Widzowie mogą właśnie oglądać takie produkcje z udziałem Mateusza Kościukiewicza jak serial "Bracia" czy film kryminalny "Święty", w którym wciela się w milicjanta badającego sprawę kradzieży skradzionej z gnieźnieńskiej katedry srebrnej figury św. Wojciecha.
Aktor w rozmowie z Wprost.pl podkreślił, że ma duże szczęście, bo może się realizować w swoim zawodzie i grywa już od lat główne role w filmach i ciekawych serialach. Ale obserwuje też dokładnie sytuację swoich koleżanek i kolegów po fachu, przez co zdaje sobie sprawę, że ich sytuacja nie zawsze wygląda tak dobrze: - W którymś momencie trzeba zmierzyć z się z rzeczywistością: przyjeżdżasz do Warszawy i grasz gościnny spektakl za 50 zł - opowiada Katarzynie Burzyńskiej-Sychowicz. Zaznacza:
Ludzie nie mają pojęcia o stawkach, aktor przecież kojarzy się z kimś z telewizji, z filmów, z kimś, kto jest bogaty, jest gwiazdą, a tak naprawdę większość – 9 na 10 – to są ludzie, którzy żyją na głodowych pensjach. Nawet dla tej grupki wybranych, która ma etat w teatrze, to jest bardzo ciężka i słabo płatna praca – to największy paradoks tego zawodu.
Kościukiewicz zauważa też, że ci, którym w zawodzie się powiodło i mogą sobie pozwolić na życie "na przyzwoitym poziomie", na pewno nie opływają w takie luksusy jak amerykańskie gwiazdy kina i telewizyjni milionerzy. - Aktorzy, którzy bardzo dobrze zarabiają, ciężko pracowali na to, żeby wziąć udział np. w reklamie i jakoś spieniężyć swoją pracy - podkreśla. I nie ukrywa, że czarno widzi przyszłość systemu emerytalnego w Polsce:
Mam nadzieję, że będę mógł pracować do śmierci, bo na żadną emeryturę nie liczę. Wydaje mi się, że dla nikogo w naszym wieku jej nie będzie. Ludzie otrzeźwieją dopiero wtedy, jak jakaś duża instytucja pie*dolnie. Przestaną im wywozić śmieci albo wypłacać renty i emerytury – wtedy się obudzą, ale wtedy będzie za późno.
W opublikowanej na twitchu Marcina Dubiela rozmowie jasno też podkreślił, że stawki na polskich planach filmowych są dużo niższe, niż może wydawać się ludziom. Po pierwsze, aktorzy nie dostają żadnych prowizji od liczby sprzedanych biletów, więc dla nich jedynym wynagrodzeniem jest to, co dostali za dni zdjęciowe. W nawiązaniu do wyznania Sebastiana Fabijańskiego, który przyznał, że udział w FAME MMA był dla niego dużym zastrzykiem gotówki, który podreperował jego budżet, Kościukiewicz oznajmił:
Mogę powiedzieć, że by mieć takie pieniądze, jakie dostaje się w Fame MMA, to musiałbym zagrać mniej więcej dziesięć głównych ról. Tak, żeby zachować jakąś higienę i jakość, to dwie, góra trzy główne role w roku.
O tym, ile zarabiają aktorzy i aktorki rozmawia się dużo, ale tak naprawdę nikt nie pali się, żeby podawać konkretne stawki i zdradzać, ile dokładnie wynosi jego wynagrodzenie. Nie ma jednego taryfikatora, a pod uwagę trzeba brać dużo zmiennych. W przypadku tego zawodu, poza stałym angażem w teatrze, trudno mówić o etacie czy umowie o pracę, aktorzy pracują w modelu "na zlecenie" i kontraktów na poszczególne projekty. I tutaj stawki będą się różnić choćby ze względu na takie czynniki jak: całościowy budżet produkcji, doświadczenie aktora, liczba dni zdjęciowych etc.
Łukasz Knap z Wirtualnej Polski analizował to zagadnienie jeszcze w 2018 roku i wtedy udało mu się ustalić, że jest bardzo duży rozstrzał: za dzień zdjęciowy niektórzy dostają np. 200 zł, a inni mogą inkasować z kolei nawet 12 tysięcy złotych lub więcej. Ale nawet jeśli takie sumy wydają się duże, to trzeba też pamiętać, że aktorzy zazwyczaj na planie spędzają kilka dni zdjęciowych, a takich planów wcale nie musi być w roku aż tak dużo. Więc często jest to kwestia kumulowania zarobków na spokojniejsze miesiące, kiedy zleceń po prostu nie będzie.
