Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Najnowszy projekt Palmera Luckey wzbudził kontrowersje na całym świecie. Nowa wersja Oculus Rift... może zabić użytkownika. Każda śmierć w grze równa jest śmierci w rzeczywistości. Jeden błąd może wystarczyć, aby gracze korzystający z tego sprzętu stracili życie.
Pomimo krytyki jaka spadła na Palmera Luckey, mężczyzna nie wydaje się jakkolwiek poruszony. Uważa, że jego wynalazek jest jedyną szczerą formą poznawania gier.
Tylko groźba poważnych konsekwencji może sprawić, że gra stanie się prawdziwa dla każdej osoby w grze.
Luckey umieścił na czubku gogli kilka ładunków wybuchowych, które zaraz po wyświetleniu ekranu "game over" ulegną detonacji. Warto wspomnieć, że Palmer sprzedał firmę zajmującą się Oculusem w 2014 roku. Kupił go Facebook, znany dzisiaj jako Meta. Kwota, jaką firma Marka Zuckerberg'a musiała zapłacić to około 2 mld dolarów. Luckey po zaledwie kilku larach został zmuszony do zakończenia współpracy z amerykańskim miliarderem. Jak sam twierdzi, został zwolniony z powodów swoich przekonań politycznych.
Pomysł z morderczym zestawem do wirtualnej rzeczywistości jest dobrze znany fanom serii "Sword Art Online". Motywem przewodnim tego anime jest właśnie taki sprzęt. Gracze ze świata "SAO" zostają uwięzieni wewnątrz gry, a jedynym sposobem na jej opuszczenie jest pokonanie ostatniego bossa. Palmer Luckey chciał swoim urządzeniem oddać pewien hołd popularnej animacji:
Aby upamiętnić incydent z szóstego listopada 2022, ze Sword Art Online, stworzyłem OQPNVG, pierwsze urządzenie do wirtualnej rzeczywistości mogące zabić użytkownika - jeśli umierasz w grze, zginiesz w rzeczywistości