Emerytury w Polsce budzą bardzo duże emocje, ponieważ obowiązujący system przyznawania świadczeń nie należy do idealnych. Seniorzy w znakomitej większości nie są zadowoleni z kwoty otrzymywanej przez ZUS. Coraz częściej na wysokość swojej emerytury narzekają artyści i celebryci, jednak ich branża jest nieco inna. Rzadko pracują na umowach uwzględniających składki ZUS, a o zabezpieczenie przyszłości powinni w tej sytuacji zadbać sami.
W kiepskiej sytuacji emerytalnej jest aktor Tomasz Stockinger. 67-latek od 1976 roku pozostaje aktywny zawodowo, jednak nie tylko ze względu na fakt, iż aktorstwo jest jego wielką pasją. Artysta nie może sobie pozwolić na zrezygnowanie z dodatkowego dochodu.
Świadczenia Stockingera podobno nie wystarczą aktorowi na podstawowe potrzeby. Chociaż nie wspomina o dokładnej kwocie, która należy mu się z ZUS-u, to podkreśla, że bez aktywności zawodowej mógłby mieć poważne problemy.
"Choć mam oczywiście jakieś tam oszczędności, to emeryturka jest na tyle mała, że gdybym miał samą emeryturkę, to właściwie byłaby głodowa sytuacja" - opowiada aktor w rozmowie z Plejadą.
Stockinger podkreśla w mediach, że poza aspektem finansowym docenia swój zawód jeszcze z jednego względu. Dzięki aktorstwu 67-latek "czuje się potrzebnym", co wydaje się bezcenną walutą.
Wśród gwiazd, które narzekały w mediach na wysokość świadczeń, znalazła się między innymi Maryla Rodowicz. W trakcie pandemii wokalistka przyznała, że brak koncertowania sprawia, że nigdy wcześniej nie żyła tak biednie. Z emerytury nie była w stanie się utrzymać.
W podobnej sytuacji jest także Karol Strasburger. Aktor i prowadzący "Familiadę" dostaje od państwa dwa tysiące złotych, co "nie pozwala mu normalnie funkcjonować". Krzysztof Cugowski z Budki Suflera może liczyć na świadczenie o wysokości tysiąca złotych, z kolei emerytura Teresy Lipowskiej wynosi o nieco ponad dwa razy tyle.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl