Choć Elon Musk próbował wycofać się z kupna Twittera jeszcze tego lata, został prawnie zmuszony do dotrzymania umowy. 27 października oficjalnie został właścicielem portalu i przejął go za około 44 miliardy dolarów. Już wiosną inwestor zapowiadał zmiany, jakie planował wprowadzić w serwisie i obiecywał, że zadba o "wolność słowa" oraz złagodzi regulamin. Rzeczywistość zweryfikowała, że Muskowi trudno jednak opracować konkretną strategię, co wciąż rodzi nowe problemy, m.in. masowe odejścia użytkowników czy wzrost użycia rasistowskich obelg przez anonimowe konta, testujące granice nowej polityki prywatności.
Elon Musk zapowiadał nową erę portalu, otwartą na zróżnicowane światopoglądy i opublikował wpis informujący, że "od teraz żarty są na Twitterze legalne". Okazuje się, że tylko do momentu, w którym nie uderzają one bezpośrednio w Muska. Po aferze związanej z wprowadzeniem opłat za symbol weryfikacji oficjalnych kont przeciwnicy pomysłów inwestora, głównie komicy, m.in. Kathy Griffin i Sarah Silverman, postanowili edytować swoje dane i zmienić swoje profile w konta-parodie miliardera. W efekcie Musk chwilowo zablokował zweryfikowanym profilom możliwość edycji nazw i zaostrzył regulamin, informując, że wszystkie konta będące parodiami bez wyraźnego zaznaczenia tej informacji będą permanentnie banowane. Postanowił też zmienić strategię weryfikacji.
Wprowadzenie abonamentu za utrzymanie niebieskiego oznaczenia, przynależnego zweryfikowanym kontom, to kontynuacja zeszłorocznego projektu Twitter Blue, który zakładał subskrypcję kosztującą 4,99 dolarów miesięcznie. Musk miał zamiar podnieść tę kwotę do 19,99 dolarów, ostatecznie jednak opłata wynosi 8 dolarów. Użytkownicy posługujący się zweryfikowanymi profilami, w tym m.in. pisarz Stephen King, od początku krytycznie odnosili się do tego pomysłu. Ich zdaniem obecność osób publicznych na Twitterze zapewnia portalowi znaczne źródło dochodu i nie powinno się obciążać ich finansowo. Możliwość kupna symbolu potwierdzającego autentyczność może też prowadzić do nadużyć i oszustw. W odpowiedzi na zarzuty inwestor wprowadził dwa rodzaje weryfikacji.
"Ptaszki" podzielono na szare i niebieskie, przy czym te drugie uznano za weryfikację wyższej rangi. Pod symbolem znalazła się informacja, czy dane konto zostało uznane za oficjalne po ręcznej analizie administracji Twittera, tak, jak odbywało się to do tej pory, czy też na drodze wykupienia abonamentu. Musk porzucił jednak ten pomysł gdy tylko nasiliły się głosy użytkowników uznających nowy system za zbyt dezorientujący. Oszuści zdążyli jednak podszyć się choćby pod gigantów z branży gier, Nintendo i Valve, wykorzystując zamieszanie i nieświadomość internautów.
Konto podające się za Valve Software opublikowało tweeta informującego o nowej „platformie konkurencyjnej". Choć użytkownicy wątpili, by firma w oficjalnym ogłoszeniu użyła słowa "podekscytowany", obok nazwy znajduje się symbol zweryfikowanego konta, co wprowadziło wielu graczy w błąd.
Fałszywe ogłoszenie Valve Twitter, @valvesoftware
Później na fałszywym profilu Valve pojawił się wpis informujący, że była to jedynie forma protestu wobec działań Muska.
Twitter Blue to realny problem, dezinformacja z łatwością się rozprzestrzenia a szkody, jakie może spowodować mają realny wpływ na ludzi, znacznie większy, niż fałszywe ogłoszenia gier. W twoich rękach jest teraz olbrzymia platforma i oto, co decydujesz się z nią robić, @elonmusk.
- napisał autor prowokacji. Na mniej wyszukany żart pozwoliła sobie osoba podszywająca się pod Nintendo, która z fałszywego (choć zweryfikowanego) konta opublikowała zdjęcie popularnej postaci z gier firmy, Mario zdobywającego się na wymowny gest.
Mario na 'oficjalnym' profilu Nintendo Twitter, @nintendoofus
Obie firmy złożyły skargę w tej sprawie. Prywatnie Elon Musk jest fanem gier komputerowych - w fabryce Tesli posiada roboty, które potrafią zagrać główny motyw muzyczny z Super Mario Bros. Jeśli fałszywe konta dalej będą jednak działać na niekorzyść branży gier, trudno mówić o obustronnej sympatii.