Odmawiała zagranicznym reżyserom, więc miała opinię wariatki. "Miss Stodoły" kariery nie zrobiła

Mawiają, że od urody i talentu czasem ważniejszy jest charakter, a jej nie brakowało żadnego z tych trzech elementów. Była na tyle charakterna, by uderzyć w twarz milicjanta i by mimo ogólnego sprzeciwu rolę załatwił jej sam Cybulski. Życie Teresy Tuszyńskiej mogło być o wiele barwniejsze, na własne życzenie dziś jest jedynie wspomnieniem z kolorowych okładek magazynu "Film".

Miała u stóp cały świat, zarówno mody jak i filmu - w Polsce i na świecie. Była humorzasta i wybredna mimo faktu, że nigdy nie zdobyła formalnego wykształcenia aktorskiego. Angaże i tak dostawała ze względu na urodę, osobowość i być może również fakt, jak wielkie wyzwanie stanowiła współpraca z nią. W końcu przestała śnić na jawie. Rzeczywistość zweryfikowało uzależnienie.

Sprawdź też: Unikaj tych kolorów po 50-tce. Dodają lat i podkreślają oznaki zmęczenia

Dziewczyna z okładek

Nie sposób było odmówić jej urody, stąd też była niezwykle atrakcyjnym wyborem, by trafiać na okładki magazynów. Na pierwszej z nich pojawiła się mając zaledwie 16 lat ("Kobieta i Życie z 1957 roku), a następnie - do "Expressu Wieczornego". Ze zdjęciem, na którym wystylizowano ją na Audrey Hepburn, wiąże się ciekawa historia - fotograf wypatrzył ją, gdy zdobyła tytuł Miss Stodoły, niemający jednak nic wspólnego z wiejskimi rozrywkami, a z rozrywkami uczniowskimi. Jako uczennica Liceum Techniki Teatralnej opuściła prawie sto godzin zajęć, spędzając je w studenckim klubie Stodoła ze znacznie starszym od siebie towarzystwem. To one miały być przyczyną ostatecznego wydalenia jej ze szkoły, choć niektórzy lubili plotkować, że była to kwestia zdjęć z "Kobiety i Życia".

Zobacz wideo Niewyjaśnione śmierci gwiazd

Wyjeżdża. Może przyjedzie za rok

W końcu trafiła na okładkę "Filmu". Temu osiągnięciu w licznych przypadkach przypisywano moc sprawczą - przez długi czas błędnie spekulowano, że Barbara Kwiatkowska-Lass dzięki konkursowi organizowanemu przez magazyn otrzymała angaż w kultowym filmie "Ewa Chce Spać". O ile była to plotka, to w przypadku Tuszyńskiej okładka faktycznie zadziałała na jej korzyść, jednak wcale nie pomogła rozwinąć kariery. Po wygranym konkursie w "Przekroju" miała trafić do "Ostatniego strzału" Jana Rybkowskiego po skróconym castingu, jednak nie była w stanie wytrzymać nawet najmniejszych uwag reżysera. Wróciła z planu filmowego do stolicy, mimo podpisanej umowy. Ujarzmił ją dopiero Zbigniew Cybulski i namówił, by zagrała jego partnerkę w "Do widzenia, do jutra" z 1960 roku. Tak fabułę opisuje sama aktorka.

Grałam w tym filmie razem z „samym" Zbyszkiem Cybulskim, który jest również współautorem scenariusza „Do widzenia, do jutra". Jestem córką konsula obcego państwa. Mój papa rezyduje w Polsce, a ja przyjeżdżam do niego na wakacje i odbieram Cybulskiemu spokój. Lecz wakacje szybko się kończą, więc mówię: „Do widzenia, do jutra!", po czym wyjeżdżam. Może przyjadę za rok.

- opowiadała na łamach "Filmu". Wiedziała, że ze swoim charakterem bardzo przypomina graną przez siebie bohaterkę.

Niedługo po premierze trafiła na kolejną okładkę, tym razem zagraniczną. Zdjęcie w 1963 roku wykonał Marc Riboud. Amerykański "Show" opisał ją nie tylko jako wschodzącą gwiazdę, ale też "najbardziej nieprzewidywalną z polskich gwiazd". Być może tymi słowami jak na ironię dziennikarze przewidzieli, jak nielogicznie postąpi wobec zagranicznych reżyserów. Im też odmawiała. Bez podania jasnej przyczyny. Grywała jednak w Polsce, m.in. w "Drugim człowieku", "Tarpanach", "Rozwodów nie będzie", "Cała naprzód" (gdzie wcieliła się w aż pięć różnych postaci) i "Poczmistrzu", a także w czechosłowackich produkcjach "Kieszonkowcy" i "Praskie noce", których w naszym kraju nie pokazywano. Karierę zakończyła po dramacie "Kto wierzy w bociany?" z 1970 roku.

Zapomniana w oparach wódki

Jeszcze wcześniej zerwała z modelingiem (współpracowała m.in. "Modą Polską"), a raczej - modeling zerwał z nią. Wszystko przez postępujące uzależnienie od alkoholu, które rozpoczęło się już w latach 50.

Poczucie klęski zaczęła zagłuszać alkoholem. Coraz częściej nawalała w pracy, o ósmej czy dziesiątej, gdy zaczynało się kręcenie zdjęć, często dopiero trzeźwiała, a potem, zdarzało się, znikała z planu nagle i bez uprzedzenia.

- wspominał Adam Pawlikowski, w którym zakochała się bez pamięci i nie mogła pogodzić się z odrzuceniem. Nałóg doprowadził aktorkę na salę sądową - pod SPATiF-em uderzyła milicjanta na służbie. Ledwo przytomna od wódki usłyszała wyrok - rok w zawieszeniu. Później piła nie tylko z artystami, a z tym, kto akurat się trafił. Zmarła niemal kompletnie zapomniana w 1997 roku. 

Więcej o: