Kiedy Colin Firth podczas rozdania nagród BAFTA wyczytał nazwisko Meryl Streep, nie podejrzewał, że zaraz stanie się bohaterem zajścia rodem z komedii romantycznych i bajki o Kopciuszku. Problemy zaczęły się już w momencie, kiedy wybitna aktorka zgubiła na schodach prowadzących na scenę buta. Potem wydarzenia przybrały nieoczekiwany obrót.
Colin Firth i Meryl Streep mieli okazję ze sobą wcześniej pracować choćby na planie głośnego musicalu "Mamma Mia" z 2008 roku. W tamtym filmie wcielili się w parę byłych kochanków, ale w produkcji żadnych scen pocałunków nie było. Aktorzy wyraźnie się zaprzyjaźnili, więc kapituła nagród BAFTA postąpiła bardzo uprzejmie, prosząc Firtha, by wyczytał nazwisko zwyciężczyni statuetki za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Kiedy Streep usłyszała, że to ona zabiera nagrodę do domu, było widać na jej twarzy zarazem wyraźną ulgę, jak i wyraz triumfu. W końcu jako Amerykanka została doceniona za to, jak zagrała najsłynniejszą premierkę Wielkiej Brytanii. W ekscytacji jednak zgubiła na prowadzących na scenę schodkach pantofelka. Do mównicy dokuśtykała w jednym bucie, a uczynny Colin Firth pobiegł po zgubę.
Następnie buta przyniósł i jak prawdziwy angielski dżentelmen, pomógł Maryl Streep go założyć. Wdzięczna aktorka się nachyliła i niespodziewanie dla wszystkich zebranych, ucałowała Colina Firtha prosto w usta. Na sali rozległy się gromkie oklaski, a aktor następnie ucałował ją serdecznie w policzek. Mina Meryl Streep po tym incydencie była bezcenna, choć już w pierwszym zdaniu podkreśliła:
Nie mogło wyjść gorzej.
Pamiętne zajście trafiło do oficjalnego zestawienia najśmieszniejszych przemówień w historii rozdań BAFTY. Ale żeby było ciekawiej, ta sytuacja powtórzyła się miesiąc później, kiedy Colin Firth wręczał Meryl Streep Oscara za tę samą rolę. Tym razem jednak do pocałunku doszło już na backstage'u, gdzie Brytyjczyk zjawił się, by pogratulować wygranej.