Shahrbanoo Sadat w rozmowie z "The Hollywood Reporter" przyznała, że lata mieszkania w Afganistanie stępiły czujność wielu osób. "Przyzwyczailiśmy się, że ciągle mówi się o talibach w różnych częściach kraju. W pewnym momencie trudno ocenić skalę zagrożenia, bo to samo powtarzało się od lat" - opisuje w wywiadzie. Reżyserka dzień przed zajęciem stolicy dostała ostrzeżenie i propozycję wylotu z kraju, z której nie skorzystała, bo zaproszenie nie obejmowało jej rodziny. Teraz razem z najbliższymi próbuje wydostać się z Kabulu.
Od minionego poniedziałku media z całego świata opisują oblężenie lotniska w Kabulu — tysiące Afgańczyków w panice próbuje się wydostać z kraju, a droga powietrzna jest jedyną drogi ucieczki. Sadat w rozmowie z "THR" opisuje:
Podstawowy problem to dotarcie na lotnisko i znalezienie samolotu. Pierwsze wejście do portu lotniczego jest pod kontrolą talibów, a po drodze jest mnóstwo posterunków i punktów kontrolnych.
Reżyserka wyjaśnia, że trzeba mieć pismo z dokładnymi danymi lotu i potwierdzeniem, że wszyscy pasażerowie mają swoje miejsca. W związku z chaosem, jaki zapanował, linie lotnicze nie mają możliwości, żeby dostarczyć takie informacje. "Czekamy więc na to" - opowiada Shahrbanoo Sadat i dodaje, że i tak ma dużo szczęścia, bo ma przyjaciół na całym świecie, którzy starają się jej pomóc.
Sadat już w 2019 roku podczas festiwalu w Cannes ostrzegała, że polityczne negocjacje z talibami doprowadzą do tego, że powrócą drastyczne ograniczenia, jakie nałożyli na kobiety w Afganistanie za swoich poprzednich rządów. Teraz mówi, że jest zbyt skupiona na teraźniejszości, by móc się zastanowić, jaka przyszłość czeka jej kraj. Wie jednak, że ostatnie wydarzenia znacząco zmieniły jej koncepcję pracy filmowej:
Jeśli przeżyję i będę miała jeszcze szansę kręcić filmy, moje kino nigdy już nie będzie takie samo jak przedtem. Obserwuję straszne wydarzenia, okrutną niesprawiedliwość i kumuluję te uczucia w swoim organizmie, żeby później przelać je do moich filmów, by podzielić się nimi z całym światem. Jeśli przeżyję, będę kręcić filmy o tym, co się wydarzyło.
W swoich wcześniejszych obrazach "Wilk i Owca" oraz "Sierociniec", pokazywała codzienne życie w Afganistanie, by nie skupiać się na polityce i wojnach. Teraz jej optyka się zmieniła, Sadat panuje w przyszłości robić filmy historyczne, by edukować ludzi. Chce, żeby widzowie zrozumieli, jak doszło do obecnej sytuacji w Afganistanie i jaką rolę w tym miały inne państwa.
"Myślę, że to ważne, żeby Afgańczycy znali przynajmniej 100 ostatnich lat swojej historii — tutaj nikt nie czyta książek. Ale możemy czegoś się nauczyć z odpowiednich filmów. Znajomość historii to nasza nadzieja na przyszłość" - podkreśla.
Od niedzieli lotnisko w Kabulu jest niemal okupowane przez Afgańczyków i obcokrajowców, którzy próbują uciec z kraju. Z powodu chaosu na lotnisku zawieszone zostały loty komercyjne. Loty wojskowe dalej są jednak kontynuowane.
Do tej pory udało się ewakuować około pięci tysięcy osób - obywateli zachodnich krajów i afgańskich współpracowników dyplomatów, wojska oraz innych organizacji międzynarodowych. Wyloty samolotów nadzorują żołnierze USA, a ewakuację prowadzi w sumie kilkanaście krajów, w tym także Polska.
Talibowie uniemożliwiają Afgańczykom dotarcie na jego teren, co powoduje ogromne utrudnienia w ewakuacji. Wielu afgańskich współpracowników polskiej armii nadal jest poza terenem portu lotniczego. Grupa około 40 osób nie zdążyła dotrzeć na samolot do Polski. Tymczasem rząd USA poinformował, że nie jest w stanie dłużej zapewnić bezpiecznego dostępu do lotniska.
W środę wieczorem Departament Stanu USA przekazał informacje, że talibowie nie dotrzymali obietnicy swobodnego dostępu Afgańczyków do lotniska. "Rząd USA nie jest w stanie dłużej zapewnić bezpiecznego dostępu do lotniska w Kabulu" - przekazała w środę amerykańska ambasada w stolicy Afganistanu. Odtąd miejsca w samolotach wylatujących będą przydzielane w pierwszej kolejności dla osób, które szybciej pojawiły się na miejscu.