Joanna Szaszewska: O czym opowiada Twoja sztuka "Czekam na telefon"?
Mikołaj Lizut: Moja sztuka dzieje się w studio radiowym, stacji, która gra muzykę rockową i alternatywną, adresowaną do młodych ludzi. Bohaterką spektaklu jest DJ-ka i prezenterka Agnieszka Feliz, która jest gwiazdą tej stacji i muzycznym guru dla generacji. Jakby tak spojrzeć na nią z zewnątrz, to jest bardzo szczęśliwą i spełnioną kobietą, ma wszystko, czego można chcieć od życia - zrobiła karierę, ma pracę, którą kocha, jest lubiana, inteligentna, popularna, atrakcyjna, ma pieniądze, marzy o dziecku, którego nie ma, ale to wszystko jest przez nią, ma narzeczonego. W programie zaczyna rozmawiać z słuchaczami o szczęściu, o tym, czym jest i jak je osiągnąć. Okazuje się, że pomimo tego, że jest kobietą sukcesu, no to coś w tym jej życiu ją uwiera, coś się nie zgadza.
Kamila Salwerowicz. Scena ze spektaklu 'Czekam na telefon'. Teatr Nowy w Łodzi fot. Mikołaj Górecki
A czy zdradzasz w spektaklu swój sposób na szczęście?
Myślę, że nie ma czegoś takiego, jak przepis na szczęście. Moja bohaterka wygłasza taką, dość ryzykowną tezę, że szczęście jest osobistym wyborem. Ona jest produktem mediów, dlatego tak uważa. Że szczęście wystarczy wybrać i wszystko się układa, a każdy problem da się rozwiązać - o tym opowiadają współczesne media. Dziś nie da się być nieszczęśliwym tak po prostu, zawsze jest jakieś "lekarstwo". Natomiast szczęście we współczesnym świecie jest ludzką powinnością, nakazem. Ktoś, kto jest nieszczęśliwy, potwornie grzeszy. Kwestionuje istotę współczesnego świata. Taką perspektywę rysuje Agnieszka Feliz w spektaklu. Czy to jest prawda? Nie sądzę. To jest opowieść o mediach i one rysują taką prawidłowość, że szczęście jest w zasięgu każdego człowieka, wystarczy je wybrać tak, jak wybierasz proszek do prania czy pastę do zębów.
Ten spektakl jest krytyką mediów?
Media to tylko narzędzie. Nie można być krytykiem telefonu jako wynalazku, wszystko zależy od tego, co mówisz przez ten telefon. Uważam, że współczesne media są głupawką, lansują, jak to mówi Manuela Gretkowska, "disneyowski odjeb", wysoki połysk i nie wiadomo jaką kulturę. Wydaje mi się, że wzorce lansowane przez media są kretyńskie. Mam wrażenie, że z mediami jest tak, jak w prawie kopernikańskim, że złe media zastępują dobre i im głupiej, tym lepiej. Zobacz, jak na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat zmienił się świat reklam - komunikat, który służy czysto marketingowym celom, jest coraz głupszy, coraz mniej zabawny, coraz mniej tam inteligencji i poczucia humoru. Traktują ludzi jak głupków, wysyłają prymitywne komunikaty. Bardzo mnie to martwi. A przecież można sprzedawać w sposób błyskotliwy, zaskakujący. Kiedyś reklamy pisał Julian Tuwim. Oczywiście istnieją takie miejsca, które staramy się ratować. Sam pracuję w mediach i staram się robić je w sposób jak najbardziej wartościowy, który służy społeczeństwu. Mają jakieś zadanie. Ale wracając do spektaklu - to jest jakaś taka próba sportretowania tego, co media produkują.
Jesteś też radiowcem. Jak bardzo wykorzystałeś swoją pracę w tworzeniu spektaklu?
Praca w radiu to naturalny monodram. Czyli spektakl dla jednego aktora. Na ogół w monodramach jest tak, że aktor grający spektakl ma problem z tym, do kogo mówi. Można próbować mówić do siebie, do ściany, do publiczności, ale nie jest to naturalne i komfortowe. A radio to naturalny monodram. Jesteś w intymnym, zamkniętym pomieszczeniu, sam, a jednocześnie słucha cię mnóstwo osób. Radio jest bardzo teatralną przestrzenią. Z jednej strony zakłada się pewien scenariusz i schemat, ale przez to, że to jest żywe, to wszystko może się wydarzyć i taki program może poszybować z niezwykłym kierunku.
Dlaczego obsadziłeś Kamilę Salwerowicz w roli Agnieszki Feliz?
Z Kamilą poznaliśmy się dzięki Teatrowi Nowemu im. Kazimierza Dejmka w Łodzi. Dla mnie to spotkanie było kapitalne, okazało się, że to niezwykle utalentowana aktorka, myślę, że dobrze się rozumiemy. Praca nad monodramem jest ciężka i dla reżysera, i dla aktora. Bo siłą rzeczy jesteśmy skazani na swoje pomysły i punkt widzenia, w pewnym momencie traci się do tego dystans. Musieliśmy zapraszać na próby innych ludzi, żeby mówili nam, czy się w tym nie mylimy. Kamila jest świetna, ożywiła Agnieszkę Feliz, wykreowała naprawdę ciekawą postać.
Premiera warszawska za 2 dni, w wyjątkowym dla Ciebie miejscu.
Miejsce jest faktycznie wyjątkowe, pracuję w Agorze od 25 lat. Przyjeżdżamy ze spektaklem do miejsca, gdzie właściwie narodził się ten tekst. Jesteśmy ciekawi jak to zabrzmi w nieteatralnej przestrzeni w Agorze. W dodatku Centrum Premier działa od niedawna i teatr pojawi się na nim po raz pierwszy. Także dla moich przyjaciół z Agory to jest zupełna nowość. Jestem podekscytowany i przejęty. Trzymaj kciuki.
Trzymam! A kiedy kolejna sztuka? Nad czym pracujesz?
Jestem w szkole Wajdy, przygotowuję dokument o nieletnich matkach. Jeśli chodzi o teatr, to mam dużą ochotę, by zmierzyć się z nieswoim tekstem. I mam kilka pomysłów, być może zrealizuje je także w Teatrze Nowym. Bardzo mnie kusi Julian Tuwim i te teksty, z których dałoby się ukręcić piosenki. Tym bardziej, że Tuwim był Łodzianinem. Gadałem o tym z Tymonem Tymańskim i on ma ochotę zrobić nowe aranżacje znanych piosenek Tuwima. Chodzi mi też po głowie Czechow, ale w reżyserii teatralnej Czechow jest jak prawo jazdy na Boeinga, to jest taki teatr z prawdziwego zdarzenia. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Warszawska premiera sztuki "Czekam na telefon" odbędzie się 24 marca w Centrum Premier przy ul. Czerskiej 8/10. Bilety można kupić tutaj >>
Spektakl jest przeznaczony wyłącznie dla widzów dorosłych.