W przejściu na dziedziniec Starego Ratusza w Brnie turyści i mieszkańcy już od lat mogą podziwiać podwieszonego pod sufitem "smoka". Tak naprawdę to wypchany krokodyl o naprawdę imponujących wymiarach, ale towarzyszy mu legenda bliźniaczo podobna do tej, którą opowiadają sobie Krakowiacy.
Oczywiście wersji legendy o brneńskim smoku jest kilka, ale co do zasady panuje zgoda, że poczwara mieszkała w jaskini nad rzeką Svratką i stamtąd robiła sobie wycieczki, ażeby wyżerać trzodę z gospodarstw lokalnej ludności, a czasami także zabijała dzieci. Problem rozwiązano w bardzo podobny sposób jak w Krakowie - smokowi podrzucono barana wypchanego gaszonym wapnem. Po zjedzeniu otrutego truchła smok wypił tyle wody z rzeki, że ostatecznie go to zabiło. Inne warianty opowieści mówią o tym, że zmyślny rycerz podrzucił smokowi futrzaną torbę lub wypatroszone ciele, czasami mowa także o siarce. Efekt końcowy zawsze jednak jest taki sam.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Smok z Brna fot. amanderson2 / flickr.com / CC BY 2.0
Jak pokazują zachowane dokumenty, smokokrokodyl w Starym Ratuszu wisi od co najmniej 1608 roku. W archiwach miejskich ponoć znajdują się papiery, które donoszą o tym, że w 1578 roku przeprowadzono "odrobaczanie" smoka. Nie ma pewności, skąd wypchany krokodyl tak naprawdę się wziął, ale i tutaj nie brakuje różnych koncepcji. Jedna z nich mówi, że spreparowany gad był prezentem od wizytującego miasta zagranicznego dygnitarza, inni twierdzą, że to podarunek od sułtana dla cesarza Rudolfa II. Nieświadomi prawdziwego pochodzenia zwierzęcia mieszkańcy miasta resztę mogli sobie sami już dopowiedzieć. Prawdopodobne jest też to, że krokodyl jest zdobyczą przywiezioną z jednej z wypraw krzyżowych.
Mieszkańcy Brna z krokodylem fot. josefnovak3 / flickr.com / CC BY-NC-SA 2.0
Jako pierwszy legendę o Smoku Wawelskim spisał na przełomie XII i XIII wieku na kartach swojej "Kroniki polskiej" mistrz Wincenty Kadłubek. W jego wersji smok zwany "całożercą" regularnie zjadał określoną liczbę krów, a jeśli mieszkańcom miasta nie udało się dostarczyć wymaganej ofiary, smok zabijał w odwecie tylu ludzi, ile sztuk bydła brakowało w dostawie.
Problemowi mieli zaradzić synowie rządzącego krajem Grakcha. Po tym, jak wszelkie próby walki z bestią nie dały żadnego efektu, potomkowie władcy wpadli na pomysł, żeby podrzucić bestii skóry bydlęce wypchane zapalone siarką. " I skoro połknął je z wielką łapczywością "całożerca", zadusił się od buchających wewnątrz płomieni" - pisze kronikarz. Jednakże walkę ze smokiem jeden z braci postanowił wykorzystać do tego, by zagwarantować sobie tron. Zabił więc podstępnie brata i zrzucił winę na martwego już potwora. Kiedy jego kłamstwo wyszło na jaw, został wygnany z kraju, a tron objęła córka Grakcha, Wanda. W wersji Kadłubka przeczytać też można, że Kraków został zbudowany na "skale smoka", a samo miasto nazwę wzięło od imienia władcy. Dopiero Jan Długosz w swoich kronikach napisał, że to książę Krak zabił Smoka Wawelskiego.