Irek Bieleninik miał groźny wypadek. Sytuację zarejestrowały kamery. "Mogło się skończyć tragicznie"

Irek Bieleninik zasłynął jako prezenter programu "Siłacze". Choć nieco wycofał się z show-biznesu, wciąż pracuje jako konferansjer, rozwija też pasję rowerową. Niedawno miał wyglądający groźnie wypadek. "Dzwon był potężny" - napisał pod nagraniem z monitoringu, który opublikował w ramach przestrogi.

Ireneusz Bieleninik największą sławę zyskał na przełomie lat 90. i 2000. Pracował w Radiu ZET, w Telewizji Polskiej, a w końcu w TVN. Prowadził teleturnieje, a widzowie mogą go pamiętać przede wszystkim jako gospodarza programu "Siłacze", w którym najsilniejsi sportowcy zmagali się z wyzwaniami dla prawdziwych strongmanów.

Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo 21-letni kierowca w chwilę uzbierał 26 punktów karnych

Ireneusz Bieleninik miał poważny wypadek na rowerze. Gwiazda programu "Siłacze" przestrzega fanów

Jakiś czas temu Bieleninik wycofał się z show-biznesu. Dziś rzadziej pojawia się w mediach, wciąż jednak pracuje jako konferansjer, m.in. podczas wydarzeń sportowych czy charytatywnych. Za pośrednictwem Instagrama dzieli się z fanami urywkami ze swojego życia, w tym zdjęciami z rowerowych wycieczek. Kolarstwo to jego pasja, która jakiś czas temu doprowadziła do niebezpiecznej sytuacji. Prezenter jakiś czas temu miał nieprzyjemny wypadek na rowerze. Na Instagramie opublikował zdjęcie sprzętu, który nadaje się już tylko do kasacji. Zaznaczył też, że miał sporo szczęścia, bo ucierpiał tylko rower.

Cmentarze są pełne tych, co mieli pierwszeństwo

– zauważył w poście.

 

Irek Bieleninik miał sporo szczęścia. "Mogło się skończyć tragicznie"

Kilka dni później również na Instagramie opublikował nagranie z monitoringu, na którym widać moment wypadku. Można zauważyć, jak w wyjeżdżający z drogi podporządkowanej samochód uderza rozpędzony rower, a sam Bieleninik koziołkuje i uderza w asfalt.

Mogło się skończyć tragicznie, ale szczęście było ze mną. Kierowca nie do końca spojrzał w prawo. Zasłaniały mu stojące po prawej auta. Próbowałem minąć go, jadąc w prawo, ale się nie zatrzymał. Dzwon był potężny. Odbiłem się od maski i wylądowałem na drodze, uderzając tyłem głowy w asfalt

– zaznaczył w opisie do nagrania opublikowanego na Instagramie ku przestrodze fanów. Sytuację uratował kask, o którym zapomina wielu rowerzystów. Choć wypadek wyglądał groźnie, obyło się bez wizyty w szpitalu i lekarzy, choć rower nie wytrzymał.

 

Nie da się ukryć, że skończyło się szczęśliwie dzięki sporemu szczęściu. Jak podkreśla Irek Bieleninik, to już piąta taka sytuacja w tym samym miejscu. Zaapelował do fanów o zachowywanie szczególnej ostrożności, zarówno podczas prowadzenia samochodu, jak i jazdy rowerem. Nie tylko w takich miejscach, jak to pokazane na filmie.

O kurde!
Wygląda to makabrycznie!
Zachowanie ostrożności dotyczy wszystkich użytkowników drogi.

– pisali fani w komentarzach.

Więcej o: