Jakub Żulczyk wielokrotnie krytykował działania obecnych władz, łącznie z tym, że po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie niezgodności z konstytucją aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub jego nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu zamieścił w sieci post skierowany do "Drogiego praktykującego katolika z Polski", w którym pisał m.in., że w jego wymarzonej Polsce "ksiądz nie będzie obywatelem specjalnej troski". Teraz autor powieści "Ślepnąc od świateł" komentuje mocnymi słowy:
Minister Edukacji Narodowej będzie sprawdzał, czy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach. Czyli cham, mentalny, a może i nie tylko, nazi-skinhead, prostak, który wygląda, jakby właśnie ściągnięto go z pobitego afrykańskiego studenta, ubrano w garnitur i wysłano do ministerstwa, człowiek, którego horyzont intelektualny zawiera trzy felietony Ziemkiewicza, pół książki Henryka Pająka i stary numer Szczerbca, będzie robił nauczycielom ideologiczne kontrole.
Pisarz zwraca uwagę, że nowy minister edukacji narodowej i nauki (stanowisko objął w październiku 2020) zajmuje się sprawami ideologii i protestów, nie zwracając uwagi na niskie realne płace w sektorze czy problem tego, że realny czas pracy nauczyciela wynosi czasami 18 godzin na dobę. Żulczyk wymienia dalej:
Nie interesuje go też zdrowie psychiczne uczniów w trakcie lockdownu, jakiekolwiek usprawnienie procesu e-nauczania, które kuleje jak stara szkapa przed odstrzałem. Nie, on będzie sprawdzał, czy nauczyciele wysyłają dzieci na protesty. Tak, k***a, w takim kraju żyjemy.
Pisarz nominowany w 2014 roku do Paszportu "Polityki" sam jest aktywnym uczestnikiem Strajku Kobiet. W niedzielę 25 października w ramach reakcji na wyrok TK pojawił się z transparentem przed warszawską świątynią Opatrzności Bożej.