Ostatnie miesiące w mediach upłynęły między innymi pod znakiem dyskusji o emeryturach polskich gwiazd i celebrytów. Komentujący sytuację osób wykonujących wolne zawody są podzieleni. Jedni zwracają uwagę na nieudolność systemową, a inni twierdzą, że znane osobistości miały czas, a przede wszystkim możliwości, żeby pomyśleć o swojej sytuacji wcześniej.
Osobą, która zdaje sobie sprawę, że nie może liczyć na zadowalające świadczenia, jest Edyta Górniak. Chociaż piosenkarce do emerytury zostało 10 lat, dzisiaj już wie, jak spędzi jesień życia.
Chciałabym mieszkać na malutkiej wyspie i tam opiekować się zwierzętami, które będą mnie potrzebowały. Żyć bardzo organicznie, blisko ziemi, blisko Boga, natury, przyjaźnić się z różnymi stworzeniami. Doświadczać cudów, które dzieją się codziennie na naszych oczach, tylko ich nie zauważamy - wyznała w rozmowie z "Faktem".
Wokalistka nie czeka na kwotę, jaką wyliczy jej ZUS. Już dzisiaj wie, że o swoją przyszłość musi zadbać sama i przyznaje, że odkłada pieniądze już od jakiegoś czasu.
Staram się żyć tak, żebym nie musiała żyć z tej emerytury. Raczej trzeba się samemu zorganizować - stanowczo stwierdza Górniak.
Artystka podkreśla również, że w przyszłości chce się odciąć od atrybutów współczesności i zbliżyć do natury.
Jak już będę wiedziała, że nie mam siły na tę adrenalinę, to znajdę sobie takie miejsce. Chciałbym żyć z dala od sztucznej inteligencji - opowiada diwa.
Wśród gwiazd, które narzekały w mediach na wysokość świadczeń, znalazła się między innymi Maryla Rodowicz. W trakcie pandemii wokalistka przyznała, że brak koncertowania sprawia, że nigdy wcześniej nie żyła tak biednie. Z emerytury nie była w stanie się utrzymać.
W podobnej sytuacji jest także Karol Strasburger. Aktor i prowadzący "Familiadę" dostaje od państwa dwa tysiące złotych, co "nie pozwala mu normalnie funkcjonować". Krzysztof Cugowski z Budki Suflera może liczyć na świadczenie o wysokości tysiąca złotych, z kolei emerytura Teresy Lipowskiej wynosi o nieco ponad dwa razy tyle.