Dane sięgające 2018 roku mówią, że początkujący aktor na etacie może liczyć na wynagrodzenie od 1,5 do dwóch tysięcy zł. "Gazeta Wyborcza" podawała, że stawki w krakowskim teatrze Groteska wynoszą od 4,4 tys. zł do sześciu tysięcy. Agata Kulesza nie ukrywała, że z etatu dostaje 1,6 tys. W serialach sytuacja ma się trochę lepiej: "Wyborcza" donosiła, że Małgorzata Kożuchowska na pewnym etapie za dzień zdjęciowy "Rodzinki.pl" inkasowała około siedmiu tysięcy złotych, a zanim odeszła z "M jak miłość" płacono jej dziewięć tys. Grająca główną rolę w "Prawie Agaty" Agnieszka Dygant miała dostawać według różnych źródeł od 10 do 12 tysięcy za dzień nagrań. Kozaczek.pl donosił, że bracia Mroczek za dzień zdjęciowy na planie "M jak miłość" dostają po sześć tysięcy zł. Marcin Hakiel w rozmowie z Plotkiem wyznawał, że Kasia Cichopek za dzień dostawała 2800 zł, więc jeśli pracuje nad serialem od pięciu do dziesięciu dni zdjęciowych, to może zarobić od 14 do 28 tysięcy złotych.
Kacper Kuszewski w rozmowie z "Wykolejeni Podcast" wspominał, że pod koniec swojego udziału w serialu "M jak miłość" miał w grafiku rozpisany dosłownie jeden lub dwa dni zdjęciowe i jednocześnie otrzymywał pięć tysięcy złotych brutto. "SuperExpress" donosił, że Teresa Lipowska miała otrzymywać za jeden dzień zdjęciowy około trzech tysięcy złotych. "Magazyn przedsiębiorcy" swego czasu informował, że Kożuchowska za dzień na planie "Drugiej szansy" dostawała 15 tysięcy, tyle samo miał zarabiać za "Ojca Mateusza" Artur Żmijewski. Z kolei Tomasz Karolak za "Rodzinkę.pl" i Barbara Kurdej-Szatan za "M jak miłość" dostawali wypłatę w wysokości ośmiu tysięcy.
Cezary Pazura w jednym z nagrań na swoim kanale na YouTubie opowiadał, że o stawkach poszczególnych aktorów i aktorek krążą legendy, a mało kto chce podawać wysokość prawdziwych zarobków. Wyjaśnił też, jak zorientował się, że sam ma mylne wyobrażenia na ten temat:
Kiedyś Bogusław Linda założył agencję aktorską, do której się zapisałem. Żadnej roli mi nie załatwił, bo rozwiązał agencję. Ja mu powiedziałem: - Boguś, jesteś moim agentem, to ja chcę tyle za <>. On tak popatrzył na mnie i mówi:
- Co ty pie****isz! Wyżej d**y nie podskoczysz, to jest taki kraj. Masz żądać tyle, ile możesz żądać, a nie jak w Ameryce. Gdzie Ty k***a żyjesz? Opanuj się. Zejdź na ziemię. I tak Boguś ściągnął mnie na ziemię i trwa to do dziś. Wiem, ile mogę poprosić, żeby mnie nie wyrzucili z filmu.
Pazura pokreślił też, że nawet jeśli gra się główną rolę w filmie, to zazwyczaj na planie nie pracuje się dłużej niż 30 dni. Więc jeśli ktoś ma stawkę dzienną w wysokości 10 tys. zł i ma np. 25 dni zdjęciowych, to powinien zgarnąć 250 tys., ale często to się nie udaje z powodu budżetowania. Producenci często próbują obniżyć stawki, np. o 100 tys. i trzeba negocjować i w przypadku udanych pertraktacji udaje się zgodzić na 200 tys. Pazura podał też orientacyjne stawki sprzed pandemii. Tak też wiadomo, że za dzień nagrywania dubbingu aktorzy dostawali od 500 do 10 tys. zł.