Karolina Wajda przez blisko dwa lata procesowała się ze swoją macochą, Krystyną Zachwatowicz, o to by unieważnić ostatnią wersję testamentu Andrzeja Wajdy, na mocy którego to czwarta żona reżysera jest jego jedyną spadkobierczynią i otrzymuje prawa autorskie do wszystkich jego dzieł, a także cały majątek. Jedyna córka filmowca podkreślała, że nie wiedziała o wprowadzonych zmianach.
Sąd orzekł, że całość spadku po Andrzeju Wajdzie należy się jego czwartej i ostatniej żonie, Krystynie Zachwatowicz, co reżyser orzekł w finalnej wersji swojego testamentu. Ten przed jego śmiercią miał się zmienić od czterech do ośmiu razy. "Gdy testament został otwarty, okazało się, że zakłada przekazanie całego majątku czwartej żonie, czyli Krystynie Zachwatowicz. Byłam tym zdziwiona, dlatego sprawę oddałam do sądu" - tłumaczyła w rozmowie z "Faktem" kilka lat temu córka reżysera.
Portalowi viva.pl tłumaczyła też, że na prośbę ojca zrzekła się praw do dziedziczenia praw autorskich, bo jego życzeniem było założenie fundacji dla młodych talentów. W myśl tej koncepcji stypendia dla podopiecznych miałyby być finansowane z tantiem autorskich Wajdy:
Myślałam, że powołana zostanie fundacja na rzecz młodych talentów, bo taki był zapis w pierwszym testamencie mojego Ojca. W związku z tą koncepcją zrzekłam się praw do dziedziczenia. Ta Fundacja miała być jedynym jego spadkobiercą i miała powstać po jego śmierci, a której mój ojciec zapisał cały swój majątek.
W tej samej rozmowie podkreśliła, że o późniejszych modyfikacjach ostatniej woli ojca nie została poinformowana - "Ale to był pierwszy testament i jedyny mi znany. W tym testamencie był również zapis, że mam odziedziczyć prawa autorskie do jego dzieł. Po jego śmierci jednak okazało się, że powstało wiele testamentów i ostatecznie jedynym spadkobiercą została ostatnia żona Ojca". Dlatego też Wajda skierowała sprawę do sądu.
Jednak już kilka lat temu w rozmowie z "Faktem", sama wyraziła przekonanie, że proces z macochą przegra: "Jestem prawie pewna, że sąd uzna, iż ostatnia wersja testamentu jest obowiązująca, czyli majątek zostanie przekazany pani Krystynie. Uznam decyzję sądu i nie będę się od niej odwoływać".
Krystyna Zachwatowicz z kolei w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" tłumaczyła, że tak naprawdę im obydwu w gruncie zależy na tym samym:
Zależy mi, żeby spełnić to, co on napisał w testamencie – żeby fundacja Kyoto-Kraków przyznawała młodym artystom stypendia z dochodów z praw autorskich. To już realizujemy. I żeby – to ważne dla mnie – Archiwum Andrzeja Wajdy było takie, jak należy. I może, żeby powstała jego stała wystawa w Krakowie, na razie trudno znaleźć miejsce.
Krystyna Zachwatowicz w tym roku sama skończyła 91 lat i zgodnie ze swoimi wcześniejszymi zapewnieniami, wypłaca stypendia młodym twórcom dzięki wpływom ze spadku po Andrzeju Wajdzie. W rozmowie z Onet.pl podkreślała dobitnie, że zależy jej, by zrealizować niespełnione marzenia męża:
Chciałabym być pewna, że jego mistrzowska szkoła w Warszawie, która była dla niego tak istotna, ma zapewnione finansowanie i swoje stałe miejsce. Zależałoby mi bardzo, aby utworzone w Warszawie Centrum Kultury Filmowej jego imienia działało tak, jak on by sobie tego życzył. I jak już wspominałam - żeby Muzeum Sztuki Współczesnej w Radomiu zaczęło funkcjonować tak, jak on to zamyślił.
Andrzej Wajda zmarł 9 października 2016 roku w Warszawie - miał 90 lat. Był jednym z wybitniejszych polskich powojennych reżyserów, czołowym twórcą polskiej szkoły filmowej, a jego nazwisko dobrze było kojarzone także za granicą. Jego filmy były czterokrotnie nominowane do Oscara, on sam dostał także statuetkę Amerykańskiej Akademii Filmowej za całokształt twórczości, podbnie jak i Złotego Niedźwiedzia, Cezara i Złotego Lwa. Miał także w dorobku Złotą Palmę z Cannes.