Sejmowa komisja kultury przyjęła w tym tygodniu rządowy projekt ustawy o przyznawaniu dotacji na produkcje audiowizualne. W założeniu nowy projekt ma pomóc ściągnąć do Polski zagranicznych inwestorów z ich kapitałem, ułatwić koprodukcje i pomóc rozwinąć się już obecnym na naszym rynku twórcom filmowym.
Nowym akcentem jest tutaj poszerzenie kategorii dofinansowywanych produkcji, oprócz filmów fabularnych, będzie można się ubiegać o dotację na robienie filmów fabularnych, dokumentalnych, animowanych, a nawet seriali.
W założeniu wszystko brzmi pięknie, jest tylko kłopotliwa kwestia paragrafu wykluczającego potencjalnych beneficjentów nowego systemu. Są to potencjalnie wszystkie działające w Polsce stacje telewizyjne, czyli Polsat, TVN, a nawet TVP czy rodzime sieci telewizji kablowych. W związku z poniższym zapisem o dofinansowaniu mogą zapomnieć też tacy producenci jak Canal+, HBO czy Netlix.
Dlaczego? Bo w ostatnim sprawozdaniu z prac komisji zapis mówi o tym, że wsparcia finansowego nie dostaną "dostawcy usług medialnych", "podmioty rozprowadzające programy drogą kablową" i satelitarną:
Art. 9. Wsparcia finansowego nie przyznaje się przedsiębiorcy będącemu:
1) dostawcą usługi medialnej, chyba że ta działalność jest dla danego podmiotu działalnością drugorzędną lub pomocniczą;
2) podmiotem rozprowadzającym programy drogą kablową, satelitarną lub za pośrednictwem systemu teleinformatycznego;
3) podmiotem świadczącym usługi udostępniania zasobów systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych;
4) podmiotem, dla którego spółką dominującą, w rozumieniu art. 4 § 1 pkt 4 ustawy z dnia 15 września 2000 r. – Kodeks spółek handlowych (Dz. U. z 2017 r. poz. 1577 oraz z 2018 r. poz. 398 i 650), jest podmiot wymieniony w pkt 1–3.
Jak to bywa w przypadku ustaw te definicje są oczywiście w jakiś sposób niejasne i ciągle dyskusyjne, ale podchodząc do sprawy zdroworozsądkowo łatwo dojść do wniosku, że faktycznie, choć pieniądze na robienie filmów i seriali przez PISF będą przyznawane, to nie mają prawa trafić do produkujących już teraz większość seriali i filmów na polskim rynku takich stacji jak Polsat czy właśnie TVN.
Kwestia tego paragrafu została podniesiona jeszcze w 2017 roku, kiedy do sejmu trafił pierwszy projekt ustawy. Wtedy obecnie paragraf 9. miał numer 14. W ramach konsultacji publicznych przeciwko takiemu zapisowi zgłosili sprzeciw liczni przedstawiciele rynku medialnego, w tym nawet TVP. W piśmie z dnia 20 stycznia przedstawiciel TVP napisał:
Artykuł 13 projektowanej ustawy nie precyzuje, czy przedsiębiorcą w rozumieniu projektu może być telewizyjny nadawca publiczny, który niewątpliwie jest producentem i koproducentem utworów audiowizualnych. (...)
Zasadne jest zatem doprecyzowanie powyższego zapisu, tym bardziej, że w art. 14 projektowanej ustawy wyraźnie wskazano, że ze wsparcia finansowego nie będzie mógł skorzystać dostawca audiowizualnej usługi medialnej jakim niewątpliwie jest Telewizja Polska S.A.
