się, że napędzani nostalgią mieszkańcy podświadomie tęsknią za tą przedwojenną Warszawą. Na starych filmach, na klimatycznych zdjęciach z epoki oglądamy eleganckie miasto z zadbanymi skwerami, pięknymi neonami i pierzejową zabudową. Z lubością szukamy zachowanych reliktów tej dawnej stolicy często zapominając, że tak wyglądało bogate Śródmieście, willowy Żoliborz, czy ekskluzywna Saska Kępa. Nikt nie zapędzał się z aparatem w dzielnice biedy będące wylęgarnią patologii. Kto by chciał chwalić się barakami dla bezrobotnych na Annopolu czy schroniskiem dla bezdomnych "Polus" na Kamionku, do którego nawet policjanci bali się wchodzić.
W tej starej Warszawie kamienice były niemalże "poprzyklejane" do siebie. Już przed wojną mówiono, że ciasne podwórka są niepraktyczne. Źle się tam mieszkało. Nie dochodziło tam światło, podwórka studnie uznawano za niehigieniczne i bardzo dużo mówiono o potrzebie zmiany architektury warszawskiej. Dzisiaj między budynkami jest dużo więcej przestrzeni, ale też chaosu, dlatego paradoksalnie brakuje nam tej przedwojennej, ciasnej architektury.
Gdzie dzisiaj można poczuć klimat przedwojennej Warszawy?
Najlepszym miejscem, by wyobrazić sobie, jak wyglądało miasto w dwudziestoleciu międzywojennym, jest Praga. W lewobrzeżnej Warszawie wojenne zniszczenia sięgnęły ponad 80 proc., w prawobrzeżnej zniszczono głównie fabryki i ośrodki przemysłowe, ale sporo zwartej tkanki miejskiej dotrwało do naszych czasów. To na Pradze zachował się klimat przedwojennego miasta. Ta dzielnica jest mocno zaniedbana, ale posiada niezwykły urok.
W ostatnich latach Praga, do niedawna uznawana za mniej atrakcyjną dzielnicę Warszawy, przeżywa istny renesans. Dzisiaj to ulubione miejsce artystów i obowiązkowy punkt na turystycznej mapie miasta.
Zgadza się. Poza aspektami, o których już wspomniałem, trzeba powiedzieć, że warszawska Praga charakteryzuje się niepowtarzalnym folklorem i mam wrażenie, że żyje się tutaj nieco wolniej niż na lewym brzegu. Lewobrzeżna Warszawa to wielki biznes i pogoń za pieniądzem. Nie chciałbym być źle zrozumiany, bo absolutnie tego nie krytykuję i doceniam pracowitość warszawiaków, ale mam wrażenie że na Pradze czas płynie wolniej i niektórzy za tym tęsknią. Poza tym to również ciekawe historie. Zasłużony bazar Różyckiego, legendarna fabryka wódki czy bazylika na Kawęczyńskiej, będąca w moim odczuciu jednym z najpiękniejszych kościołów Warszawy. Praga ma też najdłuższy budynek mieszkalny stolicy, przynajmniej jeśli będziemy liczyć w linii prostej. Mowa tu o jamniku z Kijowskiej, który ma 508 metrów długości i znają go wszyscy, którzy choć raz wysiedli z pociągu na stacji Warszawa Wschodnia.
W linii prostej? To znaczy, że jest w Warszawie jakiś dłuższy budynek o mniej regularnym kształcie?
Jasne. Najdłuższy budynek w Warszawie znajduje się na Przyczółku Grochowskim. To seria połączonych ze sobą w kształt węża bloków, które mają razem półtora kilometra długości. Jego projektanci Zofia i Oskar Hansenowie stanęli przed nie lada wyzwaniem. Mieli zaprojektować osiedle składające się z kilkunastu wysokich bloków, ale dostali do dyspozycji zaledwie kilka wind. Zależało im na tym, by każdy lokator miał do nich dostęp. Zdecydowali się więc stworzyć jeden długi budynek, w którym mieszkania połączono ze sobą siecią zewnętrznych galerii. Hansensowie byli idealistami. Mieli ambicje, by poprzez architekturę zmieniać świat i stworzyć nowego człowieka, co - jak wiemy z historii - rzadko przynosi pozytywne efekty. Ich budynek stał się symbolem nowoczesnego miasta, tzw. "mrówkowców", kojarzonych z maksymalną oszczędnością przestrzeni przy jak największej liczbie mieszkań. Istnieje legenda, która mówi, że jedyne drzewo, które rosło na tym osiedlu, zostało ocalone, by było się gdzie powiesić - tak przygnębiająca wydawała się wówczas ta okolica.
