Z odpowiednim zacięciem i energią dałoby się stworzyć naprawdę sporo list dotyczących tego, co w 2020 roku się nie udało, czego nie wypuszczono, co przełożono, co odwołano, co się nam nie podobało, co nas wkurzyło, co zasmuciło... Ale ponieważ wychodzimy z założenia, że jeśli można, warto myśleć pozytywnie, nie dajemy się monstrualnemu rokowi 2020 zbić z tropu, bo nawet w nim udało nam się odnaleźć kilka jasnych punktów, które sprawiły, że choć na moment było zwyczajnie lepiej. A że koń, jaki jest, każdy widzi, to oczywiście momenty natury kulturalnej. Kolejność przypadkowa i niekoniecznie chronologiczna.
Tak, tak - luty 2020 wcale nie był kilka lat, tylko kilka miesięcy temu. Właśnie wtedy ekipa, która współtworzyła hitowe "Boże Ciało" Jana Komasy, ruszyła na podbój Hollywood. Polski film otrzymał nominację do Oscara w kategorii Najlepszy pełnometrażowy film międzynarodowy - i chociaż nagrodę sprzątnął mu sprzed nosa wielki zwycięzca Oscarów, czyli "Parasite", nasi rodacy i tak odnieśli niemały sukces. Niezależnie od laurów z ekscytacją obserwowaliśmy przygody Komasy, Bartosza Bieleni, Elizy Rycembel i Tomasza Ziętka, którzy podrzucali co jakiś czas wspaniałe zdjęcia, jak np. to:
A skoro już wywołaliśmy do tablicy "Parasite", nie możemy zapomnieć, że to film, dla którego główne nagrody znaczą odrobinę więcej niż te zwyczajowo przyznawane hollywoodzkim produkcjom. - Przyjmuję to z olbrzymim optymizmem, ponieważ jako członek Akademii, który nie jest Amerykaninem, odnoszę wrażenie, że to jest dla nas olbrzymia zmiana samego znaczenia Amerykańskiej Akademii Filmowej. Stała się ona akademią nie tylko filmów amerykańskich, ale faktycznie wybiera od teraz najlepszy film globalny - mówił w rozmowie z Gazeta.pl tuż po rozdaniu Oscarów Allan Starski. - Te filmy zagraniczne zawsze były troszkę na uboczu głównego konkursu, były zawsze pewnym dodatkiem. Najpierw znajdowały się w kategorii najlepszy film zagraniczny, potem nieangielskojęzyczny, ale w momencie, kiedy "Parasite" zdobył głównego Oscara, ta Akademia stała się taka bardziej nasza.
Nasza noblistka nie próżnuje - w tym roku oprócz wydania książki "Czuły narrator" powołała do życia Fundację Olgi Tokarczuk, której działalność ma się opierać na czterech filarach: przyszłości, równości, twórczości i czułości. W ramach zaplanowanych przez fundację wydarzeń "artyści, naukowcy i kuratorzy spróbują zaprojektować nowy świat". W szczególny sposób inicjatywa zajmie się twórczością kobiet m.in. poprzez programy stypendialne: "Kosmiczna odyseja", czyli program wspierający przyszłość artystyczną, naukową, zawodową młodych dziewcząt, oraz "What if women made films…". Z kolei w listopadzie dzieła Olgi Tokarczuk trafiły do Biblioteki Końca Świata na Spitsbergenie, gdzie dzięki zapisowi na specjalnym nośniku mają bezpiecznie przetrwać przynajmniej kilka wieków dla kolejnych pokoleń. I jak tu nie być dumnym?
Pamiętacie, jak kilka miesięcy temu internet rozpływał się przez zoomowe spotkanie Brada Pitta i Jennifer Aniston podczas odczytu scenariusza do "Beztroskich lat w Ridgemont High"? Podobnych akcji było wiele dzięki zgodnym ciałom i chętnym sercom gwiazd, które umawiały się online i sprawiały fanom wielkie niespodzianki, a przy okazji wspierały organizacje charytatywne czy zachęcały do głosowania w wyborach. Coś od życia dostali m.in. fani "Veep", "The Office", "Parks and Recreation", "Skandalu" i "Bajeru z Bel-Air". Nie brakowało też spotkań filmowych - na YouTube obejrzycie ponownie połączone siły obsad takich produkcji jak "Splash", "Ghostbusters", "Władca pierścieni" czy "Wolny dzień pana Ferrisa Buellera". Skromny skryba piszący ten tekst przyznaje bez bicia, że spotkanie obsady "Community" ogląda średnio raz na tydzień, bo to gwarantowany wyrzut serotoniny.
