Trójka. Interweniuje RPO: Dziennikarze Trójki poddani są uporczywemu i długotrwałemu mobbingowi

Afera w Trójce ciągle zbiera żniwo. Sytuacja w rozgłośni jest coraz bardziej napięta, a Rzecznik Praw Obywatelskich zainterweniował u Głównego Inspektora Pracy w sprawie sytuacji dziennikarzy i pracowników Programu III Polskiego Radia. Jego zdaniem działania szefostwa nie tylko naruszają ich wolność słowa, mają też cechy uporczywego mobbingu.

To, co się dzieje obecnie w radiowej Trójce, dalece narusza prawa pracowników, zarówno w świetle konstytucji, jak i wiążących Polskę umów międzynarodowych - stwierdza zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich, Stanisław Trociuk, w swoim piśmie do głównego inspektora Pracy Wiesława Łyszczka. Podkreśla, że skala wykroczeń jest ogromna.

"Działania władz Polskiego Radia mają cechy uporczywego mobbingu"

Praktyki stosowane wobec dziennikarzy Programu Trzeciego Polskiego Radia przez zarząd mogą wypełnić znamiona uporczywego i długotrwałego mobbingu oraz łamania praw pracowniczych - stwierdza RPO. Trociuk, powołując się na tekst Piotra Halickiego, podaje przykłady takich działań:

Odwoływanie audycji dziennikarzy na minuty przed jej wyemitowaniem, brak transparentności drogi służbowej, ciągły nacisk psychiczny i próby ustnego wpłynięcia na niezależność poszczególnych dziennikarzy, stałe utrzymywanie w niepewności, jawne naciski mające na celu poparcie wyłącznie jednej strony politycznego sporu, wysyłanie dziennikarzy na delegacje lub przeniesienie do archiwum w celu ograniczenia ich pracy antenowej.

Torciuk zauważa też, że po każdej interwencji w sprawie Trójki Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przysyła do RPO wyjaśnienia opierające się wyłącznie na zapewnieniach pracodawcy, pomijając zupełnie to, co do powiedzenia na temat sytuacji w pracy mają sami dziennikarze stacji. A ci zostali dodatkowo uciszeni, bo od 20 lipca obowiązuje ich wprowadzony przez prezeskę Agnieszkę Kamińską zakaz wypowiedzi dla innych mediów. W ten sposób jedynym źródłem informacji o wydarzeniach w Trójce są tylko ustalenia dziennikarzy innych mediów, które KRRiT ignoruje, twierdząc, że są "nierzetelne".

Na mocy zakazu prezeski pracownicy Trójki muszą z przełożonymi ustalić i zatwierdzić temat rozmowy z mediami, konieczne jest zgłaszanie rzecznikowi czy zarządowi próby kontaktu ws. np. wywiadu. Pracownicy radia nie mogą też pisać o pracodawcy choćby w postach w mediach społecznościowych.

"Działania obecnego i poprzednich zarządów Polskiego Radia S.A. oraz osób z kierownictwa Programu Trzeciego Polskiego Radia polegające na próbach ingerencji w bezstronności i pluralizm są rażąco niezgodne z obowiązującymi standardami i powinny zostać poddane kontroli, a w razie potwierdzenia takich zdarzeń wobec osób za nie odpowiedzialnych powinny zostać wyciągnięte konsekwencje. Wolność mediów i ich niezależność od nacisków politycznych jest jednym z bardzo istotnych praw, których naruszanie przyczynia się do osłabienia demokracji" - postuluje RPO.

Sytuacja w Trójce oczami pracowników: cenzura i dręczenie psychiczne

Po zwolnieniu Kuby Strzyczkowskiego ze stanowiska dyrektora Trójki Piotr Halicki z Onetu porozmawiał anonimowo z pracownikami stacji, którzy opowiedzieli mu, jak wygląda ich praca od czasu rządów "dobrej zmiany". Mówią bez ogródek: "W Trójce panuje cenzura i dręczenie psychiczne". Na dowód opisują, że dyrektor Kowalczewski, który wsławił się anulowaniem 1998. notowania Listy Przebojów Trójki, w którym wygrała piosenka Kazika, kazał dziennikarzom tematy do audycji o aktualnych wydarzeniach zgłaszać dwa dni przed emisją

"Oczywiście po to, by mieć czas je ocenzurować. Wydawca wysyłał je kierownikowi redakcji, czyli Kurtz-Królikiewiczowi, który robił wstępną selekcję i słał je dyrektorowi Kowalczewskiemu, który skreślał kolejne pozycje i szedł potem do pani prezes. I jak uczniak zdający egzamin prezentował tematy, a ona wyrzucała te niewygodne" - czytamy w tekście Halickiego.

Zobacz też: O co chodzi w aferze z Trójką? Wyjaśniamy

Zobacz wideo

Pracownicy Trójki wyjawiają, że istnieje lista tematów zakazanych, takie jak np. smog, "bo jest polityczny", a także lista tematów im narzucanych - np. materiały o mszach świętych i rocznicach historycznych. Prezeska Kamińska przed wyborami prezydenckimi miała każdemu z dyrektorów anten zlecić przygotowanie propozycji pięciu audycji o sukcesach rządu za kadencji Andrzeja Dudy. Wspominają też m.in., że przy okazji relacji protestów w obronie sądów na jednym z redakcyjnych zebrań zjawił się dyrektor z zastępcami. Ponieważ reporterzy przeprowadzili transmisję pomimo ich zakazu, mieli krzyczeć do redakcji: "'Wy jesteście spod znaku czekoladowego orła, ja was nauczę obiektywizmu!'. Siedzieliśmy porażeni tym chamstwem i agresją" - wspomina jeden z pracowników Trójki.

Podkreślają też, że krótkie rządy Strzyczkowskiego były dla nich oddechem, dzięki któremu praca w stacji miała znowu sens. Ale też zdawali sobie sprawę z tego, że nie mogło to trwać długo, bo Kamińska nie chciała go na tym stanowisku:

Sami politycy PiS zauważyli, że postępowanie pani prezes i to, co się dzieje z Trójką, im szkodzi. To oni zadzwonili do Kuby. Ominęli panią prezes, to stało się na poziomie "ważniejszych graczy". Prezes Kamińska nie zaakceptowała Kuby. Kazali go jej mianować ludzie mocniejsi od niej. Kuba wynegocjował naszą niezależność i od tej pory wszystkie decyzje w sprawie Trójki zapadały na Myśliwieckiej. Ona nie mogła tego ścierpieć, ale musiała, bo zbliżały się wybory.

Ich zdaniem kultową Trójkę da się uratować, jeśli zniknie prezes Agnieszka Kamińska, a Rada Mediów Narodowych zostanie rozwiązana.

Więcej o: