Ed i Lorraine Warrenowie byli małżeństwem demologów. Zgłaszali się do nich ludzie opętani czy doświadczający niewytłumaczalnych zjawisk. Jedna ze spraw zainteresowała reżysera Jamesa Wana do stworzenia filmu. Dom, w którym przed laty rodzina Perronów doświadczała przerażających zdarzeń, istnieje po dziś dzień. Posiadłość niedawno trafiła w ręce nowego właściciela.
"Obecność" ukazuje jedną z najbardziej przerażających spraw, z jaką musieli zmierzyć się Warrenowie. Demolodzy zostają zaproszeni do domu rodziny Perronów. W posiadłości położonej na odludnej farmie, członkowie rodziny doświadczają niewytłumaczalnych zjawisk. Wkrótce okazuje się, że winowajcą jest potężny demon. Doświadczone małżeństwo staje do walki z bytem, który zakłóca spokój mieszkańców.
Choć dom, w którym rozgrywa się akcja "Obecności", nie jest prawdziwym domem rodziny Perronów, to posiadłość, w której doświadczyli paranormalnych zjawisk, istnieje naprawdę. Budynek znajduje się w stanie Rhode Island w niewielkim amerykańskim miasteczku Harrisville.
W latach 1971-1980 do osiemnastowiecznego domu przeprowadzili się Carolyn i Roger Perronowie wraz z pięcioma córkami. Cała rodzina doświadczała w posiadłości wielu opętań i mrożących krew w żyłach przeżyć. — Podczas seansu panna Perron zobaczyła, jak jej matka lewituje, a następnie rzuca nią na 20 stóp. Mówi, że uderzyła się w głowę tak mocno, że myślała, że została zabita — opisuje "The Wall Street Journal" doświadczenia Andrei, najstarszej z dziewczyn. Według Warrenów, do których Carolyn zgłosiła się z prośbą o pomoc, dom zamieszkiwało kilka duchów, jednak jeden z nich był szczególnie niebezpieczny. Był to demon wiedźmy, Bathsheby Sherman, która przed laty powiesiła się za stodołą na terenie posiadłości. Zjawa była zazdrosna o status pani domu, dlatego jej ofiarą była głównie pani Perron.
W 2019 roku posiadłość znalazła się w posiadaniu badaczy zjawisk paranormalnych, Jennifer i Corry’ego Heinzeów. Po przeprowadzce małżeństwo chętnie relacjonowało w mediach to, czego doświadczają w domu. W rozmowie z "Washington Post" wyznali, jak wyglądały ich pierwsze tygodnie po przeprowadzce. Przez pierwsze cztery miesiące cała rodzina zajmowała jeden pokój. — Oprócz tego, że się baliśmy, był to znak szacunku dla duchów. Pozwoliliśmy im przyzwyczaić się do nas, zamiast wdzierać się do środka — wspominali. Rodzina chętnie zapraszała do domu gości, czyniąc z niego atrakcję turystyczną. — Nie mam poczucia, aby czaiło się w nim coś złego, ale można powiedzieć, że dzieje się w nim dużo rzeczy — powiedział Corry w wywiadzie dla "Sun Jorunal".
Gdy w 2022 roku małżeństwo Heinzeów zdecydowało się sprzedać posiadłość, przerażającą historię wykorzystali do reklamy. Ostatecznie nawiedzony dom sprzedano za 1,5 mln dolarów.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.