Zakładamy, że na wcześniejsze wspomnienie o gwiazdorskich inicjatywach w szczytnych celach mógł was przeszyć dreszczyk związany z #Hot16Challenge2. Trudno wspominać rok 2020 bez wyzwania, które wiosną nie brało jeńców - i chociaż w pewnym momencie zabawę przyćmił nieco ostry cień mgły, #Hot16Challenge2 zaowocowało co najmniej kilkudziesięcioma mocnymi kawałkami. Dawid Podsiadło, NOSPR, Artur Barciś i Cezary Żak, Marian Lichtman, Majka Jeżowska, Klocuch, Taconafide, Kayah, Beata Kozidrak... Chyba nigdy jeszcze nie było tak szeroko zakrojonej mobilizacji na polskiej scenie (jak się przekonaliśmy - momentami boleśnie - nie tylko muzycznej). Najważniejsze jest to, że wyzwanie oprócz zabawy przyniosło wymierną pomoc, bo w ramach zbiórki "Beef z koronawirusem" udało się zebrać ponad 3 mln zł i zakupić m.in. kilka karetek i wyposażenie niezbędne pracownikom ochrony zdrowia do niesienia pomocy na pierwszej linii frontu.
Moglibyśmy starym internetowym zwyczajem powiedzieć, że za pomocą serialu "Gambit królowej" Polska przejęła Netfliksa, ale zachowamy należytą skromność, bo całe laury należą się twórcom i obsadzie, w której znalazł się bezbłędny Marcin Dorociński. Aktor wcielił się w radzieckiego mistrza szachowego Wasilija Borgowa, spędzającego sen z powiek głównej bohaterce "Gambitu", Beth Harmon (wspaniała Anya Taylor-Joy). Co prawda gra Dorocińskiego opierała się przede wszystkim na komunikacji niewerbalnej, ale jakaż to była udana komunikacja! Nasz rodak pięknie przyłożył się do sukcesu najpopularniejszego serialu Netfliksa w historii - w ciągu czterech tygodni od premiery po "Gambit królowej" sięgnęło ponad 60 mln domostw. Powtórzymy się: duma, duma, duma.
Anya Taylor-Joy i Marcin Dorociński w serialu 'Gambit Królowej'. Netflix PHIL BRAY/NETFLIX / Phil Bray/Netflix
Niełatwy rok mają za sobą wierni słuchacze Programu Trzeciego Polskiego Radia - powiedzieć, że wokół Trójki wydarzyło się sporo, to jakby nic nie powiedzieć. Ze "starą" Trójką żegnaliśmy się na dobre tak naprawdę od stycznia, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Najlepszym tego dowodem jest ogromny entuzjazm, z jakim nasi czytelnicy przywitali Radio Nowy Świat, nowy dom dla części byłych dziennikarzy Trójki oraz młodych radiowych talentów. Od startu w sierpniu internetowa rozgłośnia cieszy się sporą popularnością. Rozkręca się też Radio 357, dziecko innej grupy byłych dziennikarzy Programu Trzeciego, których pierwsze sukcesy napawają niemałym optymizmem. Z Krakowa już parę ładnych lat nadaje z kolei Rockserwis FM, w którym od niedawna można usłyszeć Piotra Kaczkowskiego - do nich także warto zajrzeć. Wniosek? Radio ciągle żyje i ma się dobrze.
Zarówno o ciekawych premierach muzycznych, jak i o cieszących oko oraz ucho koncertach internetowych można by w tym roku mówić bez końca. Pandemia koronawirusa rzuciła ogromne wyzwanie całej branży rozrywkowej, która masę działań w miarę możliwości przeniosła do sieci. Tym samym dostaliśmy szansę oglądania przeróżnych występów prosto z naszych domów - redakcyjnie zgadzamy się, że jedno z naszych ulubionych show dała Natalia Kukulska, promując swoją najnowszą płytę "Czułe struny". Artystka podjęła się zaśpiewania utworów Fryderyka Chopina z oryginalnymi tekstami i w pięknych aranżacjach autorstwa czołowych polskich kompozytorów i aranżerów. - Nuta strachu była, bo stąpaliśmy po kruchym lodzie. Jak dotknąć tej muzyki z czułością, by również nie pokazać jej w krzywym zwierciadle? - opowiadała w rozmowie z Gazeta.pl Kukulska. - Zależało mi, by móc przypomnieć o wielkości pierwowzoru, z którego czerpiemy, nie wypaczając wartości tych wybitnych dzieł. Głęboko wierzę, że tak się stało.
Miano najwspanialszego wydarzenia (pomimo przypadkowej kolejności wszystkich poprzednich) zyska chyba jednak fakt, że pomimo niezliczonych przeciwności losu i wy, i my nadal tu jesteśmy. Są też przepastne kulturalne zbiory skrywane nie tylko w biblioteczkach serwisów streamingowych, ale też na stronach muzeów, teatrów, oper; są perełki wykopane podczas internetowych festiwali filmowych, nowe płyty odkryte gdzieś w czeluściach sieci, gdzie wcześniej nie było czasu się zagłębić; to tytuły wyłapane przypadkowo w telewizji i książki, które latami piętrzyły się na półkach. W 2021 roku tym bardziej nie możemy zapominać o wspieraniu kultury, która potrzebuje nas tak samo, jak my potrzebujemy jej. Miejcie na oku swoje ulubione miejsca, ulubionych twórców, inicjatywy i jeśli jesteście w stanie, rzućcie im czasem groszem, co by nasze przyszłoroczne listy rzeczy ulubionych pękały w szwach.