Emilian Kamiński po wprowadzeniu stanu wojennego w założył z innymi aktorami tajny teatr. W związku z opozycyjną działalnością Kamińskim zainteresowało się SB, które obserwowało jego dom i założyło mu podsłuch. Aktor w jednym z wywiadów opowiadał, że ksiądz Jerzy Popiełuszko udzielił mu specjalnych instrukcji, jak ma się zachowywać w czasie przesłuchań.
W ramach protestu przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego i zdelegalizowaniu Solidarności Emilian Kamiński razem z Ewą Dałkowską, Maciejem Szarym i Andrzejem Piszczatowskim założyli Teatr Domowy. Pierwsze przedstawienie skupiające się na więźniach stanu wojennego odbyło się w prywatnym mieszkaniu aktorki Ewy Dałkowskiej. - Zapisałem się do Solidarności, kiedy powstała, to był taki zryw społeczny. Oczywiście nie obyło się bez ludzi w tym ruchu z bezpieki, nie brakowało w nim tzw. "wtyk" - wspominał na antenie Polskiego Radia aktor.
Jesienią 1983 r. Emilian Kamiński został zarejestrowany przez Wydział IV Departamentu III MSW jako figurant Sprawy Operacyjnego Sprawdzenia krypt. "Teatr II" - donosi IPN. Ktoś doniósł o istnieniu Teatru Domowego. "SB ustaliła, iż 'aktywnie uczestniczył w nielegalnych przedstawieniach w mieszkaniach prywatnych na terenie Warszawy', podczas których 'dyskutowano i prezentowano różnego rodzaju teksty o wrogich treściach i kolportowano nielegalne wydawnictwa'" - opisuje Instytutu Pamięci Narodowej.
Więcej informacji ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
W związku z tym Emilian Kamiński został objęty "okresową obserwacją zewnętrzną", założono mu podsłuch telefoniczny, a także pozyskiwano o nim informacje od tajnych współpracowników. - U nas była zasada, żebyśmy się nie dali złapać UB-ecji, bo to było kilka lat więzienia i to politycznego, a ono nie było lekkie. Dreptali nam po plecach, kilka razy były próby jakiegoś nagrywania. Ja byłem odpowiedzialny za bezpieczeństwo - tłumaczył.
- Myśmy z Andrzejem Piszczatowskim byli za to odpowiedzialni. On organizował to, a ja też sprawdzałem, żeby nie było jakiejś wpadki. Bo to naprawdę było niebezpieczne. Nawet mieliśmy jakieś ostrzeżenia, żeby tu czy tam uważać. Te piwnice i strychy, gdzieśmy grali, one dawały takie bezpieczeństwo. Robiły się tajne grupy, trochę jak za okupacji - opisywał.
Uczestnicy tajnych przedstawień mieli udawać, że przyszli na urodziny znajomego. - Po to była też gitara. Byłem też przeszkolony, gdyby coś się stało, miałem wziąć gitarę i śpiewać jakieś różne wesołe piosenki, że to trzecie urodziny kota czy coś podobnego. Tak byliśmy umówieni - tłumaczył protokół bezpieczeństwa. Bo ryzyko było naprawdę realne.
- Ksiądz Jerzy Popiełuszko uczył mnie, jak się zachowywać w trakcie przesłuchań. I to się przydało. Nie ukrywam, że były takie historie, że panowie w płaszczach o szóstej rano stawali u mnie przed klatką i trzeba było z nimi iść. Albo zawiadamiali, że trzeba się zgłosić na Okrzei i tam były przesłuchania. Jedno miałem też na Mostowskich i to na Mostowskich było poważne przesłuchanie, bolesne nawet. Ta wiedza, którą przekazał mi ksiądz Jerzy, bardzo się wtedy przydała. Chodziło o to, żeby nie pękać, żeby nie dać się sprowokować na nic - opisał swoje doświadczenia ze spotkań z funkcjonariuszami UB.
Nie udało się złamać aktora, więc władze próbowały inaczej zaszkodzić Kamińskiemu. "W lutym 1984 na wniosek Departamentu III MSW Emilian Kamiński otrzymał 'zastrzeżenie wyjazdów zagranicznych do wszystkich krajów świata (WKŚ Z-A/84/84)'. Powodem tego zastrzeżenia był fakt, iż ww. 'występował w prywatnych mieszkaniach, prezentując autorski program wrogo wyszydzający naczelne władze PRL i aktualną sytuację w kraju'. Tę blokadę wydawania mu paszportu anulowano 3 grudnia 1984" - czytamy na stronie IPN-u.
Czy warto było tak ryzykować? Emilian Kamiński nie miał wątpliwości. - Tetar Domowy dawał mi osobiście wolność. Miałem tam świadomość, że nareszcie można się wypowiedzieć, można mówić to, co się chce - zaznaczył. - Atmosfera tych spektakli była z niczym nieporównywalna, ludzie czekali na każde słowo - wspominał.
- Moja kariera znalazła się na zakręcie, od razu wiedziałem, że bojkot komuny jest u mnie organiczny i za to zapłaciłem. Zacząłem pracować na budowie, kładłem wykładziny i wykonywałem stolarkę. Musiałem z czegoś żyć - opowiadał też w wywiadzie z Polskim Radiem.
- Mój Teatr nazywa się Kamienica i dużo z tej atmosfery Teatru Domowego starałem się przenieść do mojego teatru, żeby ludzie czuli się u mnie, tak jak wtedy - podkreślił.
Emilian Kamiński zmarł w wieku niespełna 70 lat z powodu przewlekłej choroby płuc. Był cenionym aktorem i reżyserem teatralnym, a także i założycielem Fundacji Atut i Teatru Kamienica w Warszawie, którego był dyrektorem.
Emilian Kamiński w 1975 roku ukończył z wyróżnieniem warszawską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną. W tym samym roku zadebiutował jako Paweł w przedstawieniu "Pierwszy dzień wolności" w reżyserii Tadeusza Łomnickiego w Teatrze na Woli. Na dużym ekranie pierwszy raz mogliśmy go zobaczyć w filmie "Akcja pod Arsenałem" z 1977 roku w reżyserii Jana Łomnickiego. Dużą rozpoznawalność przyniosła mu rola niestałego w uczuciach Roberta w produkcji "Tango ptaka" Andrzeja Jurgi z 1980 roku.
Widzowie zapamiętają go z ponad setki ról teatralnych, filmowych i musicalowych. Pojawił się w takich produkcjach jak: "Szaleństwa panny Ewy", "Pan Kleks w kosmosie", "U Pana Boga w ogródku" czy "U Pana Boga za miedzą". Grał też w popularnych serialach telewizyjnych "M jak miłość" czy "Klan".
Na pewno aktor zapisał się także w pamięci najmłodszych widzów, zajmował się bowiem również dubbingiem. Wśród najbardziej znanych postaci, którym użyczył głosu, znajdują się bez wątpienia Pumba z "Króla Lwa" oraz Sebastian z "Małej Syrenki". Trzy dni przed śmiercią został odznaczony przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego złotym medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". Został pochowany w Alei Zasłużonych Cmentarza Wojskowego na Powązkach w Warszawie.