Do kuriozalnej sytuacji doszło 5 lutego na lotnisku w Wilnie. Skrzypek Janusz Wawrowski wystąpił dzień wcześniej z orkiestrą Narodowej Filharmonii Litwy na wieczorze muzyki polsko–litewskiej. Zagrał na skrzypcach Stradivarius "Polonia", które powstały w 1685 roku i zostały zakupione dla Polski w 2018 roku za pięć milionów euro, co przelicza się na około 20 mln zł. Wawrowski przyleciał z nimi ze stolicy Polski i miał wykupiony bilet powrotny na samolot. Przy odprawie zaczęły się kłopoty.
Obsługa LOT-u nie pozwoliła Wawrowskiemu cennych i zabytkowych skrzypiec wnieść na pokład samolotu i kazała mu je oddać do luku bagażowego. Pasażerowi przekazano, że albo się na taki transport zgodzi, albo zostanie w Wilnie.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
"Nie wykazując żadnego zrozumienia dla wartości skrzypiec. Pani z LOT-u powiedziała, że 'zobaczymy, czy się zniszczą w luku' (dosłownie). Nie przyjęto również do informacji mojego tłumaczenie, że od wielu lat podróżuję różnymi liniami lotniczymi ze skrzypcami i, że przyleciałem do Wilna tymi samymi liniami. W trakcie setek poprzednich lotów nigdy nie zabroniono mi zabrać skrzypiec do samolotu" - relacjonuje w swoim wpisie zajście Wawrowski.
"Argument był taki, że 'nie, bo nie'. Na moje pytanie, czy mogę dokupić dodatkowe miejsce, powiedziano mi, że nie ma takiej możliwości, bo jest za dużo sprzedanych biletów na ten samolot" - dodał w rozmowie z RMF FM.
Podkreślił też, że wszystko odbyło się w bardzo nieprzyjemnej atmosferze. "Zerwali z mojej walizki wszystkie naklejki, odmierzali mi czas: zostało 5 minut, zostały 2 minuty. Pan z PLL LOT nie był świadomy, jakie mają przepisy, nie powiedział o rozmiarach, o tym, jakiej wielkości może być futerał" - kontynuował. Ostatecznie z Wilna wrócił autokarem - podróż zajęła osiem godzin.
Należy też dodać, że w regulaminie LOT-u wyłuszczono, że pasażerowie mogą zabrać ze sobą na pokład jeden bagaż podręczny o masie do ośmiu kg i "łącznej sumie wymiarów nieprzekraczającej 118 cm". Poza tym można też zabrać tak zwany przedmiot osobisty o wadze do dwóch kg, np. torbę do laptopa. Skrzypek zważył i zmierzył futerał - z instrumentem waży niecałe sześć kg, a mierzy dokładnie 118 cm.
"Wydawać by się mogło także oczywiste, że skrzypce mające prawie 340 lat są zbyt cenne, na podróżowanie w luku bagażowym. Widać nie dla wszystkich" - pisze Wawrowski.
Do PPL LOT o komentarz zwróciło się zarówno radio RMF FM, jak i Eska.pl. W odpowiedzi przesłano następującą odpowiedź:
Jako Polskie Linie Lotnicze LOT stale współpracujemy z wieloma orkiestrami i filharmoniami i pomagamy im w przewozie różnych instrumentów. W tym konkretnym przypadku mało doświadczony pracownik firmy handlingowej, obsługującej PLL LOT, podjął błędną decyzję na podstawie faktu, że futerał ze skrzypcami nie zmieścił się w tzw. przymiarze bagażowym.
Jest nam niezmiernie przykro z powodu zaistniałej sytuacji. Dokonamy zwrotu za niewykorzystaną część biletu oraz dołożymy wszelkich starań, aby tego typu sytuacje nie miały miejsca w przyszłości.
Stradivarius "Polonia", który nabyli Roman Ziemian i Stephan Morgenstern, powstał w roku narodzin Jana Sebastiana Bacha. Autentyczność instrumentu ptoweirdzają liczne certyfikaty, a dokładne badania instrumentu wykazały, że jego wszystkie części są oryginalne. Egzemplarz, który zakupiono w 2018 roku dla uczczenia 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, jest jednym z najlepiej zachowanych Stradivariusów na świecie. Przez lata należały do prywatnych właścicieli i wykonywano na nich tylko jeden koncert rocznie - cenny instrument przechowywany jest obecnie na Zamku Królewskim w Warszawie.