W swoim stanowisku Cyfrowy Polsat słusznie zauważył, że taki zapis wyklucza szereg już działających producentów i w zasadzie kłóci się ze słusznymi założeniami Ustawy, która ma m.in. polepszyć pozycję polskich filmów na światowym rynku:
Nieuzasadnione są wyłączenia w katalogu podmiotów mających prawa o ubieganie się o środki z Funduszu. Na liście włączeń znalazł się szereg podmiotów zarówno prywatnych jak i państwowych i samorządowych, które zajmują się produkcją filmową i które mają kluczowe znaczenie dla współczesnego rynku produkcji audiowizualnych
Wyłączenie ich z praw do ubiegania się o dofinansowanie byłoby sprzeczne z celami ustawy mówiącymi o poprawie warunków funkcjonowania przemysłu audiowizualnego w Polsce, zwiększeniu aktywności polskich przedsiębiorców działających w sektorze audiowizualnym (...) czy w końcu rozwoju kultury i promocji polskiego dziedzictwa kulturowego na świecie
Tak samo sprawa ma się ich zdaniem z wykluczeniem spółek zależnych od podmiotów dystrybuujących treści. Przedstawiciele Polsatu zwracają też uwagę, że wyłączenie dostawców usług medialnych z etapu produkcyjnego ambitnych seriali i filmów stwarza duże ryzyko, że te będą potem zwyczajnie niedostosowane do realiów rynku. Co więcej, ustawa zamiast pomóc rozwinąć się tej dziedzinie życia, bardziej jej zaszkodzi:
Pozbawienie możliwości korzystania z dofinansowania z Funduszu przez podmioty wymienione w ustawie dyskryminuje je i zamiast powodować rozwój gospodarczy, wskazany w uzasadnieniu do projektu ustawy, może przyczynić się do zwolnienia gospodarczego na tym rynku.
Ale jest też dobra wiadomość. Dotacji nie będzie się przyznawać np. na produkcje tworzone na użytek wewnętrzny kościołów i innych związków wyznaniowych (pytanie czym w takim razie będzie użytek zewnętrzny).
Spod finansowania wyłączone są "utwory audiowizualne o charakterze reklamowym oraz utwory lub materiały audiowizualne powstałe wyłącznie w wyniku rejestracji":
1) wykonań utworów słownych, słowno-muzycznych, muzycznych lub pantomimicznych;
2) zdarzeń z życia politycznego, społecznego, kulturalnego, religijnego, gospodarczego lub sportowego;
3) sporządzane na potrzeby nauki, nauczania, techniki, reklamy, promocji, informacji lub instruktażu;
4) sporządzane na użytek wewnętrzny kościołów i innych związków wyznaniowych;
5) zdarzeń z życia prywatnego;
W ubiegłym roku do ustawy naniesiono kilka poprawek. Jak zapewnia przewodnicząca podkomisji, także tych postulowanych w konsultacjach publicznych. Jak relacjonuje serwis Money.pl, rzeczona przewodnicząca podkomisji Elżbieta Kruk, posłanka PiS, wyjaśniła bardzo oględnie, co się zmieniło w projekcie:
Te poprawki to było przede wszystkim doprecyzowanie pewnych pojęć, także odpowiedź na pewne postulaty strony społecznej, ponieważ w pracach podkomisji uczestniczyli przedstawiciele strony społecznej
Faktycznie, część postulowanych przez m.in. ZAIKS definicji zostało poprawionych i np. zamiast tworzenia osobnego funduszu do finansowania, tę rolę pozostawiono w gestii PISFU, włączono także do systemu dotacji wspomniane wcześniej seriale.
Niemniej, mimo naniesienia około 20 poprawek, dalej trudno przewidzieć, kto w tej chwili będzie mógł się o rzeczone dotacje ubiegać. Sporny paragraf zmienia tylko swój numer porządkowy – najpierw był 14., potem 8., a w sprawozdaniu komisji sejmowej ma numer 9. I wygląda to tak, że ustawa mimo faktycznie dobrych założeń jest wewnętrznie sprzeczna.
Bo pozostaje bardzo ważne pytanie - kto wie komu PISF da pieniądze na filmy kręcone w Polsce? To pewnie wie już tylko autor ustawy.
A gra jest tutaj warta świeczki. Mówimy o dotacjach nawet rzędu 30 proc. kosztów kwalifikowalnych, czyli takich, które podlegają refundacji z funduszy unijnych.
Nie ma co ukrywać, to dużo.