"Napiszę prawdę, bo Kamilowi nic już nie zaszkodzi. Dzwonił do mnie, by przyjść i się napić. Dzwonili jego kumple z tekstem, że 'Kamil zaprasza'. Dzwonili też moi bliscy kumple ze Śląska, że jest impreza z Kamilem" - zaczął wpis Krzysztof Skiba", który nie ukrywa, że wykręcił się z tej imprezy, bo wiedział, czym się skończy. "I teraz ta myśl, że może gdybym przyszedł, to udałoby mi się odciągnąć go od tych pokus. Zatrzymać toczenie się z równi pochyłej" - napisał.
Przeczytaj więcej podobnych informacji kulturalnych na stronie głównej Gazeta.pl.
We wtorek Krzysztof Skiba, muzyk związany z zespołem Big Cyc, felietonista i artysta rozrywkowy opublikował na Facebooku wpis poświęcony Kamilowi Durczokowi. Dziennikarz zmarł nad ranem 16 listopada w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym im. prof. K. Gibińskiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach w wyniku zaostrzenia przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia. Miał 53 lata.
"Kamil spadł z samego topu. Był gwiazdą mediów, cenionym i nagradzanym dziennikarzem, a kilka lat później tak nabroił, że znalazł się praktycznie na dnie. Jakie to ludzkie i jakie to smutne. W TVN go nie lubili, bo był szefem tyranem. Słynna scena z brudnym biurkiem Durczoka odbiła się żartami po całym kraju. Po zdobyciu tych wszystkich Wiktorów, trochę gwiazdorzył i zadzierał nosa. Widywaliśmy się jedynie w przelocie, na korytarzach w telewizji lub na jakiś bankietach" - napisał Skiba.
Muzyk wspomina jak przed laty, kiedy Kamil Durczok był jednym z najpopularniejszych dziennikarzy w kraju, spotkał go podczas występu w małym pubie. "Ze zdziwieniem spytał, co tutaj robię, 'w takiej budzie'" - relacjonował felietonista. "- Ja w takich klubach występuję - powiedziałem. Każdy, kto jest w tej branży, wie, że nie zawsze gra się koncerty w sali kongresowej, czy w Teatrze Wielkim. Był szczerze zdziwiony. Myślę, że gdy wypadł z salonów, zrozumiał to bardzo dobrze" - dodał Krzysztof Skiba.
"Kamil walczył do końca" - podkreślił muzyk. "Mimo nałogu, który go zjadał i życia, które mu się kompletnie posypało, nie poddawał się. Założył portal informacyjny, angażował się w akcje społeczne, był czynnym publicystą, komentował celnie scenę polityczną. Wytoczył procesy gazetom, które pisały o nim bzdury. Mimo zdarzającego się hejtu i ataków pokazywał swą jasną stronę mocy" - wspominał Skiba.
"Pogubiony człowiek, świetny dziennikarz, ulubiony cel ataku dla wielu, którzy nie mieli takiego talentu jak on. Jak to łatwo w Polsce doładować sobie akumulatory, gdy się widzi upadek bliźniego. A mało kto był tak wysoko i tak nisko upadł. Choć upadł nie do końca, bo walczył. I za tę Twoją walkę z demonami życia, wypiję dziś Kamil wódeczkę. Tak jak lubiłeś. Całą szklankę na raz" - zakończył wpis felietonista.