Ludziom spoza miasta Warszawa często kojarzy się z biurowcami, szkłem i i betonem. Kiedy zabieram znajomych na spacer poza centrum, dziwią się, że jest tu tyle zieleni.
Warszawa jest jednym z najbardziej zielonych miast w Europie. Można przejechać rowerem z Białołęki aż do Wilanowa niemal nie opuszczając terenów zielonych. Mamy mnóstwo parków. Oprócz tych bardziej znanych warto zwrócić uwagę na Park Skaryszewski - według mnie najpiękniejszy w Warszawie. W jednej jego części znajdują się wysokie świerki, sztuczny wodospad i nasypane wzgórza, przywołujące skojarzenia z typowo górską przyrodą.
Oprócz tego w Warszawie znajduje się fenomenalna ścieżka rekreacyjno-edukacyjna wzdłuż Wisły na praskim brzegu. Zagraniczni turyści kiwają głowami z podziwem i nie mogą się nadziwić, ile pieniędzy trzeba było wydać na rewitalizację brzegu Wisły. W większości europejskich miast bowiem rzeki płyną w betonowym korycie. U nas wygląda to tak "dziko" dlatego, że po prostu lata temu, kiedy cała Europa przerabiała koryta rzek na bulwary, my w to nie zainwestowaliśmy. Dzięki temu dzisiaj możemy się cieszyć nadwiślańską plażą - która stała się jednym z najbardziej kultowych miejsc w mieście.
Wspomniałeś wcześniej o nostalgii jako paliwie napędzającym naszą miłość do Warszawy. Miasto na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat bardzo się rozrosło. Jak jego rozwój wpływa na nasze postrzeganie stolicy?
Na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci Warszawa się niesamowicie rozbudowała. Wcześniej przez kilkaset lat uważano ją za raczej średniej wielkości miasto. To nie była metropolia na miarę Paryża czy Londynu. Jej największy rozwój przypada na okres I wojny światowej, kiedy przyłączono do Warszawy takie dzielnice jak Mokotów, Grochów, powiększając jej powierzchnię czterokrotnie. Następny etap rozbudowy nastąpił w latach 50., gdy skład miasta zasiliła m.in. Białołęka, Ursynów, ale te dzielnice przez wiele lat więcej miały wspólnego ze wsią niż miastem, bo na ich zabudowę trzeba było czekać jeszcze wiele lat. Pamiętam, jak mój dziadek - zapalony myśliwy - wspominał, że w latach 50-60. chodził na Ursynów na polowania. Dookoła były pola uprawne, sady, lasy.
Nasze spojrzenie na miasto się zmienia. Dzisiaj za serce starej Warszawy uważany jest Żoliborz. Pamiętajmy jednak, że ta dzielnica powstała dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym. Wcześniej niewiele różniła się od wspomnianego Ursynowa w latach 60. Przez swoje usytuowanie w bezpośrednim sąsiedztwie Cytadeli długo nie mogła się rozwijać, bo nie wolno było w tej okolicy nic budować. I tak jest z wieloma miejscami w Warszawie - ich funkcja, popularność i wizerunek się dynamicznie zmieniają. To ludzie tworzą miasto, mieszkańcy, którzy się w nim zakorzeniają i którzy próbują zmieniać je na lepsze. Jego siłą jest otwartość na przyjezdnych, którzy stają się jego motorem napędowym. Bo Warszawa to miasto kontrolowanego chaosu, architektonicznego bałaganu i zagmatwanej historii.
Rafał Dąbrowiecki - licencjonowany przewodnik warszawski i twórca fejsbukowego portalu "Butem po Wawie", przy pomocy którego przybliża entuzjastom Warszawy jej historię i ciekawostki na jej temat. Egzamin przewodnicki zdał w 2013 r., ale było to tylko przypieczętowanie jego wcześniejszych zainteresowań. Zapytany o fragment miasta, który jest mu najbliższy, bez wahania wskazuje Pragę z jej autentyczną tkanką, niepowtarzalnym klimatem i industrialną przeszłością.
Macie swoje ulubione miejsca w waszych dzielnicach? Możecie zgłosić w konkursie mojawawakonkurs.pl.