Głaz Morawiec po dziewięciu latach od tajemniczego zniknięcia wrócił na swoje prawowite miejsce w Puszczy Bukowej. To jeden z zabytkowych głazów z wyrytym krzyżem lotaryńskim i datą 1773. Ma nie tylko ma dużą wartość historyczno-kulturową, stanowi także własność Skarbu Państwa i jako takiej nie można go zabierać z miejsca, w którym został umieszczony. Tymczasem w 2012 roku ktoś zabrał go z lasu i postawił nieopodal swojej posesji. Co ciekawe, to nie pierwszy taki przypadek - dwa podobne głazy zostały skradzione z parku leśnego Zdroje. Odnalazły się na prywatnej posesji.
W akcji "ratunkowej" zabytkowego głazu brali udział leśnicy z Nadleśnictwa Gryfino i pracownicy z Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Stargardzie. Wspólnie wykopali kamień ważący na oko około 200 kg z miejsca, w którym umieszczono go po kradzieży w 2012 roku. Głaz trafił do muzeum na inspekcję, po czym przewieziono go tam, gdzie leżał co najmniej przez kilkaset ostatnich lat.
Na terenie Nadleśnictwa Gryfino znajduje się cały komplet Morowców, których jest obecnie 12. Są rozmieszczone pomiędzy Przełęczą Trzech Braci a Podjuchami. Są o tyle charakterystyczne, że każdym z nich wyryta jest data 1773 i krzyż loataryński. Jak wskazują muzealnicy, w formie krzyż ten ma karawaka, zwanego inaczej krzyżem cholerycznym lub morowym. Był on bardzo popularny na terenach Polski pod koniec XVIII wieku, przez cały wiek XIX i na początku XX wieku. I właśnie ten kształt był używany jako amulet przeciw wielu nieszczęściom takim jak choroby, wypadki, nagłe zgony, kradzieże czy burze z piorunami.
Leśnicy i pracownicy muzeum relacjonują, że ich lokalnym Morawcom przypisuje się funkcję wyznaczania granic pomiędzy powiatami szczecińskim i gryfińskim. Naukowcy podkreślają, że słyszeli wzmiankę o tym, iż Morawce zostały umieszczone w puszczy jako forma ochrony przed epidemią morowego powietrza - czyli m.in. dżumy, cholery i czarnej ospy - ale dodają też, że jeszcze nie znaleźli danych potwierdzających, że któraś z tych chorób faktycznie panowała w okolicy. Póki co prowadzą poszukiwania, by dokładnie opisać genezę głazów i umieszczonych na nich inskrypcji.
Leśnicy przypominają przy okazji, że "głazy leżące w Puszczy Bukowej, bez względu na fakt, czy, tak jak Morowce stanowią pamiątki historyczno-kulturowe czy też nie, są własnością Skarbu Państwa i nie wolno ich zabierać".
Odzyskany głaz Morawiec Fot. Lidia Kmiecińska / https://www.lasy.gov.pl/
Co ciekawe, wątek podobnej kradzieży głazu narzutowego istotnego ze względy kulturowe i turystyczne, opisany został w humorystycznej powieści w formie copy pasty pt. "Emigracja". Jej autorem jest Malcolm XD, człowiek, który jest odpowiedzialny za powstanie jednego z najbardziej nośnych tekstów polskiej kultury internetowej. Jego copy pasta zaczynająca się od słów "Mój stary to fanatyk wędkarstwa" zyskała tak dużą popularność, że na jej podstawie powstał krótkometrażowy film z główną rolą Piotra Cyrwusa ("Fanatyka" można obejrzeć na Netfliksie), a sam autor został uznany za prekursora nowego gatunku literackiego. Przypomnijmy - pasta (z angielskiego "copy and paste", czyli "kopiuj, wklej" ) to zmyślona, zabawna historia publikowana w internecie, kopiowana i rozpowszechniana przez innych użytkowników sieci. Opowieść często zaczyna krążyć w tak szerokim obiegu, że trudno namierzyć jej autora.
Faktem jest, że Malcolmowi XD udało się wypracować rozpoznawalne imię, prężnie działającego fanpejdża oraz wydać trzy książki z własnymi tekstami. W "Pastrami" znajdziemy zbiór jego najsłynniejszych past, w tym "Fanatyka", zaś w fabularnej "Emigracji" znajdziemy właśnie opowiadanie o kradzieży głazu narzutowego z parku w małej miejscowości, który był lokalną atrakcją turystyczną. Po jakimś czasie okazuje się, że głaz trafił na główny rynek w sąsiednim miasteczku...
Fragment można przeczytać w poniższym poście, ale szczerze polecamy całą książkę:
Z kamieniem z parku swoją drogą raz była opcja taka, że go ukradli. Przez tydzień wszyscy się zastanawiali, kto mógłby zaj*ć kamień, co waży z 10 ton. Odpowiedź na to pytanie przyszła wraz z pojawieniem się na wjeździe do miejscowości 20 kilometrów dalej tablicy informacyjnej, zachęcającej do odwiedzin przynoszącego szczęście głazu.
Wcześniej jej nie było, bo w tamtym mieście nie mieli nawet wyimaginowanego dworu, więc nie było przesłanek do umieszczenia jakiejkolwiek tablicy. Jej pojawienie się wzbudziło słuszne podejrzenia i nasz burmistrz pojechał do nich sprawdzić, czy przypadkiem to nie nasz kamień się u nich zawieruszył i okazało się, że tak właśnie się stało. Natomiast tamci twardo twierdzili, że ten kamień do nich przepchnął lodowiec tysiące lat temu i żeby nasz burmistrz im udowodnił, że niby było inaczej.